III. Costia

21 2 0
                                    

- Gdzie znajdziemy M-Cat? Bardoo?- zapytała Indraa- Dostanie się tam jest kłopotliwe- dodała idąc na przód.

- Jeden z lekarzy Bardoo, który był po naszej stronie, przeniósł M-Cap na planetę alfa nim pochłonęła go nicość. Jest gdzieś w pobliżu starego kamienia anomalii. Około 12 godzin od naszej wioski bez zatrzymywania się.

- Gaia czekaj- powiedziała Indra łapiąc ją za rękę.

- Musimy się spieszyć- odpowiedziała, ale Indra nie puszczała.

- Jestem z Ciebie dumna. Z tego kim się stałaś- stwierdziła, a Gaia uśmiechnęła się i ruszyła przed siebie mówiąc "dziękuję mamo"- Patrz kim się staliśmy. Byłam wojowniczką... bezwzględną, która nigdy nie powiedziala by niczego sentymentalnego. Staliśmy się zwykłymi ludźmi, dla których rodzina jest wystarczająca.

- Być może będziesz miała jeszcze okazję wykazać się jako wojowniczka- powiedziała strażniczka płomienia- Wiem, że tęsknisz za tym.

- Nie za wszystkim- odpowiedziała Indra. Reszta drogi do kamienia anomalii przebiegła praktycznie milcząco. Trwała końcówkę dnia i całą noc. Kamień ten był stary i ogromny, a wokół niego stały ruiny budynków. Gaia zbliżyła się do kamienia, zaczęła się przyglądać i dotykać go- Gaia nie obchodzi nas kamień. Gdzie jest M-cap?- zapytała zdenerwowanym głosem.

- W pobliżu. Pod kamieniem ma być jakieś przejście do starego bunkra... Musi być jakiś podkop.

- Rozejrze się przy drzewach- oznajmiła Indra wysuwając sztylet przed siebie i krążąc wokół drzew. Mijały kolejne minuty szukania bez celu. Indra idąc obok jednego z drzew zauważyła małą czerwoną plamę. Kucnęła przed nią rozglądając się wokół siebie i przyłożyła do niej palce. Gdy poczuła, że zniknął jej sztylet, wstała i jeszcze raz się rozejrzała- krew...- szepnęła, a chwilę później poczuła strzałkę z trucizną w swojej nodze. Upadła i została wciągnięta przez zakapturzoną osobę w głąb lasu.

- Indra! Chyba mam!- krzyknęła Gaia pięć minut później. Nie słysząc odzewu zaniepokoiła się- Indra? Mamo?- powtarzała. Gaia wstała spod kamienia i rozejrzała się. W tle usłyszała mocne ruchy liści i gałęzi. Ze swojego pokrowca wyciągnęła długą katanę i powoli obracała się wokół siebie z wymierzonym ostrzem. Zauważając lecące w jej stronę strzałki, szybko ukryła się za kamieniem i podniosła dźwignie. W między czasie wyglądała zza kamienia wypatrując osoby strzelającej w drzewach. Chwilę później oczom dziewczyny ukazały się betonowe kręte schody prowadzące pod kamień. Szybkim tempem udała się do środka szukając dźwigni zamykającej. W końcu po zamknięciu drzwii, z saszetki wyjęła latarkę i podświetliła sobie drogę wciąż trzymajac katanę. Korytarze były wąskie i prowadziły do ogromnej sieni po środku, której stał pomnik Beccy Promhedy... Pierwszej komandor. Gaia przed wejściem uklęknęła i pokłoniła się pomnikowi pierwszej komandor po czym wstała i weszła do środka. Nie było tam nic prócz kolejnego korytarza zaczynającego się na drugim końcu sieni. Udała się więc w jego stronę. Idąc kolejnym korytarzem, dotarła do sieni, w której również stał pomnik. Tym razem nie Beccy Promhedy. Był to pomnik Helii. Drugiego komandora, który czcił i kontynuował tradycje pierwszego komandora z tym, że bez rozlewu krwii. Wprowadziła ona zasady, które nie podobały się jej ludziom... Właśnie przez nie została zabita. Gaia idąc kolejnymi korytarzami zrozumiała, że jest to nic innego jak ukryty grobowiec komandorów. W każdej kolejnej sieni był pomnik kolejnego komandora. Przedostatnia sień należała do Lexy, a ostatnia do Madi. Jednak po M-cap'ie nie było śladu. Gaia zrobiła chwilę przerwy nad pomnikiem Lexy. Uklęknęła i patrzyła w jej kamieniste oczy- Jak możemy Ci pomóc Lexo, najmądrzejszy komandorze, który dążył do pokoju...- szepnęła rozmyślając. Po chwili odpoczynku i odmówieniu modlitwy nad pomnikiem Lexy, Gaia powoli ruszyła w stronę wyjścia omijając kazdą kolejną sień, zastanawiając się, kto budował pomniki. Dziewczyna parę minut później znajdowała się już na powierzchni, gdzie Indry wciąż nie było. Gaia zaczęła się martwić, wyciągnęła katanę i rozglądała się wokół siebie. Udała się w stronę, w którą na początku szła Indra. Na widok plamy krwii zacisnęła zęby i zmarszczyła brwii- Kim jesteś i gdzie jest Indra?!- krzyczała chodząc pomiędzy drzewami z czujnością oraz wymierzoną przed siebie kataną. Na drzewie zauważyła dwie strzałki o zielonych końcach. Wyrwała jedną z nich i powąchała ich ostrze- zatrute...- szepnęła, a słysząc łamiące się za nią gałązki, natychmiast odwróciła się i rzuciła jedną strzałką, która trafiła w ręce kobiety ubranej w czarny płaszcz. Na twarzy miała czarną solidną maskę z małymi otworami na oczy. Były one w kolorze szarym.

- Ta strzałka nic mi nie zrobi- odparła ściągając maskę. Jej twarz była twarda. Oczy pozbawione uczuć, falowane włosy koloru brązowego i widoczne kości policzkowe- kim jesteś wędrowniczko?- zapytała.

- Jestem Gaia z klanu Sengakru. Nie wiedzieliśmy, że jest nas tu więcej... Jak to możliwe?

- Jestem Costia, strażniczka grobowca komandorów. Próba nie obejmowała mnie- odpowiedziała podchodząc trochę bliżej ze strzałką rzuconą przez Gaie, która zaniemówiła- Co robiłaś w grobowcu?- zapytała.

- Costia?- pomyślała Gaia nie odpowiadając na pytanie kobiety stojącej przed nią. Ciemnoskóra strażniczka płomienia zamyśliła się, po czym zwątpiła w swoje myśli.

- Zapytałam co robiłaś w grobowcu- powtórzyła surowym tonem.

- Muszę pomóc przyjaciołom... Są w niebezpieczeństwie. Może ty mi pomożesz.

- Dlaczego miałabym Ci pomagać?- zapytała unosząc brwii.

- ...Ponieważ jest to związane z płomieniem komandorów, a ty jesteś z nimi związana.

- Mów dalej- oznajmiła sztywnym wyrazem twarzy.

- Komandor stara się skontaktować z moją przyjaciółką i dowódczynią Clarke. Chce nas ostrzec. Coś złego dzieje się z płomieniem. Potrzebuje maszyny o nazwie M-Cap aby dowiedzieć się co stara się nam przekazać. Dodatkowo płomień od miesiąca wariuje. Otwiera się i zamyka sam z siebie. Mam pewne przypuszczenia.

- Jakie?- zapytała.

- Komandor Kadir Haddad próbuje się uwolnić. W śnie mojej przyjaciółki komandor Lexa jest przez niego torturowana i więziona. Stara się jej coś powiedzieć, ale bez wejścia w jej umysł nie dowiem się co.

- Lexa?- zapytała Costia marszcząc brwii i chowając strzałki do kieszeni.

- Tak. Zniknęła moja mama nim weszłam do grobowca. Masz z tym coś wspólnego?- zapytała Gaia.

- Tak. Nic jej nie jest- stwierdziła- Nic mi nie wiadomo o cierpieniu Lexy. Wiedziałabym jako pierwsza. Kochała mnie- dodała, a Gaia zrobiła zdumione oczy.

- Czy... Costia Le Bon?- zapytała z niedowierzaniem, a ona skinęła głową- Jak to możliwe. Królowa Lodu ścięła Ci głowę.

- Głowa? Królowa Lodu?- zapytała brunetka ze zdziwieniem.

- Komandor znalazła twoją głowę przy swoim łóżku. Obwiniała siebie przez długi czas... Cierpiała.

- Widocznie ludzie Azgedy was okłamali. Byłam trzymana w lochu przez wiele lat. Aż w końcu uwolniłam się i mój duch doprowadził mnie tutaj, abym czyniła swoją powinność. Chciałam wrócić, ale nie potrafiłam.

- Czemu mieliby nas wkręcać?- zapytała Gaia po czym zrozumiała- ...Aby osłabić Lexe i zrzucić ją z tronu...- dodała po namyśle, a Costia skinęła głową.

- Gdy dostałam wiadomość o śmierci Lexy, załamałam się, a rzeźbiąc jej pomnik... Czy ona na prawdę cierpi?- zapytała.

- Na pewno. Dlatego musisz mi pomóc... Proszę. Wiesz gdzie jest M-cap?

- Wiem. Pomogę Ci, ale wrócę z Tobą do waszej wioski. Chcę porozmawiać z tą Clarke- oznajmiła- Chce się wszystkiego dowiedzieć.

- A moja mama?- zapytała.

- M-cap i twoja mama są w mojej twierdzy. Chodź ze mną- stwierdziła odwracając się i prowadząc Gaie przez dziki las. Strażniczka płomienia wciąż nie dowierzała i rozmyślała o wszystkim o czym mogła aktualnie rozmyślać. W tym przypadku było to... WSZYSTKO.

The 100~ Płomień KomandorówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz