• 𝚠𝚣𝚛𝚘𝚔 •

380 7 1
                                    

per. narrator.


z prawego boku na lewy. z lewego boku na prawy. wpierw plecy, a potem brzuch.

wszystkie pozycje do snu zostały wykonane. a mimo to, wciąż nie mogła zasnąć.

bała się. wszystkiego i niczego.

każdej nocy dręczyły ją wyrzuty sumienia. ściśle związane z jej strachem koszmary. oraz nieustanna bezsenność.

w związku z natłokiem myśli oraz dziwnym, kłującym uczuciem w klatce piersiowej, vi zdecydowała się odetchnąć na świeżym powietrzu.

nałożyła na zmarznięte ramiona swoją starą, podartą bluzę, mimo tego, że obok leżała ta, którą podarowała jej caitlyn.

przeciwieństwo tej, którą miała teraz na sobie.

jednakże, zanim pokierowała się w stronę okna, wzrokiem spoczęła na pogrążonej we śnie dziewczynie.

leżała na brzuchu, twarzą wtulona w poduszkę, o niezwykłej skali miękkości, o której violet nigdy nawet nie marzyła.

jej ciało otulone było różową, satynową koszulą nocną. okryta grubym kocem, spała głębokim snem, miarowo oddychając.

vi nie potrafiła oderwać od niej wzroku. cait, z każdym kolejnym dniem, czarowała różowowłosą coraz bardziej.

mimo tego, że wciąż nie do końca sobie ufały, dziewczyna z dolnego miasta była wdzięczna, że ktoś postanowił sprowadzić młodą kobietę na jej drogę.

po tych kilku, krótko trwających chwilach, niższa odwróciła wzrok na podłogę, równocześnie podążając wyznaczoną sobie wcześniej trasą.

otworzyła okno, od razu czerpiąc zza niego świeże powietrze. rozprostowała kości, odsuwając szybę tak wysoko, jak była w stanie.

usiadła na krawędzi dziury w ścianie, swobodnie spuszczając dolne kończyny w dół. raz jeszcze chwyciła w płuca dużą dawkę tlenu, wpatrując się w usiane gwiazdami, nocne niebo.

tyle myśli mąciło jej w głowie. nie potrafiła wyłączyć myślenia. tyle rzeczy przewijało się jej przez mózg. nie wiedziała, na której się zatrzymać.

chłodne powietrze muskało całe jej ciało, delikatnie ją uspokajając.

było jej trochę zimno, z racji faktu, że miała na sobie jedynie krótkie, do połowy ud spodenki, oraz cienki podkoszulek i rozerwaną w niektórych miejscach bluzę.

oparła głowę o framugę okna, uprzednio naciągając na nią kaptur. poprawiła bandaże na dłoniach oraz rękach, dochodząc do wniosku, iż trzeba je zmienić.

nawet nie miała pojęcia, że przez te kilka minut, wpatruje się w nią panna kiramman ze wzrokiem pełnym troski jak zarówno zmartwienia.

obudziło ją szarpnięcie za klamkę od okna. mimo tego, iż była posiadaczką tak zwanego ciężkiego snu, była wrażliwa na dźwięki z zewnątrz.

wpatrywała się w violet, nie mogąc wpaść na pomysł, w jaki sposób uporać się z problemami byłej mieszkanki środowiska zaun.

chciała okazać jej wsparcie, pomijając fakt, że nie do końca potrafiła zrozumieć wszystko, co ją trapi. pomijając kolejny fakt, że nie ufały sobie w pełni.

caitlyn poczęła odczuwać coraz więcej emocji do tej jednej, nie panującej nad sobą dziewuchy. do tej jednej, co rusz pakującej się w kłopoty czy bójki. wrednej, o zasobie słownictwa, gdzie przeklina wszystko, co się jej nie spodoba.

❥︎ caitvi one shots Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz