Rozdział 9

10 2 1
                                    

Pierwsze co poczuła to coś miękkiego i pachnącego. Zapachem z jej dzieciństwa, chociaż wytężała umysł nie umiała dopasować zapachu do danej rzeczy. Trochę jej zajęło za nim przypomniała sobie wydarzenia z przed chwili, ale czy na pewno z przed chwili? Nie miała pojęcia, wiedziała jedynie, że żyje, ponieważ czuła lekkie zawroty w głowie, ból brzucha i suchość w ustach. Gdzie ona jest? Zastanawiała się gorączkowo. Poruszyła się lekko, ale wtedy poczuła potworny ból w lewej nodze. Co jest do cholery? - jęknęła i na powrót znieruchomiała

- A, więc jednak żyjesz. Dzięki Bogu - usłyszała gdzieś z boku męski ciepły głos teraz przepełniony strachem i jednocześnie ulgą - Nic ci nie jest? Dobrze się czujesz? - tym razem chłopak zadawał pytania z troską. Czy to możliwe, że Damian ją znalazł i teraz pyta o jej stan zdrowia by ustalić czy najpierw wysłać ją do szpitala, czy jednak od razu do aresztu? Ze strachem wyszeptała:

- Proszę, nie rób mi krzywdy, ja nie chce iść do więzienia, auto jest w lesie tym prowadzącym do domu moich rodziców, znaczy naszych, no nie do końca, ale taty

- Hej spokojnie, nic ci nie grozi, nie jestem tym za którego mnie bierzesz - usłyszała kojący głos i ciepłą dłoń na swojej dłoni - Pomogę ci. Nie masz czego się bać, nie ma tu nikogo oprócz mnie. Pozwól mi bym zabrał cię do wioski. Mój tata jest lekarzem - przemawiał do niej cicho, a jego głos i ciepło dłoni sprawiało, że czuła się bezpiecznie

- Nie jesteś człowiekiem Damiana? - zapytała cicho

- Nie, nie jestem. Nawet żadnego nie znam - odparł, a ona wtedy uchyliła powieki, pierwsze co dostrzegła to czerwony traktor, który jechał centralnie na nią, a ona sama leżała na przyczepie pełnej siana. Spróbowała usiąść, ale jej twarz wykrzywił grymas bólu

- Nie podnoś się, twoja lewa noga jest uszkodzona, nie znam się zbytnio, ale na moje oko jest zwichnięta. Mógłbym spróbować ją nastawić, ale mimo to wole nie ryzykować

Dopiero teraz uniosła wzrok i dostrzegła wysokiego chłopaka o blond długim warkoczu, dużych przyjaznych niebieskich oczach z dobrotliwym uśmiechem ubranym w zieloną koszule w czarną kratę, czarne za duże spodnie ubrudzone w sianie opadające mu na biodrach. Na stopy wsunięte miał czarne gumiaki, a na głowie czarną czapkę z daszkiem do tylu. W tym stroju prezentował się jak totalny wieśniak na którego ona nigdy by nie zwróciła uwagi, lecz teraz nie obchodziło jej jak chłopak wygląda, teraz liczyło się to, że był dla niej miły, no i chciał jej pomóc tak po prostu, no chyba, że czegoś w zamian oczekiwał, tylko co ona mogła mu dać? Niczego nie miała prócz brudnej w sianie sukienki, szpilek, torebki i popsutego auta

- Hej? Wszystko dobrze? Gorzej się poczułaś? - zmartwił się

- Nie, po prostu wbrew pozorom nie mam jak ci zapłacić

- Ale za co?

- No za pomoc

- Ani słowa więcej na ten temat, bo się pogniewamy - zrobił obrażoną minę by po chwili znowu się uśmiechnąć - A tak serio to nie oczekuje od ciebie zapłaty. Pomagam z dobroci serca. Powiedz mi tylko czy zrobiłaś to celowo

- Pytasz czy chciałam się zabić?

- Tak

- Jeszcze chwile temu tak, ale potem zasłabłam i gdy ujrzałam, że nadjeżdżasz uświadomiłam sobie, że jednak nie chce umierać

- Rozumiem, to szczęście, że jechałem powoli. Ktoś cie zranił i myślę, że to był ten cały Damian którego się boisz, ale teraz nie jest czas by o tym rozmawiać, teraz musimy jechać do przychodni, zgadzasz się?

- Tak, ale czy ktoś później odwiezie mnie do wioski do której zmierzałam i zajmie się tym gratem? Mimo wszystko nie może tu zostać

- O auto się nie martw, zajmę się tym, a co do twojego miejsca docelowego to jak się nazywa?

- Czekaj jak to było.. Ostoja czy jakoś tak

- Tak, dobrze pamiętasz

- Skąd wiesz?

- Bo właśnie tam mieszkam

OstojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz