Rzeka Gahta

38 2 0
                                    


Narracja trzecioosobowa

- Pokaż! Pokaż! - krzyczał mały chłopiec podbiegając do starszych kolegów. Kilka razy potknął się o własne nogawki. Bowiem miał na sobie spodnie, które niegdyś nosił jego starszych brat, jego babcia nie miała dotąd czasu ich skrócić. Oprócz tego ośmiolatek miał na sobie luźną koszulkę na krótki rękaw. Żyjąc w dziczy ciężko było o nowe ubrania dlatego przekazywano je sobie nawzajem. Chłopiec miał również przerzucony przez klatkę piersiową pas z różnymi kieszonkami. W jednej z nich trzymał kamyki a w innej zioła, które znalazł w lesie. Las. Bezpieczne miejsce, które od lat chroniło jego klan przed niebezpieczeństwem. Kilkanaście lat po Wielkim Ujawnieniu jego przodkowie zdecydowali ukryć się w lasach. Wielkie plemię Wonkru podzieliło się na osiem klanów i ruszyło w nieznane by zapewnić przyszłość swojemu gatunkowi. Niebezpiecznie było żyć w miastach pełnych najróżniejszych istot, zwłaszcza gdy niektóre z nich polowały na takich jak oni. Kiedy magiczne istoty postanowiły się ujawnić na świecie zapanował chaos. Ludziom, którzy przyzwyczajeni byli do całkowitej władzy nad światem zajęło prawie sto lat zaakceptowanie innych gatunków. Od przeszło trzech wieków tacy jak ośmioletni Finn oraz inne klany zostały uznane za wymarłe, a nawet uznane za bajkę dla dzieci. Mimo to taki stan rzeczy pasował klanom, w tym Trishana. Chaos jaki panował przez pierwsze lata po Ujawnieniu był najgorszym okresem życia dla każdego z gatunków. Wilkołaki, wampiry, nimfy, elfy, wiedźmy czy właśnie ludność Wonkru były porywane przez ludzkich naukowców, którzy za wszelką cenę chcieli zbadać ich anatomię. Jednak nie tylko ludzie dopuszczali się karygodnych czynów. Kiedy świat obiegła informacja o schwytaniu obdarzonego darem z Wonkru polowania zaczęły między innymi wampiry i wilkołaki. Wampirom przewodził jeden przywódca od przeszło czterystu lat, jednak tak jak wśród Wonkru jest osiem klanów tak wśród wampirów jest kilkadziesiąt szlachetnych rodów, które mają pod władaniem własne tereny. Wampiry zupełnym przypadkiem odkryły iż krew Trishana lub członka jakiegokolwiek innego klanu, a tym bardziej krew obdarzonego darem ma dla nich niezwykłe właściwości. Bowiem wampir, który spożył krew członka klanu mógł bez obaw przebywać na słońcu dopóki tak owa ,,działała". Jednak często okazywało się, że krew członka klanu była taka sama jak ludzka. Dlatego też to krwi obdarzonych darem pragnęły wampiry. Zawsze mieli pewność iż skuteczność będzie mniejsza lub większa, ponieważ im silniejszy był Praeditus tym więcej czasu wampir był ,,odporny na słońce". Wampiry jednak nie podzieliły się tą informacją ze światem, jedynie przedstawiciele gatunku wiedzieli dlaczego tak bardzo pragną Praeditus. Wilkołaki natomiast zaprzestały swych łowów gdy tylko nie odkryli niczego co mogłoby pomóc im w walce z krwiopijcami. Nie mieli oni na celu wybicia dawnego plemienia, jedynie chcieli znaleźć powód dla którego wampiry tak ceniły sobie Praeditus. Jednak mimo iż wielcy przywódcy nie przyznawali tego, odczuwali strach przed obdarzonymi darem. Watahy mimo swej liczebności obawiały się iż pewnego dnia dawne plemię się zjednoczy i postanowi zaatakować. Nic takiego nie miało miejsca. Trikru, Floukru, Sankru, Trishana i pozostałe klany z biegiem lat skryły się w cieniu, zapuszczały coraz bardziej w lasy niczyje aż w końcu przez większość gatunków zostały uznane za wymarłe. Oprócz wampirów, tylko one żyły na tyle długo by wiedzieć, że plemię Wonkru nie wyginęło tylko skryło się w lasach. I byli jeszcze łowcy, ludzie, którzy tworzyli swego rodzaju stowarzyszenie. Polowali na własną rękę bądź na polecenie wampirów, którzy słono płacili za sprowadzenie żywego przedstawiciela podzielonego plemienia. 

- Możemy w końcu posłuchać! - krzyknął sfrustrowany Darien. Rudy chłopiec z masą piegów na twarzy wpatrywał się z determinacją w przyjaciół.

 - Już, już! Musimy odejść od wioski. Jeśli ktoś nas przyłapie będziemy sprzątać w stajni przez tydzień! - rzekł najstarszy - Kiano. Jedenastolatek prowadził trójkę kolegów przez las nie zdając sobie sprawy jak daleko się zapuścili. Mijali krzewy, drzewa, wzniesienia jak i strumyki. Podróż przez las była dla nich niczym spacer, gdyż właśnie tutaj się wychowywali. Wspinanie się na korony drzew stanowiło najlepszą rozrywkę równie ekscytującą co polowania.  W pewnym momencie dotarł do nich szum wody, a po chwili ujrzeli przed sobą szeroką na około 17 stóp rzekę.

AhtohallanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz