Obudziło mnie warczenie. Szybko wstałam do siadu. Gdy zdążyłam usiąść drzwi, uderzyły z hukiem o ścianę. Stała w nich moja matka. Spojrzała na mnie z nienawiścią.
- Co ty myślisz, że będziesz tu kurwa za darmo mieszkać?! Wstawaj!-Krzyknęła.
Spojrzałam na zegarek na podłodze. Była piąta godzina. Spałam tylko dwie godziny.
- Ruszaj się! Przyjeżdżają dzisiaj goście. Posprzątaj dom, zrób zakupy i ugotuj obiad. - Jej wzrok pokierował się do moje zabandażowanej ręki. Uśmiechnęła się.- Porażka życiowa. - Zaśmiała się. - O jedenastej mają przyjechać goście, to bierz się do roboty. Ojca nie ma. Zamknij kundla, bo jeśli go zobaczę, to wiesz, co się stanie.
Wyszła, pozastawiają za sobą zapach perfum. Spojrzałam za okno. Wschodziło słońce. Wstałam z materaca, otworzyłam okno. Powiew wiatru rozwiał moje włosy. Wzięłam wydech. Zamknęłam oczy.
- Cześć Karmel. - Spojrzałam w jego stronę. Siedział na parapecie. Szmaragdowe oczy wpatrywały się we mnie. Jego kremowa sierść błyszczała w promieniach słońca. Pogłaskałam go po pyszczku. - Nie wychodź dzisiaj z pokoju dobrze? - Polizał mnie po policzku. - Idź na dwór. - Wstał i wyskoczył przez okno na trawę. Patrzyłam jeszcze chwilę na wschód słońca. Podeszłam do misek. Nalałam świeżej wody i wsypałam karmę. Z szafy wyjęłam bluzę, bieliznę i dresy. Jak szłam do łazienki usłyszałam jak moja matka, rozmawia przez telefon z kimś wesoło. Zamknęłam drzwi na klucz. Położyłam ubrania na pralce. Odwróciłam się w stronę lustra. Patrzyłam przez duszą chwilę i widziałam w odbiciu mojego ojca. Brązowe włosy, błękitne oczy, pełne usta, grube brwi. Jedynie czym się różnimy od siebie to blizny na lewy poliku. Są mało widoczne na pierwszy rzut oka, ale ja widzę je wyraźnie. Skaleczoną dłoń podniosłam do góry zamiarem rozbicia lustra. Ostatnią chwilę zatrzymałam się, zacisnęłam dłoń. Wzięłam wdech i się uspokoiłam. Ogarnęłam się. Ściągnęłam bandaż z rany na brzuch. Ładnie się goiła. Nie potrzeba już opatrunku. Ubrałam się. Wyszłam. Na stole w kuchni leżały pieniądze. Wzięłam i poszłam do sklepu. Robiłam wszystko jak robot. Nie zwracałam uwagi na otoczenie. Zrobiłam wszystko, co mi kazała. Ostatni talerz położyłam na stole. Wyprostowałam się, poszłam do pokoju. Nie zwracałam uwagi po drodze, co do mnie mówiła kobieta, która jest moją matką. Karmel leżał na materacu. Usiadłam obok niego. Odłączyłam telefon od ładowarki. Na ekranie pokazałam mi się wiadomość o przypomnieniu.
Dzisiaj są twoje urodziny. Wszystko najlepszego!
Spojrzałam na datę. Trzynasty maja. Zapomniałam o swoich urodzinach.- Dzisiaj ten dzień. Jak to szybko zleciało, wiesz Karmel. - Powiedziałam szeptem. Włączyłam Internet i pojawił się powiadomienie. Jako jedyna Oliwia wysłała mi życzenia jak co roku. Odpisałam. Wstałam, podeszłam do szafki. Wyjęłam mój pamiętnik. Zaczęłam pisać.
Postawiłam, ostatnią kropkę na końcu zdania. Zamknęłam i położyłam koło siebie. Wyjęłam dziesięć złoty z kryjówki. Schowałam do kieszeni. Włożyłam z powrotem pamiętnik. Usłyszałam głosy. Przyjechali już. Położyłam się na materacu. Próbowałam usnąć, ale nie potrafiłam. Słyszałam wszystko, co mówili.
- Przepyszny obiad Magdalena. - Powiedziała moja babcia. Matka mojego ojca. - Musisz dać mi przepis.
Słyszałam jej śmiech. Gdyby tylko wiedzieli prawdę.
- Chyba dzisiaj jest wyjątkowy dzień prawda Maja? - Spytał się mój ojciec.
- Taaak dzisiaj są moje urodziny!!- Krzyknęła.

CZYTASZ
Niechciana
RomanceZAKOŃCZONE Historia o dziewczynie co straciła wszystko. Wiktoria była normalną dziewczyną, która miała wszystko, tak myśleli wszyscy, ale to nieprawda nie wiedzieli, co skrywa pod maską... Pojawił się w jej życiu nie wiadomo skąd. Nie wiedziała wt...