9. ,, Mój pierwszy dzień dziecka,,

373 14 10
                                    

GABRIEL 

Promienie słoneczne oświetliły całe pomieszczenie i szybko dotarły do moich oczu, oślepiając mnie. Dzień zapowiadał się słoneczny i przyjemny. Cieszyłem się, że w jakiś sposób mam szansę odpocząć od rzeczywistości, która była zbyt brutalna jak dla siedemnastolatka. Niektórzy po prostu nie mają wyjścia i muszą dorosnąć dwa razy szybciej niż przeciętne dziecko. Chciałem wstać, aby sprawdzić godzinę, lecz drobna, wkurwiająca blondynka umożliwiała mi to. Leżała na moim torsie. Wyglądała niewinnie, kiedy spała. Jej klatka piersiowa unosiła się pomału a zapach jej kwiatowych perfum docierał do moich nozdrzy. To dziwne, ale gdyby zgubiła się, pośród miliona ludzi, rozpoznałbym ją po zapachu. Kwiatowa woń była delikatna i wabiąca, natomiast zapach ziół był ostry i definiował słowo pożądanie. 

Kosmyk jej blond włosów opadł na jej porcelanową twarz. Była ideałem. Ideałem, którego nie mogłem mieć. Elizabeth nie wiedziała nic o złej stronie tego świata. Do póki nie dostrzegłem w niej czegoś wyjątkowego, mogłem nawet rzucić ją na pożarcie wygłodniałym lwom. Teraz byłbym tym, który stałby się jej żywą tarczą przed wygłodniałą zwierzyną. 

Nasza bliskość cholernie mnie bolała. Musiałem ją poznać, lecz teraz nie chcę musieć. Teraz pragnę ją poznać. Nie chce jej skrzywdzić bolesną prawdą, lecz nie mam wyboru. Postawiono mi warunki, które muszę spełnić. Dla Aurory. 

Dotknąłem jej bladej cery, przejeżdżając dłonią po policzku. Nie wiesz jak bardzo chciałbym cofnąć czas Elizabeth. Moje opuszku gładziły jej twarz, od której nie mogłem oderwać wzroku. Pomału zaczęła się rozbudzać, a ja musiałem założyć maskę, która pękała z każdą chwilą spędzoną z nią.

- Wygodnie się spało? - jej błękitne niczym ocean oczy spojrzały na mnie.

Kurwa, chciałem żeby patrzyła na mnie tak zawsze. Dziewczyna wydała się zmieszana, kiedy spostrzegła na kim leży. W popłochu zeszła z mojego torsu, poprawiając włosy. Jej zakłopotanie jeszcze bardziej mnie podniecało i utwierdzało w przekonaniu, że działam na nią w ten sam sposób. 

- Mhm - mruknęła, wstając z łóżka.

Mimowolnie moje oczy zjechały na dolną część ciała dziewczyny. Jej ciało było nie z tej ziemi. Gdybym kurwa mógł, leżałaby pode mną na tym pierdolonym łóżku i sprawiłbym, że wyjęczy moje imię. 

- Gdzie idziesz? - zapytałem kiedy zobaczyłem, że zmierza w kierunku drzwi - jest ósma rano - dodałem kiedy, spojrzałem na wyświetlacz mojego telefonu. Dziewczyna obróciła się do mnie twarzą, uśmiechając przelotne.

- Im mniej wiesz, tym lepiej Gabriel'u - puściła mi oczko, po czym zniknęła mi z pola widzenia. Zaczęła grać w moją grę, a mnie to kurwesko pociągało. Gra której zasady ustalamy my. 

- A to imię mogłoby być wypowiedziane w innych okolicznościach... - wyszeptałem sam do siebie, lecz nim się obejrzałem, dostałem poduszką w głowę. Blondynka stała nade mną trzymając kolejną poduszkę w dłoni. Wyglądała uroczo. 

- Słyszałam do imbecylu.

- Jeżeli słyszałaś to może rozpatrzysz moją propozycję? - spojrzałem jej prosto w oczy. Mignęła w nich iskierka, która dawała do zrozumienia, że nie zapomni o tym. Że te słowa zapadnią jej w pamięć na długo.

- Spierdalaj - syknęła w moją stronę, rzucając ponownie poduszką, którą złapałem w locie.

Chciała odejść, lecz szybkim ruchem przyciągnąłem ją do siebie tak, że oboje wylądowaliśmy na łóżku. Zawisłem nad nią, lustrując wzorkiem. Moje dłonie oparłem po obu bokach Elizabeth. Wydawała się zmieszana i ciekawa w jednym. 

Love is a monsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz