Snack
Na Grimmauld Place 12 nie panowała atmosfera, która mogłaby wywołać świąteczny nastrój.
Wszyscy w Zakonie o tym wiedzieli. Harry, Ron i Hermiona o tym wiedzieli. Ale kiedy Umbridge pozwoliła uczniom opuścić teren szkoły, aby świętować święta wielkanocne, Harry wiedział, że nie ma innego miejsca, w którym wolałby je spędzić.
- Syriuszowi prawdopodobnie przydałoby się trochę towarzystwa – powiedział, a jego przyjaciele zgodzili się.
Ostatnio chodziło mu po głowie, że Syriusz musi być teraz nieszczęśliwy, zamknięty w tym ponurym, starym domu. Harry przysiągł sobie, że wykorzysta każdą okazję, by go odwiedzić. Nie mógł po prostu zostawić swojego ojca chrzestnego na pastwę nudy i samotności. Zamierzał zrobić wszystko, co w jego mocy, by nieco rozjaśnić przygnębienie, dotrzymać Syriuszowi towarzystwa, żeby nie czuł się tak, jakby wszyscy go opuścili.
To, że Ron i Hermiona zgodzili się przyjść, było dla Harry'ego zaskoczeniem.
- Będziecie się lepiej bawić w Norze - powiedział Harry, ale oni nalegali. I tak wszyscy trzej mieli okazję zobaczyć rzadki widok radosnego uśmiechu Syriusza po ich przybyciu do ciemnego holu kryjówki Zakonu.
- Powitałbym cię z powrotem, tylko że to nie jest miejsce na powitanie kogokolwiek – powiedział Syriusz z na wpół smutnym wykrzywieniem ust. Harry tylko go przytulił, a potem poszedł zostawić swoje rzeczy w swoim pokoju gościnnym, a za nim Ron i Hermiona.
Przybyli w piątek rano, korzystając z tymczasowego połączenia Fiuu z Norą, a następnie aportując się wraz z Molly Weasley. Pani Weasley rzuciła im surowe spojrzenie. — Nie chcę słyszeć o żadnych kłopotach — powiedziała do niego.
Syriusz uroczyście podniósł rękę. - Przysięgam, Molly, te drogie dzieci będą bezpieczne i zdrowe przez cały weekend.
Westchnęła, choć jej oczy błyszczały z rozbawienia. - Naprawdę… Cóż, muszę już iść. Towarzystwo wpada na herbatę za kilka godzin. W takim razie do zobaczenia w niedzielę.
- Dobrze, dobrze - Syriusz był na tyle chętny, by pomachać jej do drzwi. Do tego czasu Harry, Ron i Hermiona schodzili po schodach. Odwrócił się do nich i znów się uśmiechnął. - Więc, jesteście bardzo głodni? Mam gulasz w kuchni. Opowiedzcie mi wszystko! Opowiadajcie, jak wam idzie!
I tak się stało, wszyscy trzej trajkotali jednocześnie, narzekając na Umbridge i Filcha, podczas gdy Syriusz po prostu to wszystko wchłaniał. Harry’emu wydawało się, że po prostu cieszy się z towarzystwa. Szczerze mówiąc, Harry też. Naprawdę tęsknił za Syriuszem.
***
Tej nocy Harry'ego obudził dziwny dźwięk.
To było coś w rodzaju uderzenia i pomyślał, że dobiegło z korytarza. Opuszczając swój egzemplarz najnowszego proroka codziennego, odwrócił głowę tak, że jedno ucho znajdowało się daleko od poduszki. Czekał, już miał wrócić do czytania, kiedy znowu to usłyszał – charakterystyczne uderzenie w ścianę korytarza przed jego drzwiami.
Usiadł i wytężył słuch. Dźwięk głosu dotarł do niego przez starożytne drzwi, ale nie mógł rozróżnić żadnych słów ani nawet tożsamości mówiącego. To był niski głos. Prawdopodobnie Syriusz. Marszcząc brwi, Harry wyślizgnął się z łóżka i podkradł do drzwi. Nie było rzadkością podczas letnich i bożonarodzeniowych wakacji, kiedy Syriusz kładł się do łóżka po kilku kieliszkach Ognistej Whisky. Może potrzebował pomocy.