Nazajutrz spotkaliśmy się znów w tej samej, kociej kawiarni. Omówiliśmy najważniejsze sprawy związane z spotaknie z bossem JYP. Chan mówił mi dokładnie co mam mówić, żeby zrobić dobre pierwsze wrażenie. Zaraz po wyjściu z lokalu cała nasza trójka udała się do samochodu czarno-włosego. Droga do samego budynku trawała 20 minut, miałam taki stres, że moje nogi trzęsły się jak galarety. Wysiadłam z pojazdu patrząc na Chana, który kiwnął głową na znak, że mam iść za nim. Na nogach, jak z waty pokonywałam stopnie, patrząc przez wielkie szklane ściany na krajobraz za nimi.W końcu dotarliśmy na odpowiednie piętro, obejrzałam się za siebie widząc potrzymującego się ściany Jeongina. Chłop ledwo co żył.
- Nie mogliśmy wjechać windą? - wydyszał, ocierając teatralnie, niewidzialne kropelki potu z czoła.
- Nie, nie mogliśmy. - powiedział Chan przewracając oczami. - Tu jest jego biuro. - wskazał na pierwsze drzwi od schodów. - Zapukaj, jeśli nie odpowie to lepiej nie wchodź, a jeśli tak to wjedź. Powiedz to co ci mówiłem. - dodał, kładąc lewą rękę na moich plecach, poklepał mnie po nich, zaciskając usta w cienką linię.
Podeszłam do drzwi i jeszcze za nim zapukałam obejrzałam się ostatni raz na chłopaków. Młodszy z nich pokazał mi dwa kciuki w górę, głupkowato się uśmiechając. Wyciągnęłam rękę w stronę drzwi, gdy one nagle się otwarły, uderzając mnie z całej siły w twarz. Co za idiota montuje drzwi w odwrotną stronę. Upadłam na podłogę trzymając się za pulsujący nos.
- Cholera jasna! - krzyknęła kobieta, zaraz klękając przy mnie. - Tak bardzo cię przepraszam! Nie wiedziałam, że tu stoisz. - mówiła szybko, podając mi chusteczki. Poczułam delikatny uścisk na ramieniu, odwróciłam się spotykając dwie pary czarnych oczu, które wpatrywały się we mnie z troską. Drzwi nadal były otwarte na oścież, a całej sytuacji przyglądał się nie kto inny jak ten cały boss JYP.
Po ogarnięciu sytuacji, siedziałam na fotelu twarzą w twarz z biznesmenem, nadal trzymając chusteczkę przy nosie. Starszy mężczyzna co jakiś czas podśmiechiwal się pod nosem. Sprawdzał moje papiery dokładnie sprawdzając każdą stronę.
- Więc jesteś z Polski. - zapytał nie odrywając wzroku od kartek.
- Tak to prawda, chociaż mój tato jest anglikiem. - odpowiedziałam nieco nie wyraźnie.
- Jak Twój koreański - zaczął, a ja spięłam się jeszcze bardziej. - Chan powiadomił mnie, że trzeba go jeszcze pod pracować, ale nie jest aż tak źle prawda?
- Nie jest źle, chociaż czasem śmieją się trochę z mojej wymowy. - zaśmiałam się niezręcznie, drapiąc się po karku. - Podstawy języka mam w jedym paluszku.
- No dobrze wierzę ci na słowo. - zakończył rozmowę o wymowie i zaczął wypytać mnie o różne rzeczy związane z prawem, wyjaśnił mi po krótce będzie wyglądała moja praca i jak będę musiała żyć w tym czasie. Oczy prawie wyszły mi na wierzch kiedy powiedział mi, że na samym początku powinnam zamieszkać z chłopakami na jakiś czas, tak dla formalności, żeby się bliżej poznać.
Jakiś czas później wyszłam z biura ze smętną miną co zauważyli oboje chłopców. Pierwszy podszedł do mnie Jeongin.
- Jak poszło? - złapał mnie za ramię, spojrzałam na niego przybierając jeszcze bardziej smutną minę. - Nie gadaj.
- Nie przyjęli jej? - czarnowłosy wstał gwałtownie, podchodząc do nas. Pokiwałam głową na znak zgody, już nie mogąc wytrzymać parsknęłam śmiechem. - Co cię tak śmieszy? Nie przyjęli cię, a my w czwartek lecimy do Francji. - złapał się za jedną ręką za głowa, a drugiej koniuszek kciuka zacisną między zębami.
- Żartowałam tylko. - do mojej głupawki doszedł również Jeongin, widząc minę zaszokowanego Chana, który staną jak wryty. - Boże chyba zaraz się posikam z twojej miny proszę przestań.
- Dobra, dobra dzieci. - zaśmiał się. - To oficjalnie jesteś naszą menagerka? - zapytał ekscytując się. Wzięłam wielki wdech prostując się.
- Tak, możecie mówić mi oficjalnie szefowo. - wypiłam dumnie pierś.
- No chyba sobie jaja robisz. - odparł młodszy o parę miesięcy chłopak ode mnie. - To ja rządzę tą watahą wilków.
- Fani mieli rację? W nocy zamieniasz się w wilka? - wyśmiał go najmłodszy powodując u swojego hyunga widoczne po czerwienię na twarzy ze złości.
Cała nasza trójka pośpiesznie udała się na sam dół budynku wychodząc z niego. Wsiedliśmy do auta.
- Kierunek klub. - powiedział Jeongin pokazując dłonią na wprost siebie.
- Nie jesteś przypadkiem za młody? - zmrużył oczy Chan.
- Boże, a ty co świętoszku nigdy w klubie nie byłeś w moim wieku? Poza tym jestem dorosły, jaki masz problem staruchu? - przwrócił oczami, pokazując mu język. Złożył ręce na klatce piersiowej, przybierając obrażony wyraz twarzy.
- Nanana świętoszku nanana staruchu. - przedrzeźnił go po cichu, uruchamiając śilnik. - Dobra nie bocz się już tak, zajedziemy do tego klubu. - zgodził się wreszcie niechcąc by biało włosy się gniewał. - Ale macie tylko po dwa drinki i spadówa do domu tam zrobimy sobie imprezkę w inny dzień.
Jeongin klasnął w ręce ucieszony. Ruszlismy w tylko im znaną stronę, cholera, a jak mnie porwą lub upiją do nieprzytomności. Spojrzałam na lusterko, w którym odbijała się skupiona twarz Chana. Nie byłby w stanie mi czegoś takiego zrobić, chyba. Potrząsnęłam głową wybijając sobie takie rzeczy z niej. Parę minut później samochód gwałtownie zahamował parkując. Wszyscy wysiedliśmy podchodząc po drzwi niewielkiego lokalu z napisem "You drink or you go out." Czarno włosy pchnął drzwi, odrazu doleciał do mnie zapach pomieszanych ze sobą zapachów różnych alkoholi i spoconych osób, ze skrzywioną miną obróciłam się do Chana, który również nie był zadowolony z zapachu. Przeciskalismy się przez rój ludzi stojących na wejściu, zaraz po wejściu na główna sale różnego koloru światełka oślepiły mnie na parę sekund, a muzyka głośno dudniła z głośników, przy których stał DJ.
Ostatecznie Chan pokierował nas do baru. Usiadłam pomiędzy nim a najmłodszym, który już patrzył na kartę liczącą, sporą ilość drinków. Jeongin zamówił nam dwa Mohito. Kiedy przyszły, ruchem ręki zapytałam czy czarnowłosy chce trochę na co pokiwał przecząco głową, machajac mi przed oczami kluczykami dodając zagłuszone przez piosenkę "prowadzę". Jak możecie się spodziewać na jednym drinku się nie skończyło bo gdy Chan poszedł do łazienki biało włosy poprosił barmana o dwa kieliszki czystej na osobę. Ich zawartość zniknęła jeszcze za nim nasz dzisiejszy opiekuj wrócił. Spowrotem usiadł obok mnie patrząc na nasze głupkowate uśmiechy, podejrzanie. Wzruszył ramionami wyciągając telefon i skupiając cała uwagę na nim co wykorzystaliśmy, zamawiając sobie więcej alkoholu.
Pół godziny później Chan wrócił do żywych patrząc na naszą dwójke, która była już schlana w trzy dupy.
- YA! Jeongin nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że cię poznałam. - mówiłam głośno, żeby chłopak po mojej lewej dokładnie usłyszał co mówię. Przełożył rękę przez moje ramię przytulając mnie do siebie.
- No wiem ja też cie kocham! - krzyknął mi do ucha na co odsunęłam się od niego znacznie, łapiajac się za ucho. Biało włosy spojrzał tylko na mnie przepraszajco mrucząc ciche "sorki".
- Dobra dzieci koniec tego cyrku. Wracamy do dormu. - westchnął chłopak po mojej prawej. Wziął mnie pod swoje lewe ramię, a młodszego pod prawe. Podziękował barmanowi i zaczął wychodzić z nami starając się przy tym nie potrącić nikogo. Zaciągnęłam się świeżym powietrzem kiedy wyszkismy na dwór. Spokojnie otworzył drzwi wpakowujac mnie do środka, a obok mnie Jeongina, zapią nas pasami mrucząc coś pod nosem.
- Spuścić was na pięć sekund z oczu. - mruknął siadając na miejsce kierowcy. - Armagedon z wami. - zaśmiał się zapalając samochód.
Jedyne co pamiętam to co, że rozmawiałam z paroma osobami, które podśmiechiwały się pod nosem. Potem Chan pociągnął mnie do pokoju przykrywając kołdrą, przegnał się ze mną życząc dobrej nocy, zgasił światło i wyszedł zamykając za sobą drzwi, a ja w końcu mogłam zamknąć zmęczone oczy i oddać się w objęcia Morfeusza.
Byłam pewna, że rano obudzę się z wielkim kacem.
CZYTASZ
Wymiana? | stray kids
Action- Mamo, czy ja śnie? - złapałam się za buzię, widząc przed sobą osiem par oczu, które uważnie mi się przyglądały. - Nie przypominam sobie żebym miał dziecko. - odparł ten taki umięśniony obok Chana. - A i tak dla twojej wiadomości obudziłaś się parę...