32.

343 14 3
                                    

Morgan

— Morgan, nastawiłaś budzik? Idę poćwiczyć. Nie zaśpij, zołzo...

Kiwam głową, słysząc przez sen głos pana Flinta, przemawiający do mnie z krainy, w której na pewno się obecnie nie znajduję. Teraz bardzo potrzebuję odespać późny powrót do hotelu i nocny seks, który był cudowny, ale pozbawił mnie cennego snu, co w ostatecznym rozrachunku nie jest takie złe.

Wolę być niewyspana, ale dobrze wybzykana, jakby to ujęła Holly, która nadal w najmniej oczekiwanych momentach bombarduje mnie wiadomościami z pytaniem, czy zdecydowałam się w końcu pokazać jej szefowi swoje artykuły. Ta dziewczyna nie ma w zwyczaju odpuszczać jak się na coś uprze, naprawdę...

Tak samo jak ja nie potrafię zrezygnować z każdej minuty bezcennego snu, co jest niezwykle trudne, gdy ktoś ciągle mi w tym przeszkadza. I może minęły jakieś dwie godziny, odkąd Jonny polazł na siłownię, nie przeczę, że nie, ale czy ten cholerny telefon musi tak głośno dzwonić o tej porze?

Która właściwie jest godzina...?

Nie uchylając powiek, które i tak mnie nie słuchają, wyciągam rękę ku nocnemu stolikowi, żeby sięgnąć po to wyjące gówno i wyłączyć budzik, który wcale nie jest budzikiem tylko nadchodzącym połączeniem. A ja jestem tak zaspana, że przez przypadek je odbieram. I szybko się okazuje, że to nie jest mój telefon.

— Halo? Jonathan?

Słyszę niepewny damski głos dochodzący z urządzenia i gwałtownie otwieram oczy.

Siadam na łóżku, przez sekundę zastanawiając się, co powinnam zrobić. Skoro już odebrałam tę rozmowę... kultura nakazuje ją kontynuować. Tak przynajmniej twierdziłby facet, który właśnie wchodzi do sypialni z ręcznikiem zawieszonym wokół bioder, a jego szeroka pierś lśni od wilgoci.

Musiał dopiero co wyjść spod prysznica, a ja oczywiście zaspałam, co wnioskuję po jego rozbawionej minie.

Na której jakoś trudno mi się skupić, gdy widzę te perfekcyjnie zarysowane mięśnie brzucha i ścieżkę ciemnych włosków, która prowadzi od pępka ku krawędzi materiału.

A przecież doskonale wiem, co skrywa się pod spodem...

Odpędzając zboczone myśli, zerkam na zegarek, który wskazuje dziesięć po ósmej. Cholera, o dziewiątej powinnam się stawić na śniadanie... Nadal trzymając smartfona w dłoni, w którym po drugiej stronie ktoś oczekuje na odpowiedź zwrotną, przybieram najbardziej profesjonalny ton, na jaki mnie stać i wciągając na twarz niekłamaną skruchę, bo nie miałam zamiaru odbierać rozmów Jonathana, wyrzucam z siebie:

— Dzień dobry, z tej strony sekretarka pana Flinta. Niestety nie mógł podjąć połączenia z powodu telekonferencji... ale proszę poczekać, właśnie skończył i już przekazuję mu słuchawkę...

Zrywam się z posłania i starając się nie wyglądać na winną, szepczę bezgłośne przepraszam i wciskam mu iPhone'a w dłoń, samej kierując się ku łazience.

W tej chwili nie zastanawiam się na tym, że odebrałam jego prywatny telefon, a nie ten służbowy i że jakaś kobieta do niego wydzwania tak rano we wtorkowy poranek. Chociaż ten damski głos wydawał mi się jakiś znajomy...

Mając nadzieję, że nie odwaliłam tej szopki przed Harper lub matką Jonathana, co nie byłoby niczym dziwnym, bo mój mózg nadal jest mocno przymulony i zaspany, szybko pakuję się pod prysznic.

Doprowadzam się do w miarę przyzwoitego stanu używalności w ekspresowym tempie. Totalnie bym sobie przerąbała u Mili, gdybym się spóźniła na targi, gdzie bierzemy udział w wielu interesujących panelach dyskusyjnych i słuchamy przemówień ludzi z branży. Moja szefowa nie znosi niepunktualności. Tak samo jak Jonny.

Wszystkie Nasze Kłamstwa [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz