4. Nieporozumienie

503 34 3
                                    

- Gdzie idziemy?

- Zobaczysz - wyszczerzył się do mnie i zaczął iść jeszcze szybciej. Teraz już prawie biegliśmy.

- Zwolnij, ja nie nadążam! - krzyknęłam i w tym samym momencie nogi mi się poplątały i runęłam na ziemie. Na szczęście Kastiel był szybszy od grawitacji i mnie złapał.

- Ty niezdaro, czasem jednak byś popatrzyła też pod nogi a nie tylko na mnie - powiedział na wpół uśmiechnięty. Jednak ta złośliwość dalej mu została ale muszę przyznać, to jedna z rzeczy, które najbardziej mnie w nim pociągały. Teraz po tym wszystkim co stało się w szkole, czuję, że on też patrzy na mnie inaczej, z uczuciem a tego po Kastielu bym się nie spodziewała.

- Ej! Słuchasz mnie? - machał mi ręką przed nosem, a kiedy na niego popatrzyłam był lekko zaniepokojony.

- Tak, tak, tylko myślałam - odpowiedziałam szybko.

- I jak? - zapytał się uśmiechając się jak wariat.

- Co i jak?- nie wiedziałam o co mu chodzi. Popatrzyłam na drogę. Zaraz, tu nie ma drogi! Stałam na trawie. Pewnie tak byłam pochłonięta moim rozważaniem, że nawet nie zauważyłam kiedy tu przyszliśmy. Obejrzałam się dookoła. Byliśmy na skraju lasu, na polanie. Z 2 metry od nas przepływała piękna rzeczka. Dość duża by dało się w niej pływać.... Zaraz. Spojrzałam na chłopaka. Na twarzy miał złowieszczy uśmiech, od razu domyśliłam się o co chodzi.

- Nawet o tym nie myśl Kastiel, ostrzegam cię - powiedziałam robiąc krok do tyłu.

- No nie bądź taka, mała kąpiel jeszcze nikomu nie zaszkodziła - zrobił krok w moją stronę.

- Nie! Będę miała mokre włosy i makijaż mi się rozmaże. A, i jeszcze będę miała mokre ciuchy a innych na zmianę nie mam - starałam się przemówić mu do rozsądku.

- Wiesz, nie przypominam sobie, żebym tu brał Amber - powiedział robiąc krok bliżej.

- Nie jestem Amber ale nie chcę być mokra - zrobiłam jeszcze jeden krok do tyłu. Nagle zorientowałam się, że zabrakło mi ziemi pod nogami. No pięknie. Runęłam do wody wrzeszcząc przy tym trochę. Gdy już złapałam oddech, zdałam sobie sprawę, że cała jestem mokra: włosy, ciuchy. Spojrzałam na Kastiela, stał na brzegu i prawie turlał się ze śmiechu. Zrobiłam gniewną minę.

- I z czego się tak cieszysz! - krzyknęłam do niego.

- Bo nie musiałem się nawet trudzić, sama załatwiłaś sprawę! Hahaha - znowu zaczął się śmiać. Zrobiło mi się trochę głupio, że ja jestem w wodzie a on nie.

- Przestań w końcu tak rżeć i lepiej chodź tu do mnie !- dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jest tu nawet przyjemnie, woda była bardzo ciepła. Kastiel podszedł do brzegu i zaczął ściągać koszulkę. Zobaczyłam jego klatę, stałam tak w wodzie i gapiłam się jak zahipnotyzowana.

Ściągną spodenki i buty i wszedł do wody. Wreszcie się ocknęłam.

- Cwaniak! - powiedziałam i wyszłam z wody. Pomyślałam, że też ściągnę ciuchy, może wyschną zanim wyjdziemy. Ściągnęłam ,,kostium królika" jak to nazwał Max i weszłam do wody.

- Wiesz co, teraz nie będę mógł mówić, że jesteś płaska - zaczerwieniłam się. Podszedł do mnie i złapał mnie w tali.

- No weź, z królika przebierasz się teraz w buraka? - nie wytrzymałam.

- Kastiel! - krzyknęłam. Zrobił zrezygnowaną minę.

- No dobra, już dobra, sorry.- uśmiechnął się a zaraz potem uszczypną mnie lekko po bokach. Od tego momentu chyba przez trzy godziny siedzieliśmy w wodzie. Chlapaliśmy się, popychaliśmy, całowaliśmy i pływaliśmy. Raz wskoczyłam mu na barana to zaczął biegać w wodzie jak nienormalny i się darł : "Ściągnijcie ze mnie tego robaka, ja mam robaka na plecach! Ściągnijcie go!" a kiedy zaczęłam się z niego śmieć powiedział mi, żeby nie było mi do śmiechu, bo pokazywał tylko jakbym ja się zachowywała, gdybym to ja miała robaka na plecach. Chlapnęłam mu za to wodą i zaczęłam uciekać. Po jakimś czasie wyszliśmy z wody. Kastiel położył się na trawie żeby wyschnąć. Położyłam się na jego ramieniu a on mnie przytulił. Czułam, że jest szczęśliwy, ja też byłam. Leżeliśmy tak pół godziny, w końcu wstaliśmy i zaczęliśmy się zbierać. Gdy byliśmy już ubrani opuściliśmy powoli to przepiękne miejsce. Szliśmy obok siebie. Gadaliśmy o ważnych dla nas rzeczach i o bezsensownych pierdołach. Po paru minutach byliśmy już na drodze prowadzącej do miasta. Po jakimś czasie zauważyłam, że Kastiel sztywnieje. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Maxa. O nie, zapomniałam o naszym spotkaniu! Sprawdziłam godzinę, 16:50. Max podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek, tak jak przed szkołą, tyle, że tym razem niebezpiecznie blisko ust.

Niezwykłe życie SucretteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz