Prolog

2.9K 98 46
                                    

„Na jego nieszczęście to usłyszałam."
Fragment z Prologu.

Przyglądam się sali, która jest większa trzy razy od mojego domu. A to tylko jedno pomieszczenie w tym przeklętym zamku. Dalej nie pojmuję, dlaczego tato przyjaźni się z królem. Wiem, że dzięki temu ma większe poparcie i planuje na niedługo zgłosić swoją kandydaturę na prezydenta USA, ale o mój boże, jak on czasami włazi w dupę temu człowiekowi. Aż do zrzygania. Istnieje wiele innych możliwości, które są... o wiele lepsze od tej, aby zdobyć coś, czego się pragnie.

Chwytam kieliszek z szampanem, który trzyma kelner na tacy. Wygląda, jak posąg. Ma poważną minę i w ogóle się nie rusza. Nie jestem pewna czy oddycha. Ale to już nie mój problem. Upijam spory łyk, czując, że nie przetrwam tej imprezy na trzeźwo. A żeby tego było mało, ojciec przed wyjściem produkował się w moją stronę przed dwie godziny o dobrym zachowaniu.

Umiem się dobrze zachować! Nie wiem, za kogo on mnie w ogóle ma!

Na szczęście nie będę tutaj sama. Moja przyjaciółka również została zaproszona. A w zasadzie to jej rodzice, tak jak moi, ale postanowili, że świetnym pomysłem będzie zabranie swoich córek. Nie wiem tylko po co i na co. Znaczy... Larota jest przeszczęśliwa tym, że zobaczy książęta. Jest w nich zakochana, gdy pierwszy raz zobaczyła ich w gazetach. Ciągle o nich gada i choć bardzo nie chce, jestem na bieżąco z ich życiem prywatnym oraz publicznym.

Dobijam do końca alkohol i odkładam naczynie na jakiś przypadkowy stolik. Odkąd tutaj jestem, co chwilę podchodzę do kelnerów po nowy kieliszek. Po prostu nie mam co innego robić. Wszyscy są sztywni, jakby to był pogrzeb, a nie impreza charytatywna. Myślałam, że po zjedzeniu tortu, wygłoszeniu przemowy i kilku tańcach zrobi się luźniej, ale nie. Wszystko dalej jest identyczne i okropne.

Każda kobieta stara się zachowywać nienagannie, aby któryś z synów króla zwrócił na nie uwagę. Mało nie dostają skrętu kręgosłupa, gdy próbują wypchać piersi i pośladki. Kretynki.

A przecież te dwa rozwydrzone bachory nigdy na nie nie spojrzą. Oni... Właściwie nawet nie wiem, gdzie się podziali. Po przywitaniu gości, gdzieś zniknęli w tłumie, a ja nie mam zamiaru ich szukać. Nie potrzebuję ani ich widzieć, ani słyszeć, a tym bardziej z nimi rozmawiać.

Chwiejnym krokiem ruszam przed siebie, gdy w końcu dostrzegam bar. Tego mi trzeba. Jakiegoś mocniejszego trunku. Szampan już nie jest dobry. Jeszcze jeden kieliszek i zwymiotuję.

Nagle na mój telefon zaczyna przychodzić mnóstwo powiadomień, a po chwili wibruje, dając znać, że ktoś dzwoni. Nie powinnam odbierać. Choć udawałam, że nie słucham, wiem, że tato błagał, abym go nie używała. Ale... To musi być coś ważnego, prawda?

Przygryzam wnętrze policzka, rozglądając się. Nikt na mnie nie zwraca uwagi. Jestem szarą myszką, co jest mi bardzo na rękę. Wyjmuje smartfon z małej torebki — swoją drogą, wyglądam jak jakaś sardynka w puszce. Matka uparła się, abym ubrała gorset oraz jakąś sukienkę, co w ogóle nie jest w moim stylu. Widząc imię przyjaciółki od razu obieram połączenie i przykładam telefon do ucha.

— Gdzie jesteś? O mój Boże, Larota, jak tu sztywno! — niemal piszczę do telefonu, jednak nie na tyle głośno, aby ktoś usłyszał.

— Nie wpuścili nas. — słyszę jej cichy głos i łkanie.

Ona płacze. A ja nie pozwolę, aby mojej cudownej kobiecie, która jest dla mnie kimś więcej niż siostrą, działa się krzywda. Ona jest dla mnie, jak siostra. Znamy się odkąd nauczyłyśmy się chodzić i zawsze stajemy w swojej obronie. Z tą różnicą, że ja jestem w stanie zabić dla niej wszystkich, a ona stara się zawsze rozwiązać to w inny sposób. Mniej... Brutalny. Dlatego tak bardzo się lubimy. Przeciwieństwa się przyciągają.

HE SHOULDN'T BE YOURSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz