27.

956 97 10
                                    

- Dziękuję bardzo, pani Frost. - Kobieta po wyjściu z sali rozpraw przytuliła Peyton. - Przepraszam, to z emocji. Wydawało mi się, że nie da się z nim wygrać, ale udało się pani... - Dodała ocierając łzy spływające po jej policzkach.

- Cieszę się, że sprawiedliwość zwyciężyła. - Prawniczka uśmiechnęła się do kobiety.

- Dobrze, że posłuchałam tego, co pani do mnie mówiła i się nie wycofałam.

To była trudna sprawa, która wymagała od Peyton pociągnięcia za wiele sznurków. Po raz kolejny pomoc jej przyjaciela okazała się niezwykle przydatna. Pani Mills przez lata była ofiarą przemocy, której dopuszczał się jej były już mąż. Kobieta nie tylko doświadczała przemocy psychicznej i fizycznej, ale także ekonomicznej. Od chwili zawarcia małżeństwa kobieta miała calkowity zakaz wykonywania jakiejkolwiek pracy i była zmuszona do zajmowania się domem. Mężczyzna skutecznie zastraszał ją przez lata i całkowicie od siebie uzależnił. Na szczęście, gdy ich dzieci dorosły i każde z nich założyło swoją rodzinę, pani Mills pod wpływem próśb najmłodszej córki zdecydowała się na rozwód. Mężczyzna stosował różne techniki, żeby zatrzymać ją przy sobie, jednak kobieta dzięki wsparciu swoich dzieci i determinacji Peyton nie poddała się. Co więcej, za namową prawniczki zdecydowała się nawet walczyć o alimenty dla siebie. Mills zasiadał w radzie miasta, dlatego robił co mógł, aby nic nie wypłynęło na zewnątrz, bo mogło to zaszkodzić jego nieposzlakowanej opinii. Podkupił nawet kilku świadków, którzy mieli stawiać go przed sądem w jak najlepszym świetle. Na szczęście prawda wyszła na jaw i to, w połączeniu z dowodami, które pomógł Peyton zebrać Tom sprawiło, że pani Mills wyszła dziś z sali sądowej jako strona wygrana.

- Teraz czas najwyższy, żeby zacząć korzystać z życia w pełni, pani Mills. Proszę samej sobie porzadnie wynagrodzić te wszystkie lata.

- Tak zrobię. Jeszcze raz bardzo pani dziękuję.

Peyton po skończonej rozmowie z klientką korzystając z tego, że jest już w sądzie, osobiście dostarczyła dokumenty, które zabrała z kancelarii. Dzięki temu ich goniec nie musiał specjalnie tu jechać.

Wychodząc na parking, prawniczka wyjęła telefon z kieszeni. Zaskoczyła się widząc, że podczas rozprawy Hayley dzwoniła do niej dwa razy i wysłała wiadomość, w której prosiła o pilny kontakt.

Wsiadając do samochodu wybrała numer dziewczyny. Nie chciała zwlekać z telefonem do niej, bo zdążyła już zauważyć, że Hayley w miarę możliwości próbuje nie zwracać się do niej z niczym w godzinach jej pracy.

- Cześć Peyton... - Hayley odebrała bardzo szybko. - Przepraszam, że zawracam ci głowę...

- Nic nie szkodzi. Nie mogłam wcześniej obebrać, bo byłam w sądzie. Rozumiem, że coś się dzieje?

- Tamara przyszła dziś do mnie do biura... - Głos brunetki zdradzał jej zdenerwowanie.

- Czego chciała?

- Wiesz, że ostatnio miałam z nią względny spokój. Nie dzwoniła, nie pojawiała się... Nic zupełnie. Myślałam, że tak już zostanie i zrozumiała, że jej zaczepki nic nie zdziałają. - Hayley głośno wypuściła powietrze. - Dziś jednak postanowiła zaatakować mnie w inny sposób.

Peyton zacisnęła dłoń na kierownicy. - Co ci zrobiła?

- Zaczęła mi grozić, że zniszczy mnie w sądzie i na tym nie skończy, bo ma plan zniszczyć mo życie i pozbawić mnie wszystkiego, co mam.

- Hayley, przepraszam za moje wulgarne słownictwo, ale to co ona mówi to zwykłe pierdolenie głupot. Generuje w twoją stronę groźby, których nie będzie w stanie zrealizować. Termin rozprawy coraz bliżej, więc najwidoczniej z tego powodu próbuje cię złamać.

- Ona twierdzi, że na mnie coś, co sprawi, że stracę wszystko. Podkreśliła, że nie odsprzeda mi udziałów w firmie i całą zagarnie dla siebie. Podobnie z resztą rzeczy, które posiadam.

- Hayley... Czy jej słowa są jakkolwiek zasadne?

- O co pytasz?

- Pytam, czy jest możliwość, że dysponuje jakimiś informacjami, które mogą postawić cię w złym świetle.

- Niczego przed tobą nie ukrywam, Peyton. Nie mam żadnych brudnych tajemnic, których wypłynięcia na światło dzienne bym się obawiała. Jeśli cokolwiek na mnie ma, musiała zapewne postarać się ze spreparowaniem  dowodów na wymyśloną przez siebie historię.

- Czyli nie mamy się czego obawiać. Jeśli twierdzisz, że nic nie ma, nadal stoi na przegranej pozycji i podejrzewam, że jest tego świadoma. Próbuje zrobić jak najwięcej zamieszania, żeby wytrącić cię z równowagi.

Hayley odetchnęła z ulgą. - Przepraszam, że tak spanikowałam, ale zupełnie nie spodziewałam się takiego zachowania z jej strony i strasznie mnie to rozstroiło.

- Nie przepraszaj mnie za to, Hayley. Rozumiem twoje wzburzenie. Mi także zależy na tym, żeby sprawa zakończyła się wyrokiem korzystnym dla ciebie, dlatego dobrze, że mowisz mi o potencjalnych utrudnieniach jakie mogą pojawić się po drodze.

- Dziękuję...

- Termin rozprawy coraz bliżej. Bądź dzielna i wytrzymaj, a resztę zostaw mnie.

- Dobrze, Peyton. Życzę ci spokojnego dnia.

- Trzymaj się, Hayley. - Prawniczka rozłączyła się i rozmasowała skronie. - Pieprzona mąciwoda... - Zirytowana mruknęła do samej siebie i wybrała numer przyjaciela.

- W czym ci mogę pomóc piękna istoto? - Usłyszała głos Toma już po kilku sekundach.

- Tom, powiedz mi, że cokolwiek ruszyło się w sprawie żony Hayley. Ta jebana zdzira zaczyna bezpodstawnie straszyć moją klientkę i wkurwia mnie, że ja nic na nią nie mam. Wiem, że jest zdradziecką suką, ale nie mam na to żadnych dowodów.

- Peyton... Wiem, że ta sprawa nabrała dla ciebie wyższej rangi i ostatnio bardzo z tym przycisnąłem.

- I masz coś? Cokolwiek, co umocni stanowisko Hayley w sprawie?

Tom chrząknął. - Mam coś... - Odpowiedział po chwili.

Peyton poczuła, że ciśnienie jej się podniosło. Po części ucieszyła się, że jest postęp w sprawie, z drugiej zaś strony ogarnęło ją zdenerwowanie. - To powiedz mi, dlaczego dowiaduję się o tym dopiero, gdy dzwonię z pytaniem w tej sprawie?

- Nie spodoba ci się to, co odkryłem. - Tom odpowiedział bardzo spokojnym tonem. Zbyt spokojnym.

- Co znalazłeś? - Dziewczyna miała wrażenie, że żołądek podszedł jej aż do gardła. Znała Toma zbyt dobrze i wiedziała, że to musi być coś poważnego.

- Przyjedź do mnie. Sama zobaczysz...

Prawo przyciąganiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz