Biegłam. Biegłam najszybciej jak potrafiłam. Niestety takie biegnięcie tylko pomoże im w znalezieniu mnie. Wskoczyłam w krzaki, lewą ręką zatykając głęboką ranę na prawym ramieniu. Starałam się oddychać jak najciszej. Zbliżali się, słyszałam ich. Czułam ich zapach. Widziałam ich..
W momencie, w którym odwrócili się do mnie tyłem, rozglądając się, chwyciłam za łuk i napięłam cięciwę. Moja strzała przeleciała na wylot jednego z mężczyzn, a zanim jego martwe ciało upadło, drugi z mężczyzn podzielił los współpracownika. Udało się. Zabiłam ich..
Adrenalina spadała, a mi robiło się coraz ciemniej przed oczami. Widziałam tylko mnóstwo mojej krwi. Wykrwawiałam się. Jedyne co poczułam, to, jak znajome ręce mnie podnoszą.