𝑪 𝑯 𝑨 𝑷 𝑻 𝑬 𝑹 𝟏

209 10 8
                                    

Neteyam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Neteyam

Latając beztrosko nad lasami Pandory, moje myśli skupione były na Judith.
Mojej Judith.
To ona zawsze była tą, która mnie rozumiała.
Ona jedyna, nie postrzegała mnie tylko, jako Pandorańskiego księcia.
Dla niej byłem kimś więcej.
A przedewszystkim, zawsze mogłem być przy niej sobą, nie obawiając się o to, że będę przez nią oceniany.
To właśnie przy niej, byłem po prostu Neteyamem Sully.
Była wyjątkowa.
Przywiązanie do niej sprawiło, że tak naprawdę nigdy nie chciałem odstąpić jej, ani na krok.
Już nie wspominając, o tak brutalnej stracie.

,,Może tak musiało być?"

To powiedział mi mój brat, Lo'ak.
Oczywiście, że mnie to zdenerwowało.
On też bardzo przeżywał jej śmierć, jednak starał się szukać w tym wszystkim, jak najwięcej pozytywów.

Tylko, że w tej sytuacji, nie ma żadnych pozytywów.

Dzień w dzień, zadawałem sobie to samo pytanie.

Dlaczego ona?

Tego typu pytań, było jeszcze wiele.
Jednak im więcej ich sobie zadawałem, tym mniej uzyskiwałem na nie odpowiedzi.
Ból ciągnie się za mną do dzisiaj.
Za to moje łzy, są jak niekończąca się ulewa.

,,Kiedyś ci przejdzie."

To usłyszałem od Leo.

Prawda jest taka, że ból nigdy nie przemija.
Będzie ciągnął się za nami, aż do końca naszych dni na tym świecie.
Nawet, jeśli go zaakceptujemy i się z nim pogodzimy.

,,Braciszku, dlaczego jesteś smutny?"

Zapytała mnie moja mała Tuktirey, której ból częściowo przeminął, jakiś czas po tym, jak poszła do szkoły dla młodziaków Na'vi.
Bardzo mocno skupiła się na szkole, przez co myśli o Judith było w jej przypadku, nieco mniej.
Dlatego też nie dołowały jej, aż tak bardzo jak wcześniej.
Mimo to, każdej nocy budziła się z płaczem, wywołanym przez koszmary.
Dopiero kiedy kładła się obok mnie, a ja obejmowałem ją ramieniem, była w stanie spokojnie usnąć.

,,Spokojnie braciszku, jestem z tobą."

Kiri, codziennie mi to powtarzała.

To właśnie ona, zdawała się najbardziej podtrzymywać wszystkich na duchu i być oparciem, zwłaszcza dla mnie i małej Tuk.
Mimo to sam często widywałem ją, siedzącą samotnie nad naszą zatoczką i w ciszy patrzącą w dal, ze łzami w oczach.
Nawet pewne rzeczy, które najbardziej na świecie kochała robić, nie były w stanie zachęcić jej do tego, aby się uśmiechnęła.

The Mighty Warrior II ~ NeteyamxJudith || AvatarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz