Rozdział 17

508 49 73
                                    

Kiedy wszystkie emocje opadły, nawet te związane z gazetami i telewizją, która ostatecznie się od Tae-hyunga odczepiła po kilku jesiennych miesiącach, nastała zima.

Szaro-stalowe niebo zawisło nas wsią, mróz ścisnął zaoraną ziemię, a słońce tylko od czasu do czasu wyglądało za chmur i raczyło mieszkańców bladymi promieniami na krótką chwilę. Lisica z lisiątkami zaszyła się w lesie. Jej norka zapadła się w ziemi, gdy Tae-hyung zmuszony był skosić kukurydzę i zastanawiał się, czy latem lisica znów się pokaże.

Póki chłód nie doskwierał mu zbyt mocno, przesiadywał wciąż na wpół wyburzonej ścianie Pustku i palił papierosy. Rozmyślał.

JK czasem dzwonił, ale telefon odbierał dziadek. Tae-hyung wciąż nie chciał z nim rozmawiać, choć cierpiał katusze, słysząc jego głos w pogłośnionej do maksimum słuchawce, bo dziadek musiał mieć aparat słuchowy, ale pomimo że teraz pieniędzy mieli dość, bo nagroda, którą dostał Tae-hyung od Burmistrza, za uratowanie wsi była tak wielka, że stać ich było, nawet żeby kupić mu motor, to dziadek wciąż się upierał, że aparat nie jest mu potrzebny i że to zbędny wydatek.

— U nas wszystko dobrze, dziękujemy — mówił do niego za każdym razem, a Tae-hyung siedział na wyremontowanych schodach prowadzących na poddasze i podsłuchiwał. — A co u ciebie? — dopytywał w rewanżu i ta część interesowała Tae-hyunga najbardziej. Głos JK'a jednak tracił na ekscytacji i nie rozumiał słów. Szybko kończył rozmowę, dopytując o... — Tae? — podawał w kwestię dziadek do słuchawki i oglądał się za siebie.

A Tae-hyung chował się głębiej w cieniu poddasza, udając, że wcale nie słucha. Potem JK dzwonił coraz rzadziej. W okolicach Świąt zadzwonił po raz ostatni.

— Tae chyba śpi, nie wiem, ale u niego też wszystko dobrze, życzymy ci wesołych świąt — powiedział dziadek, gdy znów obejrzał się za siebie, a Tae-hyung schował się na poddaszu. — Kupił motor, ale pogoda jest chłodna i rzadko jeździ.

Głos JK'a na krótką chwilę zmienił barwę na podekscytowaną, coś jeszcze mówił, a potem się pożegnali. Wtedy słyszał go po raz ostatni. Znów zaszył się w Pustku i palił. Wraz z kłębami dymu z jego ust wydobywały się tumany pary. Było minus piętnaście stopni, ale on nie radził sobie z kolejnymi emocjami. Tęsknotą, uczuciem bezsilności i chyba nawet po trosze z rozpaczą.

Kolejnych kilka tygodni później, gdzieś na początku lutego, przyszło zawiadomienie z Uniwersytetu, że musi podjąć ostateczną decyzję, czy przyjmuje stypendium i czy zjawi się na uczelni w marcowym naborze. Wybrał się wtedy do pobliskiej wsi na pocztę, żeby odesłać wniosek o rezygnacji. Nie chciał już tego dłużej odwlekać, ale gdy mijał bibliotekę, zatrzymał się na chwilę i zastanowił.

Może mógłbym zajrzeć, co u niego? — zapytał sam siebie i choć miał spore obawy, co mógłby zobaczyć, to nie mógł się powstrzymać. — Przecież nie będzie wiedział.

Pchnął drzwi z ciemnego drewna.

Usiadł przy stoliku z komputerem i za nic w świecie nie umiał sobie przypomnieć hasła do Instagrama, którego założył latem. I kiedy w końcu udało mu się zalogować, za siódmym podejściem, szybko wyszukał jego profil. Przybyło na nim kilka wpisów. Zaczął od wstawionego najwcześniej, czyli tuż po tym, jak wyjechał.

Na zdjęciu była ściana z Pustku, upstrzona kolorowymi słoiczkami, które zawiesił specjalnie na ich randkę, a opis mówił: Nie słyszałem twojego głosu od 77 dni. Śniło mi się, że nie pamiętam, jak brzmiał i obudziłem się w środku nocy. Na szczęście to był tylko sen. Nie sądzę, abym mógł zapomnieć coś tak ważnego, ale ze strachu, że jednak mógłbym, do rana rozmawiałem z tobą w myślach.

Countryside heart || TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz