Rozdział 12. Luca

681 62 13
                                    

Jessamine miała taką panikę wypisaną na twarzy, że w ułamku sekundy postawiło go to w stan gotowości. Wystarczyło, że usłyszał małe, oszołomione sapnięcie i niemal przeskoczył przez stół, żeby się do niej dostać. Dosiadł się do kobiety, delikatnie odbierając laptopa z jej kurczowego uścisku.

To, co zobaczył na ekranie sprawiło, że krew ścięła mu się w żyłach, a potem wręcz eksplodował furią. Wiedział, z czym będzie wiązało się to zlecenie i wielokrotnie miał styczność z wszelkiego rodzaju mową nienawiści, ale to... Przez to, że atak bezpośrednio dotyczył Jessamine, którą zaczynał po ludzku darzyć sympatią, było po stokroć gorsze.

Nie, w gruncie rzeczy nawet najgorszemu wrogowi i pieprzonemu Loesowi by tego nie życzył.

Wzrokiem przebiegł przez wyskakujące powiadomienia, setki wiadomości, piętrzące się w jego oczach multikonta wypluwały z siebie obelżywości oraz groźby śmierci.

Jebana szmuato, skończysz w rowie za takie coś

Gówniara nigdy nie potrafiła pisać, ślepy czy wyposzczony w łóżku ją zatrudniał.

Wyjebałbm ją na czetery baty zeby sie nauczyła gdzie jej miejsce. Nie przy serialu.

Groźby się nie kończyły. A kiedy zaczęły wyskakiwać też mizerne fotomanipki z twarzą Jessamine naznaczoną strzałami po shotgunie, zadecydował, że widzieli wystarczająco dużo. Pospiesznie wylogował ją ze wszystkiego, nawet z programu w którym pisała. Upewnił się, że wszystko zamknął, ale ikona powiadomień na pasku startu nie nadążała, kompletnie przeciążona. Zamknął laptopa z trzaskiem, odłączając ją od wszystkich bodźców.

Jessamine dyszała ciężko, nie płakała ale miała wyraźnie poszarzałą twarz. Luca prewencyjnie sięgnął też po telefon, gdzie również zobaczył zdublowane powiadomienia. Wyłączył wi–fi, usunął wszystkie alerty, a finalnie też wyłączył i komórkę.

Palce kobiety trzęsły się, patrzyła jak odkładał oba urządzenia na stół. Obrócił się w jej stronę i z wahaniem położył dłoń na jej bezwładnej ręce, opartej o udo.

– Przymusowy detoks od social mediów, wybacz, Amorku – mruknął ciężko, przepraszającym tonem.

Powoli przytaknęła, wolną dłonią zaś potarła twarz. Oddech miała przerywany, ale powoli wracał do normy i to go cieszyło. Jakiekolwiek oznaki paniki, jakie przed chwilą jeszcze wykazywała, z wolna zanikały.

– Wszechświat daje znaki przeciwko prokrastynacji – zdobyła się na drżący uśmiech.

Sprawił, że zapragnął ją przytulić – mocno, gwałtownie. Wiedział, że nie powinien przekraczać tej granicy i ledwo się powstrzymał.

– Mogę pożyczyć ci swój sprzęt, jeśli chcesz dokończyć myśl – zaproponował łagodnie. – Albo pójdziemy do gabinetu.

Zrobiła zbolałą i na poły przepraszającą minę. Ścisnęła jego palce, nie wykonała też żadnego ruchu, żeby uwolnić swoją dłoń. Wręcz przeciwnie, zrobiła coś niebywale hipnotycznego – splotła ich palce razem i kciukiem zaczęła gładzić jego skórę.

– Dziękuję, ale chyba jestem zbyt roztrzęsiona, żeby napisać teraz poprawnie chociażby słowo wieczerza – prychnęła niewesołym śmiechem. – Boże, a co z danymi? Czy ktoś znowu wykradł...

Głos ugrzązł jej w gardle, nagle poblask łez pojawił się w oczach kobiety. Zamrugała gwałtownie odganiając je, przełknęła też mocno ślinę jakby znalazła się na granicy wytrzymałości.

Winning show. W niebezpieczeństwie [+18]✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz