14 Liv

16 3 2
                                    

LIV


Było mi szkoda Sebastiana. Spławiłam go, odrzuciłam, a widać było, że mu zależało. Jednak czułam, że dobrze zrobiłam. Gdybym nie posłuchała głosu Boga i postanowiła zacząć spotykać się z chłopakiem mogłoby z tego wyjść coś niedobrego i nieoczekiwanego. Różnie bywa. Mogłabym bardziej zacząć interesować się nim, a przestać skupiać się na sprawach wiary. Na szczęście Bóg dał mi poznać co jest dla mnie dobre. Dla Sebastiana zresztą też. Na pewno znajdzie bardziej odpowiednią dziewczynę niż ja i będzie szczęśliwy, a o mnie już pewnie zapomniał.


W głębi serca cieszyłam się z wypełniania Bożej woli. Nie chciałam Go NIGDY zawieźć chociaż oczywiście czasami upadałam , jak każdy. Ale ja nie chciałam być jak każdy. Chciałam zostać wierną sługą i zarazem przyjaciółką i córką Pana. Tylko to dodawało mi otuchy.


Wróciłam do domu po Pismo Święte i wyszłam na podwórko. Przed zagłębieniem się w lekturze odmówiłam krótką, ale treściwą modlitwę. Otworzyłam Biblię na chybił trafił i trafiłam na fragment z dwunastego rozdziału listu do Rzymian :,, Miłość niech będzie bez obłudy! Miejcie wstręt do złego, podążajcie za dobrem! W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi! W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie! Nie opuszczajcie się w gorliwości! Bądźcie płomiennego ducha! Pełnijcie służbę Panu! Weselcie się nadzieją! W ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie - wytrwali! Zaradzajcie potrzebom świętych! Przestrzegajcie gościnności! Błogosławcie tych, którzy was prześladują! Błogosławcie, a nie złorzeczcie! Weselcie się z tymi, którzy się weselą, płaczcie z tymi, którzy płaczą. Bądźcie zgodni we wzajemnych uczuciach! Nie gońcie za wielkością, lecz niech was pociąga to, co pokorne! Nie uważajcie sami siebie za mądrych!" (Rz 12 6-16)


Trafiłam na piękny fragment, jeden z moich ulubionych. Bardzo wczułam się w te słowa i nie czytałam tylko oczami, ale też sercem. Piękne słowa wyryte w sercu na wieki.


Taka właśnie chciałam być. gorliwa, bez obłudy, dobra... Z każdym słowem czułam się połączona, wiedziałam, że słowa te są skierowane do wszystkich, a jednak tak niewielu chce pojąć tak piękne słowa. Większość nawet ich nie słyszała. To przykre, że ludzie odrzucają coś co jest tak wartościowe i piękne. Porzucają Boga czyli miłość, nadzieję, życie i szczęście. Nawet nie zdając sobie z tego sprawy pogrążają się w coraz większej ciemności i nędzy. Bo nie rzeczy materialne są ważne tylko skarby duchowe. Nawet nie wiedza i zdolności, tylko WIARA, NADZIEJA i MIŁOŚĆ.


Z pieśnią uwielbienia w sercu i uśmiechem na ustach wróciłam tanecznym krokiem do domu i zajęłam się przygotowaniami do obiadu.



^^^


- Mamy dla ciebie niespodziankę Liv. - Powiedziała mama przy kolacji.


- Jaką? - Zapytałam z zaciekawieniem, bo zawsze lubiłam niespodzianki.


- Z tego względu, że masz dobre oceny, pomagasz w domu, jesteś uczynna i pomocna chcemy dać ci prezent. Wykupiliśmy ci wycieczkę do Londynu. Odpoczniesz, rozerwiesz się... Wiem, że sobie sama poradzisz.


Wszystkie oczy skierowane były na mnie. Oczy rodziców były wypełnione miłością i radością, a oczy mojego rodzeństwa odzwierciedlały zdziwienie, zazdrość i nienawiść.


A ja? Ja byłam przede wszystkim bardzo zaskoczona...


- Ale ja... Nie mogę. Przecież mam szkołę, a poza tym nie zasługuję. - Odparłam zdezorientowana.


- Wycieczka zaplanowana na wakacje więc niczym się nie przejmuj. Z nas wszystkich to ty najbardziej zasługujesz na wyjazd. - Powiedział tata. Widząc oburzenie na twarzach mojego rodzeństwa dodał - Jeśli zasłużycie to też dostaniecie prezent. Jak na razie nie widzę zaangażowania z waszej strony.


- Czyli wszystko załatwione. - Podsumowała mama i zaczęła zbierać brudne naczynia ze stołu.

Na rozstaju drógOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz