Trzy tygodnie mojego pobytu w bazie wojskowej Trew, należały do najbardziej monotonnych w moim życiu. Codziennie rano uczęszczałam na zajęcia pani admirał, a popołudniu chodziłam na zaplanowane treningi Iosue. Co każdą wolną niedziele odwiedzałam swoich bliskich, z którymi nie mogłam spotykać się na co dzień.
Dziś zamierzałam zacząć od Jany, dlatego też ominęłam szerokim łukiem wielką sale, w której posiłkowali się żołnierze i udałam się do części szpitalnej budynku. Przechodząc przez złącze weszłam na najwyższe piętro, gdzie znajdowały się prywatne pokoje pacjentów.
Przyjaciółka została poddana rehabilitacji, oraz stymulacji nerwów po utracie czucia w swojej prawej dłoń. Teneritas czuł się winny tego, że nie mógł uratować jej kończyny, przez co wykupił dla Jany miejsce w placówce i samodzielnie zajmuje się jej leczeniem. Gdyby nie jego pomoc przyjaciółka zostałaby przeniesiona do strefy niższości, gdyż dla protektora Trew dziewczyna z niepełnosprawnością nie ma żadnej wartości.
Ze względu na to, iż chłopak pochodzi z bardzo szanowanej rodziny lekarzy i już w młodym wieku osiągał wiele sukcesów medycznych wierzyłam, że jest szansa na to aby przyjaciółka wróciła do zdrowia.
Nie pukając otworzyłam drzwi z numerem cztery, wywołując przy tym przeciąg w pokoju. Jana już z samego rana próbowała wyprowadzić Teneritasa z równowagi, rzucając w niego książką.
- Znowu przynosisz mi denny romans? Jeśli chcesz umilić mi czas siedząc w tym pokoju, lepiej przynieś jakiś kryminał albo thriler.
Chłopak roześmiał się łapiąc lecący w jego kierunku przedmiot.
- Robisz postępy bo prawie trafiłaś mnie w głowę. Ciesze się, że twoja niedominująca ręka jest już tak sprawna.
Jana posłała mu groźne spojrzenie, które ustąpiło gdy tylko ujrzała mnie za jego plecami.
- Gene! - powiedziała uradowana.
- Miło widzieć, że się dogadujecie - rzuciłam ironiczne, uśmiechając się przy tym ciepło. Obserwuje te dwójkę już od dobrych dwóch tygodni i jest to dla nich całkowicie typowe zachowanie.
- Miło cię znowu widzieć Gene - Teneritas zaczął szukać czegoś w kieszeniach swojego białego fartucha. - Iosue poprosił mnie abym przygotował ci trochę maści - Podał mi plastikowy pojemnik i dodał: - To na twoje siniaki.
- Bardzo dziękuje, na pewno się przyda. Ślady po jego kopniakach i uderzeniach nie schodzą tak łatwo z mojego ciała.
- Na pocieszenie mogę ci powiedzieć, że i dla niego musiałem trochę przygotować. Warto wiedzieć, że nie lubisz być dłużna - jego żartobliwy ton głosu sprawił, że się zaśmiałam.
- Muszę zając się innymi pacjentami, dlatego zostawię was same.
Młody mężczyzna wyciągnął trzy długie igły z ręki Jany, które od dłuższego czasu tkwiły w jej nerwie.
- Bądź grzeczna i weź wszystkie swoje leki - powiedział zuchwale do przyjaciółki.
Jana już miała sięgnąć do poduszki, by uderzyć nią chłopaka, ale ten zabrał ją nim ta zdążyła jej dotknąć.
- Nienawidzę cię - oznajmiła ze złością na co on odpowiedział triumfalnym uśmieszkiem.
- Wpadnę za godzinę na dalszą rehabilitacje - rzucił zadowolony na odchodne.
Odprowadziłam go wzrokiem i powiedziałam rozbawionym głosem:
- Jeśli będziesz rzucać książką w swojego lekarza, to nigdy nie wyjdziesz z tego pomieszczenia.
CZYTASZ
Integrum II
Science FictionGene po dotarciu do samozwańczej stolicy, musi zmierzyć się z trudnym wyzwaniem przygotowanym przez protektora tego miasta. Stawką jest życie jej bliskich i przyszłość Michała. Czy uda jej się uratować swoją rodzinne? I jakie trudności napotka na s...