Rozdział II

12 3 0
                                    


Tak jak powiedziała admirał tego ranka bezzwłocznie udałam się do biura Faustiny. Wyszłam z windy i ruszyłam korytarzem prosto do celu.

- Dziś jest w złym humorze.

Podskoczyłam w miejscu słysząc znajomy męski głos. Chłopak nadgryzł czerwone jabłko swoimi nieskazitelnie białymi zębami, po czym z zaciekawieniem w oczach podszedł do mnie.

- Umbra, możesz przestać się zakradać!?- powiedziałam stanowczo.

- Gdy przestane to robić, to nie będę mógł widzieć twojej przestraszonej miny - powiedział zuchwale przeczesując swoje roztrzepane blond włosy

- W takim razie od tej pory będę chodzić z torbą na głowie.

Próbowałam zignorować go odwracając się w stronę drzwi, ale zawahałam się przez zadzwonieniem do nich, przypominając sobie jego słowa. Odwróciłam się w stronę windy by zadać mu pytanie, ale Umbry już nie było. Westchnęłam rozczarowana. Mogłam się tego po nim spodziewać. Skąd się on w ogóle za mną pojawił, skoro jest tu tylko korytarz i winda?

Nie znałam za dobrze Umbry. Jest najbardziej tajemniczą osobą w całym Trew, która lubi znikać na długi czas i pojawiać się znikąd. Z wypowiedzi rożnych osób wywnioskowałam, że pracuje on dla Faustiny. Uważam, iż Umbra jest jej oczami i uszami przebywając w różnych sferach miasta. Choć on sam twierdzi, że zajmuje się tylko sprawami cywilnym.

Jest starszy ode mnie może o pięć lat, ale brak mu powagi, dlatego wątpię aby zajmował się ważnymi sprawami jak potrzebami ludzi czy ich bezpieczeństwem.

Wzięłam głęboki wdech i nacisnęłam przycisk dzwonka.

- Kto tam? - Usłyszałam szorstki głos pani protektor.

- To ja, Gene – powiedziałam przełykając głośno ślinę.

Drzwi automatycznie otworzyły się zaraz po mojej wypowiedzi. Faustina nie oderwała swojego wzroku od papieru na którym pisała.

- Usiądź proszę - powiedziała stanowczo.

Nie śmiałam się jej sprzeciwić. Czekałam grzecznie aż skończy wykonywać swoją czynność i przejdzie do mojej osoby.

Odłożyła pióro w wyznaczonym miejscu i wyprostowała się na skórzanym, zielonym jak jej oczy fotelu.

- Nasza czwórka dwa dni temu zadecydowała o twojej sprawie.

Obdarzyła mnie surowym wzrokiem, a ja w napięciu wyczekiwałam tego co zaraz powie.

- Ze względu na twoje wspaniałe i nadnormalne wyniki, zadecydowałam się na to, aby już teraz przydzielić cię do oddziału Supra.

Chciałam się ucieszyć, ale jej chłodny ton głosu i harda postawa trzymała mnie mocno przy ziemi. Znałam już trochę Faustine i wiedziałam, że zaraz powie o haczyku.

- Maria poparła moje zdanie. Dlatego na zajęciach z admirał przejdziesz test, który zadecyduje o tym czy moja decyzja była słuszna. Ostateczne zdanie w tej sprawie i tak należy do Iosue. To jego oddział więc się w nim rządzić nie będę. Na pewno i on przygotuje coś dla ciebie po powrocie. Jednak jeśli nie zdasz testu Marii, to nawet nie ma potrzeby aby zawracać mu tym głowy. Wszystko zostawiam w twoich rękach Gene z Millbork, możesz odejść. - Streściła krótko i ruchem ręki wyprosiła mnie z pomieszczenia, nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć.

Po tej rozmowie czułam się trochę zagubiona w swoich odczuciach. Starałam się nie myśleć o tym za wiele, by nie zamartwić się tą sytuacją. Po mniej-więcej czterdziestu minutach stałam już przed swoim trenerem w sportowym ubiorze.

Integrum IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz