Minęła doba od wojny z ludźmi Kadakru. Wszyscy mimo szczęścia z powodu zwycięstwa wciąż nie czuli się bezpiecznie. Brali pod uwagę, że to prawdopodobnie nie jest jeszcze koniec, a Kadakru może zaatakować ponownie. Tym razem Sengakru nie mieli już materiałów na bomby i miny. Mieli jedynie ostrza i amunicje, której w każdym wypadku nie ma wystarczającej ilości. Strach przed atakiem wzrastał, a Lexa starała się temu zaradzić treningami i swoją typową metodą motywacji. Lexa dzisiejszego wieczoru zwołała zebranie w holu głównym. Stanęła po środku rozglądając się po obozowiczach.
- Wygraliśmy bitwę. Ale nie możemy przejść obojętnie koło spraw, które w trakcie miały miejsce w jej czasie. Murphy... Zawartości butelki, którą piłeś wraz z Hope nie była wódką... Okłamaliście nas i zaryzykowaliście pijąc herbatę halucynogenną waszego kolegi Jaspera. Jednak nie mogę Cię ukarać... spełniłeś później swoje obowiązki wzorowo. Twoją karą będą wyrzuty sumienia... Twoja dziewczyna oberwała przez twoją głupotę. Oby to się nie powtórzyło- mówiła, a Murphy skinął głową chcąc podziękować- Dodatkowo Kadakru nie poddali się. Możliwe, że zaatakują ponownie, a my musimy być gotowi. Bomby prawie się już skończyły, min już nie mamy. Zostaje amunicja i walka wręcz. Będziemy ćwiczyć tak ostro, że w ciągu dwóch dni staniecie się wojownikami... Co do wart. Dwie osoby, przy oknie, jedna przy drzwiach- dodała, ustawiając członkom warty, a chwilę później do holu głównego wolnym i bolesnym krokiem weszła Clarke, która została od razu przywitana przez Lexe- Powinnaś leżeć i odpoczywać- powiedziała srogim tonem głosu.
- Nie mogę. Nie wiemy czy to koniec wojny- odparła opierając się o ścianę.
- Tym bardziej powinnaś odpoczywać póki możesz- stwierdziła, a następnie powtórzyła Clarke to samo co mówiła członkom Sengakru. Blondynka słysząc o ułaskawieniu Murphy'ego i Hope przypomniała sobie moment, w którym Lexa ułaskawiła ją po zabiciu swojego ukochanego Finna. Komandor spojrzała ponownie na członków klanu- Octavia, Diyoza i Jordan mają wartę... wracają na swoje miejsca, a Ci którzy mają wolne mogą dzisiaj odpocząć. Od jutra zaczynamy ciężkie treningi do pierwszej kropli krwii- stwierdziła, a jak powiedziała tak się stało. Członkowie oddalili się, a Lexa i Clarke poszły wspólnie z Raven, Gaią i Helią do swojego pokoju. Lexa wchodząc do pokoju, zapaliła swoje świeczki, a następnie poszła do kąpieli. Chwilę po niej weszła Clarke, która użyła perfumu partnerki. Kładąc się do łóżka komandor odczuwa swój zapach i uśmiecha się- Jesteś złośliwa- stwierdziła wciąż uśmiechając się, a Clarke odwzajemniła uśmiech. Następna do kąpieli poszła Gaia, a pozniej Raven, a na koniec Helia kładąca się kocem Raven, która kątem oka co chwilę wpatrywała się jasno niebieskie oczy byłej komandor. Były takie czułe i delikatne, a Raven wciąż nie potrafiła uwierzyć, że ona była komandorem. Każdy inny komandor jakiego widziała był pozbawiony uczuć, ich wzrok był zwykle pusty i ponury... Anya... Luna... Kadir... I nawet Ontari, która dopiero dążyła do władzy. Wzrok Helii i samo jej zachowanie uważała za najdelikatniejsze i najczulsze. Wkrótce Helia spojrzała na Raven, a ich wzrok napotkał się. Wzajemnie uśmiechnęły się w swoją stronę, a gdy poczuły, że robi się niezręcznie, przykryły się kocem i poszły spać. W tym samym czasie Murphy rozmawiał z Hope. Było mu głupio, lecz ona zapewniała, że nic się nie stało i sama się zgodziła. Stwierdziła, że również jest temu winna chcąc przepędzić jego poczucie winy. Murphy wyciągnął z szuflady pierścionek, który zrobił jeszcze przed wojną. Był zrobiony z czarnego kamienia.
- Zrobiłem to przed wojną... Pierścionek przeprosinowo zaręczynowy- oznajmił wsuwając go na jej palec i spoglądając zmartwionymi oczami na nią. Hope uśmiechnęła się i dała chłopakowi buziaka w usta przytulając się do niego
- Dziękuję- odparła- Nie zadręczaj się tym co się stało w trakcie wojny Murphy... Musimy odpocząć- dodała gasząc lampkę przy szafce nocnej.
CZYTASZ
The 100~ Płomień Komandorów
Adventure~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Od miesiąca Clarke Griffin zauważa dziwne, niekontrolowane zachowanie płomienia komandorów. Doświadcza również przerażających snów, przez które jest na wyczerpaniu. Clarke boi się, że ostateczne starcie było tylko początkiem...