33. Żuk przyparty do ściany.

25 5 0
                                    

Odpowiedź na moje pytanie przyszła z samego rana następnego dnia. Kiedy przybył Prorok Codzienny, rozprostowałam go, gapiłam się przez moment na pierwszą stronę i wydałam z siebie taki wrzask, że wszyscy w sąsiedztwie spojrzeli na mnie.

— Co? — spytali razem Pansy i Blaise oraz Henry.

Zamiast odpowiedzieć, rozpostarłam przed nimi gazetę na stole i wskazałam na dziesięć czarno białych fotografii, które wypełniały całą pierwszą stronę. Dziewięć z nich przedstawiało twarze czarodziejów, a dziesiąta czarownicy. Niektórzy z ludzi na fotografiach drwili cicho, inni stukali palcami w ramki swoich zdjęć, wyglądając przy tym bezczelnie. Każde ze zdjęć opatrzone było nazwiskiem i opisem zbrodni, za którą ta osoba została zesłana do Azkabanu. Antonin Dolohov głosił podpis pod czarodziejem o wydłużonej, białej i pokrętnej twarzy, który uśmiechał się do mnie, skazany za brutalne morderstwo Gideona i Fabiana Prewettów. Algernon Rookwood, oznajmiał podpis pod dziobatym mężczyzną o tłustych włosach, który nachylał się w kierunku krawędzi swego zdjęcia, wyglądając na znudzonego, skazany za ujawnianie sekretów Ministerstwa Magii Sami Wiecie Komu. Ale mój wzrok przyciągnęło zdjęcie czarownicy. Jej twarz wyskoczyła na mnie w chwili, gdy zobaczyłam stronę. Miała długie, ciemne włosy, które na zdjęciu wyglądały na nieuczesane i rozwichrzone, chociaż wcześniej widziałam je gładkie, grube i błyszczące, podobne łudząco do moich własnych. Wpatrywała się we mnie przez mocno przymknięte oczy, na jej cienkich ustach jawił się pogardliwy, bezczelny uśmiech. Podobnie jak mój ojciec, zachowała ślady świetnego wyglądu, ale coś, być może Azkaban, zabrał większość z jej urody. Bellatrix Lestrange, skazana za torturowanie i stałe ubezwłasnowolnienie Franka i Alicji Longbottom. Spojrzałam na nagłówek nad zdjęciami.

MASOWA UCIECZKA Z AZKABANU MINISTERSTWO OBAWIA SIĘ, MASOWEJ PANIKI PO UCIECZCE DAWNYCH ŚMIERCIOŻERCÓW.

Ministerstwo Magii ogłosiło ostatniej nocy, że miała miejsce masowa ucieczka z Azkabanu.
Rozmawiając z reporterami w swoim prywatnym biurze, Korneliusz Knot, Minister Magii, potwierdził, że dziesięciorgu najlepiej strzeżonych więźniów udało się zbiec wczoraj we wczesnych godzinach wieczornych i że poinformował już mugolskiego premiera o niebezpiecznej naturze tych osobników.
«
Znajdujemy się niestety w tej samej pozycji, w jakiej byliśmy przed dwoma i pół roku, kiedy zbiegł oczyszczony już Syriusz Black» — powiedział Knot ostatniej nocy. «I nie myślimy, że te dwie ucieczki są ze sobą powiązane. Ucieczka tych rozmiarów sugeruje pomoc z zewnątrz, a musimy pamiętać, że naśladowców nieujętych, co jest kwestią czasu — nie brakuje. Wydaje nam się prawdopodobne, że te osoby, zostały wsparte przez nowego samozwańczego przywódcę lub jednego z popleczników. Jednakże robimy wszystko, co w naszej mocy, by otoczyć przestępców i błagamy magiczną społeczność o pozostawanie w czujności i ostrożności. Pod żadnym pozorem nie powinno się zbliżać do żadnej z tych osób»".

— No i masz, Cassie — odezwała się przejęta strachem Pansy. — To dlatego był taki szczęśliwy ostatniej nocy.

— Nie wierzę... — warknął Blaise — Knot nadal ślepy? Nadal nie widzi problemu?

— A jakie ma inne wyjście? — spytałam gorzko. — Z trudem przychodzi mu powiedzenie „Sorry, wszyscy, Dumbledore ostrzegał mnie, że to może się wydarzyć, strażnicy Azkabanu przyłączyli się do Lorda Voldemorta i teraz najgorsi poplecznicy Voldemorta też wydostali się z więzienia". To znaczy, wiecie, on spędził przecież ostatnie sześć miesięcy na rozpowiadaniu wszystkim, że Harry i Dumbledore są kłamcami, prawda?

Otworzyłam gazetę i zaczęłam czytać doniesienia wewnątrz, podczas gdy Pansy rozejrzała się po Wielkiej Sali. Po chwili także spojrzałam i nie mogłam zrozumieć, czemu moi koledzy, uczniowie nie wyglądali na wystraszonych, albo przynajmniej nie rozmawiali o tej potwornej informacji z frontowej strony, ale bardzo niewielu z nich dostawało codziennie gazety tak jak ja. Byli tu tak sobie wszyscy, rozmawiając o pracach domowych, Quidditchu i Bóg wie, jakich jeszcze bzdurach, kiedy na zewnątrz tych murów dziesięciu kolejnych Śmierciożerców dołączyło do szeregów Voldemorta.
Zerknęłam na stół nauczycielski. Tam to co innego: Dumbledore i profesor McGonagall pogrążeni byli w głębokiej dyskusji, oboje wyglądali nadzwyczaj poważnie. Profesor Sprout rozłożyła Proroka przed butelką ketchupu i czytała frontową stronę z taką koncentracją, że nie zauważała, jak żółtko delikatnie ścieka jej na kolana z tkwiącej nieruchomo w powietrzu łyżeczki. W międzyczasie na dalekim końcu stołu profesor Umbridge dziobała w swoim naczyniu z owsianką. Chociaż raz jej obwisłe, ropusze oczy nie omiatały Wielkiej Sali w poszukiwaniu źle zachowujących się uczniów. Skrzywiła się, przełykając jedzenie i co chwilę rzucała wrogie spojrzenia w górę stołu, w stronę, gdzie Dumbledore i McGonagall rozmawiali z takim przejęciem. Znów zaczęłam czytać.

— O mój... — odezwałam się ze zdumieniem, nadal wpatrując się w gazetę.

Ślizgonka z wyboru 5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz