35. Tajemnica Henrego. Wspomnienie Snape'a. Odwołanie profesor Trelawney.

16 3 0
                                    

W poniedziałkowy poranek weszliśmy do Wielkiej Sali na śniadanie dokładnie w tym samym momencie, co pocztowe sowy. Nie byłam jedyną osobą wyczekującą niecierpliwie na Proroka Codziennego. Niemal wszyscy spragnieni byli kolejnych informacji o zbiegłych Śmierciożercach, którzy pomimo wielu doniesień o ich zauważeniu, nadal nie zostali schwytani. Odebrałam gazetę od sowy i z zapałem rozwinęłam ją. Henry nalewał sobie w tym czasie sok pomarańczowy. Siedział po mojej lewej stronie Cassie, Pansy po prawej a obok niej Blaise i Draco.

— Coś ciekawego?— spytał bez entuzjazmu, odsuwając swój sok pomarańczowy i nachylając się do mnie.

Przy stole Gryffindoru, tuż na wprost Harry'ego wylądowało jakieś dziesięć sów, skrzecząc, pohukując i trzepocząc skrzydłami. Zlatywały się jednak kolejne i teraz spora część szkoły gapiła się na niego.

— Co jest grane? — spytała w zdumieniu Pansy.

— Myślę, że wiem, co to znaczy — powiedziałam, gdy obok mnie wylądowała sowa z owiniętą w papier gazetą Zwodnik.

— Zwodnik! Wywiad — powiedziała głośno Pansy.

Pokiwałam głową i rozwinęłam gazetę, wszyscy przyjaciele nachylili się bliżej. Na okładce ujrzeliśmy Harry'ego i duży napis.

HARRY POTTER W KOŃCU PRZEMAWIA:
PRAWDA O TYM, KTÓREGO IMIENIA SIĘ NIE WYPOWIADA
I O NOCY, KTÓREJ POWRÓCIŁ.

Przewróciłam kilka kartek, gdy Pansy szturchnęła mnie, patrząc przed siebie, spojrzałam więc i ja. Tuż za Gryfonami stała Umbridge.

— Czuję kłopoty — powiedział Henry.

Patrzyliśmy, jak chwilę rozmawia z nimi, łapie gazetę od Harry'ego, coś mówi i odchodzi dumnym krokiem, przyciskając Zwodnika do swej piersi, odprowadzana wzrokiem wielu uczniów.
Nim minęła połowa poranka, po całej szkole pojawiły się ogromne ogłoszenia. Nie tylko na tablicach ogłoszeń domów, ale również w korytarzach i w klasach.

Z POLECENIA WIELKIEGO INKWIZYTORA HOGWARTU

Każdy uczeń przyłapany na posiadaniu magazynu Zwodnik
zostanie wyrzucony ze szkoły.
Powyższe rozporządzenie pozostaje w zgodzie z Dekretem Edukacyjnym Numer Dwadzieścia Siedem.
Podpisano: Dolores Jane Umbridge, Wielki Inkwizytor.

Z jakiegoś powodu za każdym razem, gdy zauważałam, jedno z tych ogłoszeń uśmiechałam się z zadowoleniem.

— Z czego tak dokładnie się cieszysz? — spytał Henry.

— Och Henry, nie rozumiesz? — westchnęłam. — Jeśli istnieje jedna jedyna taka rzecz, którą mogła zrobić, aby zapewnić, iż wszyscy bez wyjątku w całej szkole przeczytają wywiad Harry'ego, to właśnie zakazać czytania go!

I wyglądało na to, że mam całkowitą rację. Chociaż Henry nigdzie w szkole nie zobaczył ani kawałka Zwodnika, to w całym zamku wszyscy zdawali się cytować ten wywiad. Słyszałam, jak szepczą o nim w rządkach przed klasami, jak dyskutują o tym w czasie lunchu, na dziedzińcu, w toaletach, a i z tyłu na lekcjach. Henry z kolei doniósł, że w jego roku też wszyscy szepczą między lekcjami i na nich, gdy tylko nie ma Umbridge.

— Parę osób mnie nawet pytało o Harry'ego oczywiście wiedzą, że ja cię znam, a Ty jesteś jego kuzynką, więc zarzucili mnie pytaniami — opowiadał Henry z błyszczącymi oczami — i wiesz, myślę, że oni wierzą, naprawdę. Nawet Liam Smith z Ravenclaw'u! Myślę, że w końcu ich przekonaliście!

— Ciii! Jeśli już, to Harry, nie ja. A kim jest Liam Smith z Ravenclaw?

— Yyy... taki jeden, mam z nim wróżbiarstwo i zielarstwo no i coś tam jeszcze.

Henry coś skrywał, więc nie chcąc naciskać, delikatnie skomentowałam, licząc jednak, że powie coś więcej.

— Rozumiem, fajnie, że masz i nowych kolegów.

— Nie, znaczy tak, tylko kolega...

— Henry wszystko ok?

— Tak, znaczy nie, ale nie chcę tu o tym rozmawiać.

— Jasne, nie ma problemu, jak coś to zawsze możemy pogadać, gdy będziesz chciał — uśmiechnęłam się — ale teraz spadam na parter, bo pierwszaki coś kombinują — wskazałam na grupkę chłopaków i zbiegłam po schodach.

W międzyczasie profesor Umbridge przechadzała się po szkole, zatrzymując losowo uczniów i żądając, by wywrócili książki i kieszenie. Wiedziałam, że szuka egzemplarzy Zwodnika, ale uczniowie zawsze byli kilka kroków przed nią. Strony z wywiadem Harry'ego zostały zaczarowane tak, by przypominały wypisy z książek, gdy czytał je ktoś inny niż ten, kto je zaczarował, albo wymazywały się magicznie do czysta, do czasu aż czarujący sam zechciał, by pojawiły się ponownie. Wkrótce wyglądało na to, że każda jedna osoba w szkole przeczytała wywiad.
Nauczycielom oczywiście na mocy Dekretu Edukacyjnego Numer Dwadzieścia Sześć nie wolno było wspominać wywiadu, ale i tak znaleźli swoje sposoby na wyrażenie swoich uczuć na jego temat. Profesor Sprout nagrodziła Gryffindor dwudziestoma punktami, kiedy Harry podał jej konewkę. Rozpromieniony profesor Flitwick wcisnął mu pudełko piszczących cukrowych myszy na koniec lekcji Zaklęć, powiedział:

— Ciii!

I odszedł pospiesznie. A profesor Trelawney wybuchnęła histerycznym szlochem w czasie lekcji Wróżbiarstwa i oznajmiła przerażonej klasie i pełnej dezaprobaty Umbridge, że Harry'ego nie spotka mimo wszystko przedwczesna śmierć, ale dożyje bardzo podeszłego wieku, zostanie Ministrem Magii i będzie miał dwanaścioro dzieci.
Jeśli coś więcej było potrzebne, aby dopełnić szczęście moje i Harry'ego, to była to reakcja Crabbe'a i Goyle'a. Zobaczyliśmy ich później popołudniem tego dnia, jak rozmawiali ze sobą szeptem w bibliotece. Był z nimi cherlawy chłopiec, który jak szepnęłam Harry'emu i Hermionie, nazywał się Teodor Nott ich kumpel, ale bardziej kumpel Draco niż tych dwoje. Zerkali na Harry'ego, kiedy przeglądał półki w poszukiwaniu książki, której potrzebował, na temat częściowego znikania. Obaj zerkali na nich groźnie. Harry i ja wiedzieliśmy doskonale, dlaczego zachowują się w ten sposób, wymieniliśmy ojców ich wszystkich jako Śmierciożerców.

— A najlepsze jest to — wyszeptała rozradowana Hermiona, kiedy opuściliśmy bibliotekę — że nie są w stanie ci zaprzeczyć, bo nie mogą się przyznać, że czytali artykuł!

Na domiar tego wszystkiego Luna powiedziała Harry'emu przy kolacji, że żadne wydanie Zwodnika nigdy nie sprzedało się szybciej. Co więcej, właśnie trwał dodruk.
Wieczorem miałam dobry nastrój, siedziałam jako jedna z nielicznych w pokoju wspólnym, wiele osób unikało teraz mnie cóż, przynajmniej ci, którzy nie sympatyzowali z Harrym, a było ich całkiem sporo.

Siedziałam razem z przyjaciółmi, Pansy siedziała na kolanach Blaise'a i szeptali o czymś, śmiejąc się co chwilę, Henry i ja siedzieliśmy obok, jego głowa leżała na moim ramieniu.

Ślizgonka z wyboru 5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz