~21~

45 5 0
                                    

Spędziłam z Erykiem jeszcze tak z 5 godzin. Jest on świetnym rozmówcą.

- Dziękuję za mile spędzony czas- powiedziałam.

- O nie. To ja dziękuję- jaki on ma zniewalający uśmiech.

- To ja już będę wracać.

- Mogę chociaż wiedzieć ile masz kilometrów do domu?- zapytał.

- Oczywiście. Mam tak z około 30 kilometrów. No to do zobaczenia- miałam już zamiar odchodzić, gdy Eryk zatrzymał mnie.

- O nie. Nie będziesz wracać piechotą około 30 kilometrów. Chodź, odwiozę Cię.

- Ależ nie- protestowałam- i tak już dużo dziś dla mnie zrobiłeś.

- Ale dla mnie to sama przyjemność. No nie daj się prosić. Wracanie na piechotę zajmie Ci jakieś 8 godzin- no fakt. Tu miał rację. Nie dałam już się dłużej prosić i się zgodziłam.

W drodze do mojego domu dużo się śmialiśmy. Nie spodziewałam się, że mogę się tak świetnie dogadać z nowo poznaną osobą.

Po niespełna godzinie wjeżdżaliśmy na podjazd przy moim domu, dobra, domu moich rodziców.

- Dziękuję- powiedziałam uśmiechając się i gdy miałam wychodzić znowu zostałam zatrzymana.

- Mogę chociaż prosić Cię o numer telefonu ?- w sumie co mi szkodzi ?

- Oczywiście- zapisałam Erykowi mój numer telefonu, pożegnałam się po raz kolejny i wyszłam.

Wchodząc do domu dziwnie się czułam.

- Ann, to ty ?- to był głos mojej matki.

- Tak mamo- w kilka sekund pojawiła się ona w holu.

- Gdzieś ty była ?- zapytała z pewnym niepokojem.

- Poszłam pobiegać- odpowiedziałam od nie chcenia mi się.

- Ale tyle czasu ?- tym razem na twarz mojej mamy wkradło się zdziwienie.

- Ann, cóż to był za młodzieniec, który Cię przed chwilą przywiózł ?- tym razem głos zabrał mój tata. Czy oni nie mają nic innego do roboty tylko interesowanie się moim życiem ?

- Mój znajomy- miałam już dość tego przesłuchania i udałam się w stronę kuchni aby coś zjeść, gdyż znowu zaczęłam być głodna. Miałam tego wszystkiego dość. Gdy weszłam do kuchni przywitał mnie Michaell i nalał mi do talerza zupę. Zabrałam od niego talerz i po drodze biorąc łyżkę udałam się na taras aby w spokoju zjeść zupę. Nie było mi to jednak dane, gdyż zaraz obok mnie usadowiła się Fel z Frankiem. Przytulili się oni do mnie, a po chwili pozwolili mi jeść moją zupę. Gdy tak jadłam to oni obserwowali mnie. Nie mogę jeść gdy ktoś się na mnie patrzy. Odłożyłam więc łyżkę.

- O co chodzi ?

- Kim był ten twój znajomy ?- pierwsza głos zabrała Fel. No tam, mała, ciekawa siostrzyczka zawsze wszystko musi wiedzieć.

- To był Eryk i więcej nie powinno was już to obchodzić- fakt. Może zachowałam się trochę chamsko wobec małych ale to nie jest ich sprawa.

- Zapomniałaś już o Dylanie ?- na samo słowo jego imienia zachciało mi się płakać. Przecież mam zapomnieć. Ale jak to zrobić, gdy wszyscy Ci o nim przypominają ?

- Nie. Ale muszę zapomnieć- mówiąc to wstałam od stołu i udałam się na przejażdżkę konną. Muszę ochłonąć od tego wszystkiego. Może wyjadę ? Chociaż na kilka dni. Do wesela Nate jest jeszcze 6 tygodni. Poradzą sobie kilka dni beze mnie. Po około godzinie wróciłam do domu. Udałam się na kolację. Wszyscy już na mnie czekali. Kolację zjadłam w ciszy. Postanowiłam się jednak odważyć.

- Mamo, chcę jechać na kilka dni do Su, gdyż mnie zaprosiła- oczywiście z tym zaproszeniem to kit, to ja do niej napisałam czy mogę przyjechać. Ona się zgodziła więc czemu by nie skorzystać ?

- A na ile dni dokładnie ?

- Na 5-6 dni.

- No dobrze. Kiedy wyjeżdżasz ?

- Jutro z samego rana- na co będę czekać ? Po co mam oglądać twarz nie jakiej Wiktorii Miller, która nie cierpi naszej rodziny ?

- Dobrze. Nate odwiezie Cię jutro na pociąg- i super. Chociaż sobie odpocznę. Po zakończonej kolacji udałam się do pokoju, spakowałam walizkę, wykąpałam się i zasnęłam. Tej nocy koszmary męczyły mnie niemiłosiernie.

To nie tak mój koszmarze...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz