PovDominik:
Obudziłem się i obok mnie leżała Bee bez bluski na staniku, ale spodnie mniała zamknięte.
Co jest pomyślałem, co my tu robiliśy jprdl. Ja ubranie mniałem ale mój rozporek i pasek był otwarty, kurwa muszę ją obudzić.
D: Bee wstawaj już!
B: Weź daj spokój, nie idę do szkoły.
D: No wstawaj bo chyba mniędzy nami doszło do zbliżenia.
B: Co kurwa! - usiadła szybko w pionie, gdzie moja bluzka, nie gap się!
D: Ty mi lepiej powiec czemu dopierałaś się do moich spodni.
B: Nie nie nie muszę amputować ręke tylko teraz którą?
D: Ogarni sie i sprawćmy monitoring.
B: Pójde się umyć, oby w kranie był wrzątek.
D: Pokiego Ci wrzątek?
B: By wypażyć sobie ręke i buzię też bo mam jakiś posmak jakbym pedała zjadła.
D: A ić ty, idę zobaczyć monitoring.
B: Czekaj namnie! - pobiegłam zanim, ten sięgnoł telefon i właczył nagrania.
D: Tu pijemy szampana to chyba dalej muszę przewinoć.
B: No chyba logiczne, weś boję się na to patrzeć.
D: Czekaj mam! - jak toczymy się do sypialni.
B: Masz dźwiek?
D: Tak włącze, yyy co ty robisz?
Patrzeliśmy skupieni jak dziewczyna wzieła poduszkę przytuliła do piersi i zaczeła wyznawać jej miłość.
B: Ach Hubi łobizie uwielbiam cię ale nie bądź taki niegrzeczny tygrysie mók ty.
D: Hahahaha Tygrysie.
B: weś to wyłącz!
D: Niee no co ty przecież to fajne.
B: Dawaj to! Zabrała mu telefon i chciała wyłączyć, gdy nagle zobaczyła blondyna, który se włożył drapacze do pleców w rozporek i zaczoł gadać.
D: Mmm Filip tak lubię.
B: Hahahaha nie wierzę to jest piękne.
D: Dawaj To! - biegł za nią, a ta uciekała i zamkneła się w kiblu.
B: Nie ma, jak Fifi odzyska pamnieć to mu pokaże.
D: No weś stara to nie śmnieszne.
Dziewczyna otworzyła drzwi i oddała mu telefon.
B: Więcej z tobą nie pije.
D: Ja z Tobą też nie.
B: I dobrze, bo zdecydowanie się do tego nie nadajemy.
D: Prawda, idę robić śniadanie.
B: Okej ja zaraz przyjdę, idę się umyć.
D: Po tobie pójde ja.
- Bee poszła, a ja w kuchni przygotowywałem śniadanie. Postawiłem na tosty i herbatkę.
Potem jak dziewczyna zwolniła łazienke poszedłem się umyć i przebrać.
D: Ja będe leciał do Filipa już, jest sam bo jego mama wyjechała.
B: Podrzucę Cię.
D: Dzięki Kochana, co ja bym bez ciebie zrobił. - wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę.
B: No nie wiem, ale masz jeszcze drapaczke do towarzystwa hahaha
D: A zamknij się!
B: No przecież, żartuje.
D: To mnie nie wkurzaj tylko patrz jak jedziesz.
B: Ejj Domi a czy ta drapaczka jest jak ręka czy usta Filipa? Hahaha
D: A jaką cześcią ciała Huberta była moja poduszka?
B: Głową i go dusiłam hahaha
D: Dobra koniec, skącz już!
B: Ojenny nie bądź już taki obrażalski.
- Podjeżdżałam już pod szpital
D: Możesz mnie już wypuścić.
B: Przecież na niego nie lecisz to co się spieszysz?
D: Bo chce być zdała od Ciebie małpo.
B: A będziesz znowu chciał bym z tobą została na noc.
D: Też Cię kocham! - cmoknołem w powietrzu i uciekłem do szpitala.
Wjechałem windą do góry i przeszedłem korytarzem wchodząc do sali w której leżał Filip.
- Hej wszytko okej? - dotknełem jego ramienia, bo chłopak mniał łzy w oczach.
SV: Odczep się, chce być sam.
D: Hej mogę udawać, że mnie nie ma ale to niczego nie rozwiąże.
SV: Już Ci mówiłem, że nie jesteśmy przyjaciółmi, więc odczep się.
D: To może spacer polepszy Ci humor?
SV: Nic mi go nie polepszy!
D: Ej nie mów tak, tylko choć. - Wiesz że to te ściany cię zasmucają, a jak wyjdziesz trochę na powietrze to zobaczysz różnice.
SV: A jeśli nie?
D: Gwarantuje Ci że tak, a jak nie to możesz mi zadać jakie kolwiek pytanie to ja odpowiem. - chłopak się ożywił.
SV: Jakie kolwiek?
D: Tak, to jak idziemy?
SV: Wsumnie okej.
D: To choć pomogę Ci. - pomogłem mu usiąść na wózku.
SV: Gdzie mnie zabierasz?
D: tak jak wczoraj na rundkę do okoła szpitala.
SV: A będzie sernik?
D: Jeśli będziesz chciał.
SV: Chce, kocham sernik.
D: więc kierunek sernik. - zaśmniałem się i popedziłem w stronę budki z łakociami.
SV: I co masz?
D: No mam mam wyluzuj.
- chłopak zajadał się serniczkiem i widać było, że mu lepiej.
SV: Dziękuje.
D: Uuuuu nie będzie narzekania.
SV: Chcesz wszystko popsuć.
D: Nie, ale mam jeszcze jedna nie spodzianke, więc Cię zabieram.
SV: Dokond?
D: Zobaczysz. - złapałem za wózek i wjechałem pod małą wierzbę. - rozłożyłem koc i pomogłem chłopakowi położyć się na kocu, ja położyłem się naprzeciw.
SV: Piknik bez jedzenia?
D: Przecież dostałeś sernik.
SV: Ale wiesz koc bez kosza piknikowego.
D: Następnym razem wezme obiecuje.
SV: Już nie musisz się tak starać.
D: Mogę Cie o coś zapytać?
SV: No niech będzie.
D: Dlaczego płakałeś?
SV: No bo wkurza mnie, że jestem taki bez urzytwczny i nic sam nie umniem zrobić.
D: Ej nie prawda, jesteś po chorobie i potrzebujesz rekonwalescencji, ale wrócisz do formy zobaczysz. - chłopak się wemnie wtulił.
SV: Dziękuje, ale czemu tak wemnie wierzysz, nie rozumniem.
D: Ktoś musi w Ciebie uwierzysz skoro sam nie chcesz w siebie wierzyć.
SV: Urocze, ale chyba powinnyśmy wracać.
D: Masz rację. - pomogłem mu wrócić na wózek, złożyłem koc i wróciliśmy spowrotem.
SV: Będziesz już szedł?
D: Wsumnie to jeszcze trochę zostanę ale nie długo.
L: Ooo witam mojego ulubionego Pacjęta.
SV: a muchy się zesrały.
D: Pfff hahaha
L: Oj Panie Filipie ja tu z dobrymi wieściami przychodzę.
SV: A jakie one są?
L: Jutro Pana wypisujemy.
SV: Naprawdę?! - orzywił się.
L: Tak, może pan już wracać do domu.
D: Chłopaku to dobra wiadomość.
SV: Niby tak ale jak mam sam dojechać do domu?
D: Przecież Ci pomogę.
L: Właśnie ma Pan swojego opiekuna i będzie się Panem zajmówał.
SV: Ale, że w domu też?
L: A co pan myślał, nie może być pan sam.
SV: To teraz będziesz przyjeżdzal do mojego mnieszkania.
D: Będę mnieszkał w tym mnieszkaniu, wsumnie już mnieszkam w pokoju gościmym. - To pomysł Twojej mamy.
SV: Mogłem się spodziewać.
D: Ale jeśli Ci przekadza to...
SV: A chrapiesz?
D: Yy nie.
SV: To wpożądku, ale masz mnie nie podglądać.
D: Ty znowu swoje, ile razy mam Ci mówić że....
SV: Tak, tak, tak wiem nie jestem w twoim typie. 😂
D: Dobra muszę już iść - nagle poczułem zaciskającą dłoń na moim nadgarstku, więc się odwróciłem.
SV: Dominik zaczekaj.
L: To ja panów zostawię, dowidzenia.
D: Dowidzenia, (zwróciłem się do Filipa) - co jest?
SV: Jaa... przyniesiesz mi jakieś rzeczy?
D: Tak przyniosę, przebiorę, wykąpie i co tam będziesz chciał.
SV: To dobrze, zaraz co?
D: Hahaha i kto tu na kogo leci?
SV: A spadaj!
D: Paaa Filipku! - wysłałem mu buziaka w locie, na co pokazał mi język, a ja się tylko zaśmniałem.
CZYTASZ
Gdy serce nie wie czego chce
FanfictionHejka jednak postanowiłam wstawić, tą książke jest to książka o Dominiku Rupińskim i jego początkach jak jeszcze prawdopodobnie był z skkefem. Przynajmniej w tej książce jest, jak Wam sie spodoba dajcie znać. Ps. Nie wiem co i jak było, więc treść...