IX.3.

173 40 6
                                    

Hałastra rzeczywiście pilnowała auta jak oka w głowie. Dzieciaki nie odstępowały kabrioletu na krok.

– Dzięki za przypilnowanie. – Jack uśmiechnął się do dzieci.

– Jack! – krzyknął mały Jim. – Będę mógł kiedyś się nim przejechać?

– Kiedyś na pewno – odparł Jack, otwierając drzwi od strony pasażera przed Ellie – a teraz zmykajcie do domów, bo my musimy już jechać – dodał, wsiadając za kółko.

Dzieciaki się rozbiegły, a on odpalił silnik i wycofał na ulicę.

Odjechali kawałek, kiedy Ellie spytała:

– Co jest twojej mamie?

– Ma depresję od śmierci taty.

– Przez tyle lat???

– Tak. Lekarze nie umieją jej pomóc. Co jakiś czas wpada w apatię i nic do niej nie dociera. Potem pojawiają się konsekwencje zdrowotne. Jak ją podleczą, wraca do domu i tak w kółko.

– To straszne!

– Nie jestem lekarzem, skarbie. Chciałbym pomóc mamie, ale nie wiem, jak. – Jack się zasmucił.

– Przykro mi. Chciałabym jakoś pomóc tobie.

– Dziękuję, skarbie, ale nie kłopocz się moimi problemami.

– To ty mnie od nich nie separuj. Zależy mi na tobie, to naturalne, że martwię się, kiedy ty się martwisz.

Jack zwolnił i spojrzał na nią smutno.

– Właśnie tego wolałbym uniknąć. Chciałbym dawać ci tylko szczęście.

– Tego mam od ciebie aż nadmiar – zaśmiała się, po czym położyła dłoń na jego kolanie. Uśmiechnął się. I po chwili przyśpieszył.

Jack podjechał samochodem Ellie na strzeżony parking klubu Ark. Potem skierowali się do środka. Ellie miała zaproszenie, więc obsługa skierowała ich prosto do prywatnej części, przeznaczonej dla gości Lacey.

Solenizantka przyjmowała właśnie życzenia. Ellie podeszła do grupy znajomych i przywitała się, przedstawiając wszystkim swojego partnera:

– Cześć, kochani, to jest Jack.

– Cześć, Jack. Nie kojarzę cię. Też jesteś prawnikiem? – spytał Jeff, który razem z Eleanor praktykował w kancelarii.

– Nie, Jack jest spoza branży – odpowiedziała za niego Ellie. – Nie zepsuły go paragrafy.

Kolega zarechotał, a Ellie pociągnęła swojego faceta w stronę Lacey.

– Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin, kochana! – krzyknęła, po czym uścisnęła koleżankę. – Dziękujemy za zaproszenie.

– To ja dziękuję, że przyszliście.

– To jest Jack – Ellie przedstawiła jej swojego faceta.

– Ach, to TEN Jack? – Lacey uniosła brwi i z uznaniem obczaiła mężczyznę, z którym przyszła jej koleżanka. – Jest na czym oko zawiesić – zachichotała.

Ellie spąsowiała. Dobrze, że w sali było raczej ciemno.

– A gdzie Ethan? – Zmieniła temat.

– Zaraz przyjedzie. Miał dziś jakąś nasiadówkę ze swoją kancelarią.

– Rozumiem. Czy wszystko jedno, gdzie się ulokujemy? – spytała.

– Tak wybierzcie wygodne miejsce i bawcie się dobrze.

DZIEWCZYNA Z WYŻSZYCH SFEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz