𝑪 𝑯 𝑨 𝑷 𝑻 𝑬 𝑹 𝟏𝟏

122 10 48
                                    

Judith

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Judith

Przebudziłam się, równo ze wschodem słońca.

W końcu, jestem Na'vi.

No dobra, może nie do końca, ale i tak.

Odrazu podniosłam się ze swojej maty i zaczęłam się ogarniać.

Masz 17 lat, Judith.

Wow.

Ubrałam dziś, dużo bardziej wyzywający strój niż zazwyczaj. Na klatce piersiowej, zawiesiłam jedynie sztylet w pokrowcu. Dodałam do tego, naszyjnik z pięknych kwiatów, który Kiri podrzuciła mi, gdy leżałam w kadzi inkubacyjnej. Na ręce i nogi umieściłam podłużne plecionki. Na dół natomiast, założyłam zwykłą przepaskę biodrową, która zakrywała to, co powinna zakryć. Na głowie, zaplotłam sobie wiele, małych warkoczyków, ponieważ jest to moim zdaniem najwygodniejsza fryzura.
Kiedy byłam gotowa, chwyciłam w dłoń owoc bananowca i udałam się do wyjścia z mojego namiotu.
Zajadałam owoc, w drodze do laboratorium, gdzie przebywa moja mama.
Nagle, zaczepił mnie Meykel.

—No hej, solenizantko!- krzyknął, rzucając mi się na szyję.

—Hejka.- powiedziałam z pełną buzią, odwzajemniając uścisk.

—Skołowałem dla nas, fajne trunki.

—Meykel...

—No co? Nie ma tego dużo.

Skxawng.- trzepnęłam go lekko w głowę.

—Dobra, do rzeczy. Sura uparła się, że zrobi szybki trening, więc nieco się spóźni, ale jeśli chcesz możemy iść już do twojej mamy.

—Jasne.- uśmiechnęłam się, a po chwili w oddali zauważyłam, mojego chłopca.- Ale najpierw, chodźmy się z kimś przywitać.- chwyciłam go za dłoń, wyrzucając za siebie skórkę od owoca, która przypadkowo wylądowała na głowie Meykela.

—Ej! No co to, to nie! Nic nie widzę!

—Na Eywę.- strzeliłam sobie z otwartej dłoni w czoło, po czym zdjęłam skórkę owocu z twarzy chłopaka.

—O! Dziękuję, jaśnie pani.- posłał mi uśmiech.

—Chodźże imbecylu.- przewróciłam oczami.

—Imbecylu?- zapytał jakby...uradowany?

—A co?

The Mighty Warrior II ~ NeteyamxJudith || AvatarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz