12. ,,Ghostface,,

293 10 7
                                    

Ludzi można śmiało porównać do nowotworu. Nieświadomi niczego żyjemy, tak jakby jutra miało nie być. Nie mamy świadomości, że w tym beztroskim czasie może nas coś niszczyć od środka. Dopóki nie pojawią się pierwsze objawy choroby, nie masz pojęcia o niczym. Pewnego dnia po prostu poczujesz się gorzej. Będziesz szukał źródła. Na diagnozę nigdy się nie będzie gotowym. Zawsze poczujesz dziwne uczucie, które sprawi, że twoje serce stanie. Nie będziesz chciał w to uwierzyć, lecz nie zmienisz biegu zdarzeń. Będziesz musiał podjąć decyzję. Chcesz leczyć się i żyć życiem, które wcale nie jest łatwe. Czy żyjesz do póki to co jest w tobie cię zniszczy. Tacy byli ludzie. Nie pokazywali od razu jacy potrafią być. Maskowali się. Czekali, aby uderzyć w odpowiednim momencie. Potem niszczyli cię od środka, a ty musiałeś zadecydować, czy się poddasz na starcie, czy będziesz walczyć.

Ja nie zamierzałam się poddawać. Musiałam podjąć się drogi, która będzie kręta i wyboista, lecz na samej jej końcu nie czeka mnie porażka, a nagroda. Nagroda za to, że nie upadłam.

Nie myślałam, że życie może zmienić się o sto osiemdziesiąt stopni przez miesiąc. Tamtej Elizabeth już nie było. Nie chciałam lepić nowej maski, która kolejny raz by pękła, przy kolejnym wbiciu noża w moje poranione plecy. Teraz każdy mógł poznać prawdziwą Elizabeth. Dziewczynę, która urodziła się w Cambridge, a teraz zamieszkuje Boston, który jest jej domem. Dziewczynę, która straciła matkę, przez jej strach. Dziewczynę, która postanowiła skupić się na prawdziwej rodzinie, za którą oddałaby życie. Dziewczynie, która dała serce komuś, kto je zdeptał. Bo tym była prawdziwa Elizabeth Farris. Aniołem, który na nowo uczy się latać.

Moja relacja z Gabriel'em uległa zniszczeniu. Nie było jej. Tak jak chciałam, lecz dlaczego tak to bolało? Dziwne uczucie towarzyszyło mi za każdym razem kiedy zobaczyłam go na korytarzu szkolnym. Jakby wbijał mi kolejne noże prosto w moje krwawiące serce. Raz spojrzał w moje oczy a ja jego. Trwało to kilka sekund, lecz to wystarczyło, abym zrozumiała. Zrozumiała, że dla niego nie znaczyłam kompletnie nic.

Przez pierwsze dni, nie potrafiłam spojrzeć na swoje odbicie w lustrze. Byłam tylko zabawką, a nie człowiekiem do pokochania. Kolejna osoba mi to udowodniła. Bolało. Cholernie bolał fakt, że to wszystko było po nic. A jeszcze grosza była świadomość, że przyzwyczaiłam się do jego obecności w moim życiu. Płakałam po nocach. Chciałam napisać. Chciałam zrobić pierwszy krok. Chciałam wiedzieć, dlaczego to zrobił. Dlaczego zranił mnie, kiedy ja nie zrobiłam nic. Odpuściłam kiedy w moim sercu zagościła czysta nienawiść do tego człowieka. W jednym miał rację. Skrzywdzi mnie i zdepcze z ziemią, jak pierdolonego robaka. On nie był kimś odpowiednim dla mnie. Byliśmy jedynie epilogiem do dobrego romansu, który nie doczekał się kontynuacji. Bo ja i Gabriel nie byliśmy dla siebie stworzeni. Jedyne co nas łączyło to czysta nienawiść.

Kolejny raz wpatrywałam się w to samo miejsce. Miejsce, które zapoczątkowało naszą relację. Zabiorę cię w miejsce zbrodni twojej matki. Do dzisiaj pamiętam to zdanie. Słowa, które potoczyły za sobą serie nieprzewidywalnych zdarzeń. Wszystko co nastąpiło potem, było już przeszłością do której nie chciałam wracać.

- Elizabeth tego już nie ma- z transu wybudził mnie głos Chris'a.

Spojrzałam na chłopaka, który patrzył na mnie zmartwionym spojrzeniem. Nie musiał. Nie czułam już nic do tego człowieka. Jego imię stało się krwawiące dla moich uszu, a każde wspomnienie o nim chęć wbicia mu nóż w gardło.

- Wiem. Czekam, aż tylko wyjdzie zza rogu, aby przyjebać mu z tacy - parsknął śmiechem, a ja naprawdę miałam ochotę przedzwonić Gabriel'owi w jego pusty łeb. Szkoda było mi tylko jedzenia na metalowej tacce.

- Dobra a z innej beczki. Wiesz, kto dzisiaj kończy osiemnaście lat? - zapytał, wchodząc na drewniane krzesełko.

Wszystkie pary oczów na szkolnej stołówce były skierowane na nas. Położyłam dłoń na czole, opierając łokieć na ławce. Oby nikt mnie nie rozpoznał, bo pomyślą, że jestem tak samo pierdolnięta jak chłopak na krześle.

Love is a monsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz