Reszta wakacji minęła dziewczynie dość spokojnie, nie licząc kłótni jej rodziców po ich powrocie. Tamiko była wściekła, że jej były mąż zabrał ich dziecko w tak niebezpieczne miejsce, a jak się okazało, że na niebie pojawił się mroczny znak, Amy myślała, że kobieta zaraz wydrapie mu oczy. Nastolatka załagodziła sytuację na tyle, by jej ojciec mógł w spokoju opuścić ich dom.
Aż do września, Tamiko nie pozwalała córce opuszczać domu po zmroku, a poza miasto wyjechały jedynie w poszukiwaniu sukni wieczorowej, której w tym roku wymagano.
Dwie kobiety zjawiły się na King's Cross pierwszego września, żeby młodsza z nich pojechała z powrotem do szkoły. Brunetki stały już przed pociągiem, żegnając się, aż w pewnym momencie Amelie dojrzała kawałek dalej ojca.
Mężczyzna podszedł do nich, aby po chwili zamknąć córkę w objęciach. Tamiko spoglądała na niego chłodnym wzrokiem, wciąż nie odpuszczając wydarzeń z mistrzostw.
W końcu dało się słyszeć głośny gwizd, sygnalizujący odjazd pociągu, tak więc dziewczyna weszła do środka i poszła szukać przedziału dla siebie. Większość była albo pełna, albo zajęta przez nieszczególnie znane jej osoby. W końcu za jedną szybą ujrzała dwie rudowłose czupryny, otworzyła drzwi i spytała siedzących tam chłopaków, czy nie będzie problemu, jak się dosiądzie.
— Nie ma problemu, Amy, siadaj. — Lee wstał, żeby pomóc jej z kufrem.
— Rebecca niedługo powinna przyjść, poszła poszukać Ceda. — Powiedział jeden z bliźniaków.
— Jak się trzymasz po mistrzostwach? — Spytał Fred.
— Zostałaś na polu sama z Harrym, co tam widzieliście? — Dopytywał George, a na samo wspomnienie tych wydarzeń, przez ciało Fawley przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
— Jest już w porządku. — Odchrząknęła cicho. — Ktoś... ktoś tam był, mężczyzna, jestem pewna, że to on rzucił to zaklęcie, przez które... — Zacięła się.
— Pojawił się mroczny znak? — W drzwiach do przedziału stała ciemnoskóra gryfonka. — Trauma na całe życie, co? — Usiadła obok Amelie.
— Ciebie też miło widzieć, Beccy. — Dziewczyny przytuliły się na przywitanie. — Gdzie zgubiłaś Diggory'ego?
— Szybkie zebranie prefektów. — Wzruszyła ramionami. — Ale powiedziałam mu gdzie siedzimy.
— Cedric to duży chłopak, poradzi sobie. — Zaśmiał się Fred, chcąc rozluźnić atmosferę po nieprzyjemnej rozmowie na temat mistrzostw.
— Poza mistrzostwami, jak wam minęły wakacje? — Zagaiła Becca, spoglądając to na bliźniaków to na Jordana. — Ciebie nawet nie pytam, wszystko wiem z listów. — Wyszczerzyła się do najlepszej przyjaciółki.
Weasley'owie zaczęli opowiadać o swoich nowych pomysłach na ich biznes, Lee nonstop nawijał o tym, jak bardzo nie może się doczekać meczy quidditcha i wesołych, zakrapianych imprez po nich. Wszyscy byli podekscytowani, nie tylko ponownym spotkaniem z przyjaciółmi, ale także tym, na co potrzebowali szat wyjściowych. Rozprawiali na ten temat aż do momentu gdy do przedziału wszedł Cedric. W jego kierunku padło mnóstwo pytań o tematy poruszone na spotkaniu, jednak ten nic nie chciał powiedzieć.
Reszta drogi przebiegła im całkiem spokojnie, grali w eksplodującego durnia, żartowali i ogólnie rzecz biorąc dobrze się bawili. Dziesięć minut przed ich przystankiem, wszyscy zaczęli się zbierać a niektórzy poszli przebrać się w szaty.
W końcu, ku ich uciesze, siedzieli już przy swoich stołach w wielkiej sali, niestety to był moment kiedy Amelie była zmuszona rozdzielić się z większością przyjaciół, gdyż oni należeli do Gryffindoru. Wraz z Cedem usiadła przy stole puchonów, naprzeciwko jej współlokatorek. Dziewczyna wesoło przywitała Harriet i Margot, jednak nim zdążyły wymienić jakiekolwiek zdanie, wybrzmiał głos Dumbledora, ceremonia przydziału się rozpoczęła.
— Skoro wszyscy zostali już przydzieleni, mam dla was ogłoszenie. — Zaczął dyrektor, gdy wszyscy pierwszoroczni dosiedli się do stołów. — W nadchodzących miesiącach będziemy mieć zaszczyt brać udział w podniosłym wydarzeniu, które nie miało miejsca od wieków.
Po sali przeszedł głośny szmer, ekscytacja uczniów sięgnęła zenitu. Młodzież w niecierpliwości wyczekiwała dalszej części ogłoszenia, gdyż w tym momencie Albus rozmawiał z Filchem.
— Więc tego roku w Hogwarcie miejsce będzie mieć Turniej Trójmagiczny! — Po tych słowach sala zawrzała, raczej nikt się tego nie spodziewał. — Powitajmy więc urocze damy z francuskiej Akademii Magii Beauxbatons oraz ich dyrektorkę, Madame Maxine.
Wzrok wszystkich skupił się na drzwiach wejściowych, przez które weszły przepiękne dziewczęta w błękitnych mundurkach. Wzrok większości nastolatków skupił się na ich ruchach pełnych gracji.
— A oto przyjaciele z dalekich stron, powitajcie dumnych synów Durmstrangu i ich duchowego ojca, Igora Karkaroffa. — Dumbledore ponownie przemówił.
Tym razem w drzwiach wejściowych pojawili się postawni mężczyźni, którzy tym razem wzbudzili zachwyt w damskiej części widowni, zwłaszcza swoimi akrobacjami. Aż w końcu zjawił się również Viktor Krum, szukający Bułgarii, który to złapał znicza podczas finału Mistrzostw Świata w Quidditchu. Amelie pomiędzy okrzykami zachwytu dosłyszała dziewczęcy pisk Rona, zachwyconego swoim idolem, na co nie mogła się nie zaśmiać.
— Proszę o uwagę, to jeszcze nie wszystko! — Zaczął dyrektor gdy goście już zasiedli przy stołach. — Tego z uczniów, który wygra turniej czeka wieczna chwała, jednak aby tak się stało, musi on wykonać trzy niezwykle niebezpieczne zadania. — Kolejny szmer przeszedł przez wielką salę. — W tym roku regulamin został zaostrzony, a wyjaśni nam to Bartemiusz Crouch, dyrektor departamentu międzynarodowej współpracy czarodziejów.
Sklepienie wielkiej sali zaczęło nagle szaleć, pojawiły się grzmoty i błyskawice, wywołując lęk wśród uczniów. Niektórzy zaczęli krzyczeć, jednak puchonka zwracała uwagę głównie na Croucha, który nie tak dawno przepytywał ją, Harry'ego, Rona i Hermionę w sprawie mrocznego znaku.
Niebo uspokoiło się za sprawą zaklęcia rzuconego przez Alastora Moody'ego, aurora który to miał zająć miejsce profesora Lupina.
— Po wnikliwej analizie faktów, ministerstwo ustaliło, że dla własnego dobra, żaden uczeń poniżej siedemnastu lat nie może wziąć udziału w Turnieju Trójmagicznym. — Ta wypowiedź Croucha spotkała się z bardzo nieprzychylnymi komentarzami, w szczególności dało się słyszeć narzekania bliźniaków.
— To jest czara ognia, kto chce wziąć udział w turnieju ma napisać swoje nazwisko na pergaminie i do czwartkowej nocy wrzucić je w płomienie. — Powiedział Dumbledore, odsłaniając piękne i duże naczynie. — Lecz ostrzegam, po wyborze, nie będzie odwrotu. — Mężczyzna spojrzał po uczniach po czym dokończył. — Oficjalnie ogłaszam rozpoczęcie Turnieju Trójmagicznego.
Fawley spojrzała na siedzącego po jej lewej Cedrica, jego oczy niemalże świeciły od ekscytacji.
— Domyślam się, że masz zamiar się zgłosić? — Spytała, nakładając sobie ziemniaki na talerz.
— Oczywiście, ty nie? — Odparł, trochę jak w amoku.
— Trzy niezwykle niebezpieczne zadania? — Prychnęła cicho. — To nie dla mnie. — Diggory przytaknął.
Amelie rozglądała się po sali, szukała wzrokiem przyjaciół przy stole Gryffindoru, aż w końcu ich dojrzała. Żywo o czymś dyskutowali, domyślała się, że Rebecca się zgłosi, a bliźniacy chociaż spróbują.
CZYTASZ
galway girl || fred weasley
Fanfic*¸ „„.•~¹°"ˆ˜¨♡♡♡¨˜ˆ"°¹~•.„¸* ❝ Czterysta dwudzieste drugie mistrzostwa świata w quidditchu swoją obecnością zaszczyciła Amelie, szóstoroczna puchonka. Pojawiła się tam tylko z racji tego, że jej ojciec postanowił nagle zacząć odbudowyw...