Rozdział 40

2 0 0
                                    

Matka wraca o 16:00. Spotyka mnie w salonie.

-Co tak siedzisz?-pyta wręczając mi pudło.

Odkładam je na bok. Wiem co jest w środku i na razie mnie to nie interesuje. Straciłem apetyt nie tylko na pączki.

-Możesz mi powiedzieć co to za książka?-zadaję pytanie wyciągając w jej stronę zielony zeszyt.

Wpatruję się chwile w niego, aby po chwili wziąć go w ręce. Otwiera i przegląda zawartość.

-To twój zeszyt-mówi-Rysowałeś w nim jak byłeś młodszy.

Nie wiem co myśleć. Z jednej strony jestem zaskoczony, że udzieliła mi odpowiedzi na pytanie. Zaś z drugiej jestem zaniepokojony. Jeśli to moje rysunki, to dlaczego tak się ich obawiam? Czuję przed nimi strach i obrzydzenie jednocześnie. Dlaczego w ogóle rysowałem ptaki. Nie było innych rzeczy? Bardziej żywych? Mniej strasznych? Kim byłem i kim jestem? Czyżbym był jakimś psychopatą? Mam się obawiać samego siebie? Jeśli tak, to muszę pozbyć się rodziców i Saby. W szczególności psa. Jeśli bym co jej zrobił to nie wybaczyłbym sobie tego. Żyć ze świadomością, że skrzywdziłem najbliższych to jakby umrzeć od wewnątrz. Zerkam na matkę. Wpatruje się we mnie.

-Zabiłem sowę?-strzelam pytaniem.

Wywołuję tym zaskoczenie w oczach matki.

-Ty ją rysowałeś-mówi.

Próbuje zmienić temat. Nie mogę na to pozwolić.

-W łazience były martwe sowy- przybieram dziki ton-Czy to ja je zabiłem?

Matka poprawia grzywkę ruchem dłoni.

-Powinieneś porozmawiać z ojcem-stwierdza.

Znowu się wymiguje. Muszę ją zmusić do zwierzeń. Tatko będzie tylko nawijał na mnie kłamstwa. Postanawiam postawić wszystko na jedną kartę.

-Powiesz mi prawdę, czy mam sprawić, że znikniesz?-pytam.

Patrzy na mnie zaskoczona.

Kim jestem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz