- Wody są dzisiaj spokojne, to czas żeby Ci pokazać z wujkiem, jak trafić na dobry połów synu! - mężczyzna tuż po pięćdziesiątce zwrócił się do chuderlawego chłopczyka.
- Ale Davor, on ma dopiero trzynaście lat... - poważnie zaprotestowała nieco młodsza kobieta.
- Żono moja, ja w tym wieku już sam wypływałem na te wody i wracałem z całą łodzią ryb.
- Davor... To były inne czasy, zatoka była spokojna, no i nie byliśmy w niej sami. A teraz sam widzisz... Nie został tu nikt poza nami!
- Mamo ale ja ...!
- Cicho bądź Oli, dorośli rozmawiają! Idź pobawić się z twoją siostrą, Sanjar. - przerwała chłopcu matka.
- Ale mamo...! - Oli stanął w kącie i wpatrywał się uparcie zielonymi oczkami w swoją rodzicelkę.
- Słuchaj Briga... Biorę chłopca czy chcesz czy nie. Musi się nauczyć jak tu przetrwać bez nas!
- Siostro, on ma rację... Nawet ty w jego wieku byłabyś w stanie wybrać się na połów.
- Ty też teraz jesteś przeciwko mnie Grgur?
- Przykro mi, ale w pełni zgadzam się z Davorem.
Po czym obrócił się do Oliego:
- Hej, mały bierz bułkę i chodź, ryby same się nie wyłowią!
Brązowowłosy chłopiec szybko poleciał po śniadanie i wszyscy razem wyszli z dwupokojowiej chaty z podłogą wykładaną podniszczonymi i wyblakłymi, czerwonymi kafelkami, i z , tak jak na zewnątrz, pokrytmi żółtawym tynkiem ścianami.
Samo domostwo posiadało ceramiczne dachówki i drewniane otwory okienne oraz drzwiowe. Tuż przed budynkiem znajdował się drewniany mostek z przywiązaną starą łodzią rybacką delikatnie kiwającą się na rozległych wodach błękitnej zatoki.
Choć był poranek, panował już skwar, a szarańcze dawały swój koncert w pobliskich krzewach. Akwen otaczały niskie wzgórza z piaskowca, pokryte nielicznymi drzewami oliwnymi, cytrusami oraz pożółkłymi od słońca trawami. Nigdzie nie było widać ani żywej duszy, lub też pozostałości, że jakaś faktycznie tu była. Słońce leniwie wznosiło się ponad horyzont, a wiatr bawił się długimi, brązowymi włosami wychodzącej właśnie z chaty Brigii. Wiedziała ona, że przegrała dyskusję i nie miała więcej prawa głosu. Co najwięcej, mogła przygotować smaczny obiad, gdy głodni i zmęczeni pracą mężczyźni i chłopiec wrócą do domu.
Pożegnała się z synkiem i poważnie spojrzała swoimi zielonymi, jak u syna, oczyma na męża i brata po czym wróciła do chaty.
CZYTASZ
A co gdyby magia istniała naprawdę?
FantasiaSpokojne życie rodziny rybackiej, składającej się z wiecznie niezgadzającego się ze sobą małżeństwa, wujka bez żadnych ambicji, córki pragnącej zobaczyć wielki świat i młodego synka chcącego jak najszybciej zostać mężczyzną, ma dobiec już niedługo k...