Rozdział 28

8K 223 0
                                    

Emily

Jeden z pracowników Vincenta przyjeżdża samochodem Christiana, chwilę po dotarciu na miejsce lawety. Szybko przepakowujemy nasze wszystkie bagaże z zepsutego samochodu do nowego. Ja idę jeszcze raz do łazienki, a w tym czasie mój towarzysz ustala wszystkie szczegóły z kierowcą lawety. Po moim powrocie czekamy, aż samochód zostanie ustawiony na lawecie i odpowiednio zabezpieczony. Następnie wsiadamy do sprawnego pojazdu i udajemy się w dalszą podróż. Christian prowadzi bardzo pewnie i pomimo lekkiego strachu, który nadal czuję wsiadając do samochodu, przy nim on znika. Spoglądam na niego. Jest w stu procentach skupiony na drodze, ale dostrzegam, że jego myśli krążą w innym miejscu.

- Wszystko w porządku? - pytam, delikatnie dotykając jego ramienia - Wydajesz się zamyślony.

- Wszystko dobrze, tylko coś mi się w tym wszystkim nie podoba.

- Nie rozumiem, co masz na myśli?

- Naprawdę tego nie widzisz? - kręcę głową - Wydaje mi się, że to nie jest przypadek i ktoś majstrował przy moim samochodzie.

- Ale jak?

- Normalnie. W końcu stał przed naszym domem. Tak naprawdę w każdej chwili ktoś mógł się podkraść i coś zrobić. Przecież wystarczy przeciąć jeden kabelek i już - ignoruję fakt, że moje serce wywinęło koziołka na to określenie.

- Kochanie, przypominam ci, że jesteśmy pod stałą obserwacją ochroniarzy. Jak niby mieliby kogoś nie zauważyć? Przecież to najlepsi z najlepszych.

- I to jest właśnie ten moment, którego nie mogę rozgryźć.

- Myślę, że po prostu przesadzasz.

- Wcale nie przesadzam Aniołku - przewracam oczami, a między nami zapada cisza. Intensywnie zastanawiam się nad tym co mi powiedział. Czy to możliwe, że ktoś rzeczywiście zrobił to specjalnie? Ale w jaki sposób obszedł ochronę? Nie jest to możliwe. To najlepsi z najlepszych. Gdybym chciała byliby w stanie powiedzieć mi ile kotów, czy psów kręciło się po okolicy - Myślę, że powinniśmy zawrócić - moje rozmyślanie przerywa poważny głos Christiana.

- Co?! O czym ty mówisz?!

- Powinniśmy wrócić do domu. To niebezpieczne żebyśmy teraz gdziekolwiek jechali. W taki sposób tylko się wystawiamy. Nie wiemy czego ten ktoś chcę. A jak spróbuje nas zabić, albo...

- O nie nie mój drogi! - przerywam mu - Nie zawracamy!

- Aniołku...

- Christian! - krzyczę - Nie zawracamy! To jest bardzo ważny tydzień dla Stelli i Lucasa, nie możemy teraz zawrócić. Zrobimy im przykrość jeśli nie przyjedziemy.

- Emi to niebezpieczne.

- Nie chcę tego słuchać. Nie będziemy rezygnować z najważniejszych dla twojego siostrzeńca wakacji, bo zepsuł nam się samochód, a ty popadasz w paranoję. Wiesz jacy byliby zawiedzeni, gdybyśmy nie pojawili się na weselu? - mężczyzna wzdycha.

- Wiem kochanie, ale martwię się o ciebie. Nie chcę, żeby coś ci się stało. To wszystko.

- Christian - wzdycham - Rozumiem twoje obawy, ale nie możesz przedkładać mnie ponad swojego siostrzeńca, ponad swoją rodzinę.

- Aniołku, nic ani nikt nie jest dla mnie ważniejszy niż ty. To z tobą chcę założyć swoją rodzinę. Bardzo mi na tobie zależy, dlatego martwi mnie to wszystko - milknie - Powinniśmy wrócić.

- Christian! - krzyczę - Przysięgam, że jeśli zawrócisz to nie odezwę się do ciebie przez najbliższe dziesięciolecia i nie pozwolę, abyś zbliżył się do mnie na dwa metry. Będziesz żył w celibacie do końca życia, aż odpadną ci twoje klejnoty! - dopiero tym wybuchem zamykam mu usta. Może nie było to do końca dojrzałe, ale przecież na wojnie i w miłości wszystkie chwyty dozwolone - Przepraszam - po chwili przerywam nastałą ciszę - Nie powinnam tak na ciebie krzyczeć. To było głupie. Po prostu...- mężczyzna wzdycha.

Małżeństwo z przypadku | Dary losu #1 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz