Rok później
Wszyscy mieszkamy tu, w Bakersfield w zachodniej części Stanów Zjednoczonych. Wszyscy, to znaczy ja - Leon Evans, chłopak z jasnymi brązowymi włosami, mój przyjaciel Nathan, dziewczyna Nathana, jej przyjaciółka, drugi, niedawno poznany przyjaciel Nathana i moja rodzina, czyli siostra Ivy, mama i tata.
Paczka przyjaciół tworzyła się po kolei. Najpierw byłem ja. Znam się z Nathanem od urodzenia, bo nasi rodzice też są przyjaciółmi i i moi i jego prowadzą wspólnie dość dobrze rozrastającą się firmę. Później Nathan zakochał się w Rose, a ona do paczki dołączyła swoją przyjaciółkę Olivię i niedawno doszedł też Theo. Wszyscy mamy po 18 lat i chodzimy do ostatniej klasy w Bakersfield High School. Nathan i ja do jednej, a Rose i Olivia jeszcze do innej. Theo natomiast dopiero co się wprowadził do miasta. Wcześniej mieszkał gdzie indziej.
Zostałem zaproszony do domu Nathana, aby poznać jego dziewczynę. Dostałem informacje, że będzie też Theo, z którym nie miałem jeszcze okazji się poznać i przyjaciółka Rose. Nie posiadam samochodu, więc musiałem poprosić starszą siostrę, żeby mnie podwiozła. Ona oczywiście od razu musiała wypytywać mnie o wszystko. Jak to siostra. Strasznie mnie denerwowała, ale nie mogłem jej przecież zamienić.
Cieszyłbym się gdyby nie udało mi się załatwić podwózki, bo nie chciało mi się iść na to spotkanie. Nie chciałem poznawać nowych ludzi, żeby nie musieć dbać o kolejne relacje. Moja przyjaźń z Nathanem też ucierpiała przez ostatni rok, mimo tego że on próbował to jakoś uratować, ale nie mógł za bardzo nic zrobić. Nie mógł też poprosić kogoś o pomoc, bo to był nasz sekret. Sam musiałem pogodzić się ze stratą i nikt nie był w stanie mi pomóc.
Będą jakieś fajne dziewczyny? - spytała Ivy gdy tylko wyruszyliśmy spod domu.
Oh, mówiłem ci już, że jadę poznać dziewczynę Nathana i ich przyjaciół.
Ta, uważaj bo ci uwierzę. To pewnie jakaś impreza dlatego nie prosiłeś rodziców o podwózkę.
Poprosiłem ciebie, ponieważ tata ma jakieś ważne spotkanie, a mama pojechała na szkolenie. - zdenerwowałem się bardziej
No dobra - Ivy przytaknęła mu, by zmienić temat - pewnie Kira będzie, co?
O matkoooo. Nie będzie Kiry, zresztą mogłabyś już odpuścić. Nic do niej nie czuje, a to że ona się do mnie przystawia to już nie moja wina. Całe wakacje na szczęście jej nie widziałem. Nie szukam miłości bo nie mam na to czasu.
Nawet nie mów że nigdy, ale to ani razu nie miałeś ochoty czegoś zrobić z jakąś dziewczyny.
Wiem co sugerujesz i nie. Ja w przeciwieństwie do ciebie miłość rezerwuje dla wartych tego osób, a nie dla pierwszej lepszej osoby, która stanie mi na drodze w klubie. - powiedziałem zdenerwowany, zanim zdążyłem pomyśleć. Ale już nie zastopowałem. Byłem zły na Ivy i kontynuowałem dalej. - Co? Zabolało? - siostra patrzyła na mnie nie wierząc że mogłem jej to powiedzieć i wypomnieć rzecz, której żałowała i o której chciała zapomnieć. Po chwili dodałem, aby mnie już wysadziła. Wysiadłem z auta i ruszyłem w stronę domu Nathana. Po chwili byłem na miejscu. Emocje zdążyły mi już opaść. Podszedłem do drzwi domu mojego przyjaciela, aby zadzwonić dzwonkiem do drzwi. Fakt, może i wybuchłem za szybko, ale to była moja wada. Wybuchałem za szybko i pod presją złych emocji mówiłem co mi przychodziło do głowy nie myśląc o konsekwencjach swoich słów. Byłem impulsywny i nie umiałem sobie z tym poradzić.
Hej, dobrze cię widzieć - w drzwiach stanął muskularny wysoki blondyn i powitał mnie z entuzjazmem. To właśnie Nathan. Wszedłem do środka jakbym wchodził do swojego domu. Dom był ogromny i nowoczesny. Miał wielki taras i dwa piętra. Rodzina Nathana, jak już wspomniałem ma dużą firmę, a co za tym idzie? Że są bogaci. Mimo tego Nathan jest dość dobrze wychowany i nigdy nie pokazywał nad kimś wyższości z tego powodu. Co innego w sytuacji, gdy było to potrzebne.
CZYTASZ
Responsible - for her -
RomanceCzy bolało was kiedyś serce, gdy patrzyliście na kruchą jak porcelana osobę, wiedząc, że potrzebuje ona pomocy, znaliście jej mroczności, tajemnice, sekrety? Czy chcieliście wtedy tej osobie pomóc? Czy chcieliście wtedy dla niej dobrze? Zastanawiali...