Pov. Amarii
Stałam przed osobą, która była dla mnie jak siostra.
Osobą, która była powierniczką moich dziecięcych sekretów.
Osobą, która mimo iż wygląda niemal tak samo jest mi kompletnie obca.Ewelin wyglądała tak samo jak w dniu, w którym widziałam ją po raz ostatni. Blond włosy upięte w niesfornego, rozwalającego się koka. Niebieskie oczy, które spoglądają na mnie z radością spod wachlarzu długich rzęs. Małe usta rozciągnięte w uśmiechu. Jedyne co się zmieniło to rysy jej twarzy, nie wygląda już na szaloną nastolatkę tylko dojrzałą kobietę.
Trzy stopy.
Tyle nas dzieliło dopóki nie zrobiła kilku kroków w moją stronę. Zapewne zrobiłaby ich więcej jednak towarzyszący jej wilkołak uniemożliwił jej to. Wysoki mężczyzna wpatrywał się we mnie nieufnie, dlatego z westchnięciem ściągnęłam kaptur zasłaniający twarz pozwalając by światło księżyca ją rozświetliło. Wyraz twarzy Ewelin momentalnie się zmienił. Kącik ust lekko opadły a między brwiami ukazała się zmarszczka.
- Amarii? - spytała po chwili. Jej głos był przepełniony niepewnością. Jedyne na co się zdobyłam to sztywne kiwnięcie głową. - Aleś ty duża... - prychnęłam pod nosem. Oczywiście, że urosłam. Nie byłam już dziesięcioletnią dziewczynką tylko pełnoletnią Praeditus.
- Gdzie... Esme Cię przysłała? - spytała ponownie błądząc wzrokiem po mojej sylwetce.
- Esme nie żyje. - cudem udało mi się wypowiedzieć te słowa bez zająknięcia. Mimo to moja postawa nie zmieniła się ani trochę. Blondynka oparła się na ramieniu wilkołaka a jej dolna warga zadrżała. Podniosła na mnie szkliste spojrzenie.
- Czyli jesteś... - nie dokończyła, nie musiała bo doskonale wiedziałam co chciała powiedzieć.
- Kinnasha. - stwierdziłam - Od ponad trzech lat. - dodałam po chwili ciszy. Ewelin po raz pierwszy w życiu wyglądała na zagubioną, zawsze kojarzyła mi się jako ta odważna i niezłomna postać. A teraz wyglądała tak... krucho.
- Jak? - spytała piskliwym głosem. Przygryzłam dolną wargę zwlekając z odpowiedzią. Śmierć Esme odbiła na mnie swoje piętno, dość bolesne.
- W..Wampiry. - zdołałam z siebie wyrzucić. Blondynka kiwnęła głową w zrozumieniu i spuściła wzrok na ziemię. Zapanowała niezręczna cisza, którą przerwał mężczyzna.
- To ty. - obie przeniosłyśmy wzrok na wilkołaka - Wtedy w lesie. To ty zrobiłaś te sztuczkę z wodą! - warknął patrząc na mnie ze złością. Uniosłam kącik ust i z rozbawieniem pokręciłam głową. Widziałam w jego oczach, że czuł się urażony jednak zauważyłam także iskrę fascynacji.
- Uspokój się. Tylko Amarii może nam pomóc. - zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu spoglądając na dwójkę, która jakby prowadziła ze sobą niemą rozmowę. Po chwili twarz kobiety złagodniała a ona odwróciła się z powrotem w moją stronę. - Czy... Jesteś w stanie mi wybaczyć to, że was zostawiłam? - spytała z nadzieją.
Czy byłam w stanie? Sama tego nie wiedziałam. Dziwnym zjawiskiem było stać tutaj, patrzeć na nią, rozmawiać gdy pogodziłam się z myślą, że odeszła. Nie była już tą samą Ewelin, którą znałam jako dziecko, ale z pewnością nie zmieniła się tak bardzo.
Po kilku pełnych napięcia minutach rozluźniłam spięte ramiona i wolnym krokiem podeszłam do blondynki. Spojrzenie jakim mnie obdarzyła, było jak promyk słońca. Przypominało to, którym obdarowywała mnie mama.
- Gdy widziałam Cię ostatni raz miałaś dziesięć lat a teraz... - przerwała na chwilę i z czułością złapała mnie za rękę - Dwadzieścia jeden. - szepnęła.
CZYTASZ
Ahtohallan
FantasyDaleko na morzu wśród lodowych gór, Płynie rzeka w głąb lodowych dróg, Kryształowe korytarze cudowne są, Lecz ostrożnie nurtuj w głąb, Bo wiry tam zdradliwe są, Ahtohallan wezwał Cię, więc wejdź i dowiedz się to co rzeka wie. Tajemnicze plemię, zapo...