3.

11 2 0
                                    

Jakoś udało mu się znaleźć odpowiednią salę i potem kolejną też. Co uznał za spory sukces, biorąc pod uwagę, jak mało pamiętał z wcześniejszej wycieczki.

Przyszła pora na długą przerwę i do tej pory nie widział jeszcze Laury. Nie przejmował się jednak, bo obstawiał, że jakoś ją znajdzie. A raczej wierzył, że ona znajdzie jego.

Wyszedł z łazienki, do której wstąpił zaraz po lekcji i od razu wpadł na poznaną już wcześniej dwójkę.

Spiął się. Przeczuwał kłopoty.

— Nie masz prawa tu być, dziki — popchnął go jeden z nich.

— A tym bardziej nie masz praw do niej, rozumiesz?! — wtrącił się drugi.

A Fabian poleciał na ścianę. Zawrzała w nim wściekłość i to taka jakiej jeszcze nigdy nie czuł.

Zacisnął dłonie, aż pobielały mu knykcie.

— Co, dziki, myślisz, że dasz nam radę?!

Kolejne popchnięcie.

Chłopak już nie umiał nad sobą zapanować. Jedyne, o czym marzył, to spranie ich na kwaśne jabłka.

Czuł, jak kości zaczynają mu się łamać, ale teraz to było przyjemne.

Wyczekiwał przemiany, chciał, by cierpieli.

— Co tu się dzieje, do cholery?! — dobiegł go głos brunetki, ale nie zwracał na niego uwagi.

Wiedział, co się zaraz stanie i nie mógł się tego doczekać.

— Czy wy jesteście normalni?!

Ktoś zacisnął palce na jego nadgarstku. Warknął ostrzegawczo. Po chwili zauważył, że to Laura, ale to nie zmniejszyło jego żądzy krwi.

Dopiero jej czerwone oczy sprawiły, że choć trochę się opanował.

Ale nie umiał już powstrzymać przemiany. Wpadł w panikę, a przerażenie zdawało się jedynie przyspieszać ten proces.

Dziewczyna wyciągnęła go na dwór najbliższymi drzwiami przeciwpożarowymi.

Przyparła go do muru.

Ich twarze dzieliły centymetry.

— Uspokój się — szepnęła, z powrotem opanowana. — Powstrzymaj to. Dasz radę.

Po policzku chłopaka spłynęła pojedyncza łza. Klatka piersiowa falowała mu w zabójczym tempie.

— Dasz radę — powtórzyła, wpatrując się w niego z mocą.

Wziął długi urywany oddech, potem kolejny już spokojniejszy, a przy trzecim wiedział, że zapanował nad sytuacją.

Osunął się po ścianie na ziemię wyczerpany, a brunetka usiadła obok niego.

— Nie wiem, co to właściwie było — podjął, wpatrując się w swoje dłonie. W ogóle ich nie poznawał. — Ja się tak nie zachowuję, to nie byłem ja — mamrotał.

— To byłeś ty. Ale ważniejsze jest to, że to też ty okiełznałeś wilka w sobie.

— Bez ciebie by mi się to nie udało — zauważył gorzko. — Gdybyś się nie pojawiła, przemieniłbym się na szkolnym korytarzu i nie wiadomo co zrobił.

— Ale byłam tam. Nie zadręczaj się tym tak. Początki są zawsze trudne.

— Boję się siebie, Laura — wyznał cicho. — Nie poznaję siebie, nie umiem się kontrolować. A co, jeśli kogoś skrzywdzę? Natalię, Karola...

Magiczni: Krwawa PełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz