5.

9 1 0
                                    

Siedziała na swoim ganku, pijąc zieloną herbatę i ze wzrokiem zawieszonym na drobnej brzozie przed jej domem rozmyślała o wydarzeniach minionego dnia. Zastanawiała się, ile jeszcze namiesza pojawienie się dzikiego, skoro już teraz wywołał takie poruszenie. Zaledwie kilka godzin po poznaniu Fabiana odsunęła się od swoich, biorąc go pod pieczę, okłamała Agnieszkę i poszła z nią na wątpliwy dla niej układ — wszystko po to by obcy chłopak miał szansę dołączyć do ich stada.

— Można? — odezwał się cicho Kuba.

Skinęła głową, nie odrywając spojrzenia od drzewa.

Nie była zaskoczona jego obecnością, wyczuła go już jakiś czas temu.

— To wszystko jest takie dziwne — odezwała się, gdy chłopak zajął miejsce koło niej — Ryzykuję dla niego tak wiele.

— Wszyscy zastanawiają się, co w ciebie wstąpiło. Brać dzikiego pod skrzydła?

Wzruszyła ramionami.

— Czułam, że powinnam to zrobić. Instynkt każe mi się nim opiekować.

— Oby tylko nie odbiło ci się to czkawką —podsumował ponuro, po czym wstał i ruszył w stronę drzwi. — Idę zrobić herbatę, chcesz jeszcze jedną?

Dziewczyna przytaknęła, a chłopak zniknął w środku.

Zostawszy sama przetarła zmęczoną twarz. O niczym tak nie marzyła, jak o tym, by móc teraz odbyć jeszcze chociaż jedną rozmowę ze swoją ukochaną babcią. Eugenia Milska była na pozór chłodną i wyniosłą kobietą. Cechy te przydawały jej się podczas wieloletniego przewodzenia stadem. Jednak w oczach wnuczki była przede wszystkim wielkoduszną i ciepłą staruszką, która zawsze potrafiła poratować odpowiednią do sytuacji mądrością. Tamtego wieczora właśnie tego pragnęła. By babcia podeszła do niej z kubkiem parującego kakao z tym okropnym kożuchem, którego zawsze zapominała zdjąć, przypomniała jej, że od siedzenia na zimnych deskach będą boleć ją w przyszłości korzonki i rzuciła niby mimochodem słowa, które byłyby rozwiązaniem męczących dziewczynę problemów. Tak jak to zawsze robiła.

Samotna łza będąca świadectwem jej tęsknoty spłynęła bezgłośnie po policzku Laury.

— Trzymaj.

Słysząc głos przyjaciela, zmusiła się do lekkiego uśmiechu. I choć brała od niego kubek z żalem, że nie jest to owy mleczny napój, nie dała po sobie poznać, jaki ból sprawiała jej nieobecność starszej kobiety.

Nie to było teraz ważne.

— Dobra, a czy teraz możesz mi wszystko opowiedzieć? Jako twój najlepszy przyjaciel chciałbym wiedzieć więcej niż wątpliwej jakości plotki.

— Już powstają?

— No a jak? Pojawienie się dzikiego to temat numer jeden w naszej trzódce, a że nikt nic nie wie, to każdy wymyśla swoją wersję.

Pokręciła głową, nawet nie chcąc znać tych niestworzonych historii. W zamian za to opowiedziała mu wszystko, co wiedziała na temat Fabiana. Że jest adoptowany, że radzi sobie w wilczej postaci lepiej niż w ludzkiej, że w obu przyjmuje jej wyższą pozycję, oraz że nie chce dołączać do ich stada.

— To dość ciekawe, że przemienił się już podczas pierwszej pełni. Od razu jak tu przyjechał, nawet nikogo z nas nie spotykając.

— Nie wiadomo... może wpadł na kogoś w sklepie czy coś, a poza tym nie wiadomo jak długo tu już siedzi... — odezwała się nie do końca przekonana.

Starała się znaleźć inne wytłumaczenie niż to, o którym już wcześniej pomyślała.

— Och, przestań. Jasne, że przyjechał tu tego samego dnia, co go spotkałaś, inaczej ktoś z nas by go wcześniej wyczuł.

Magiczni: Krwawa PełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz