6.

9 1 0
                                    

— Kuchnia — rzuciła, jak tylko usłyszała jego kroki na ganku.

Chłopak ruszył za zapachem bekonu. W pomieszczeniu krzątała się brunetka w piżamie i turbanie z ręcznika na głowie, i nawet nie zwróciła uwagi na gościa w progu.

— Idź na zewnątrz i przemień się chociaż raz — mruknęła, nie odrywając wzroku znad patelni.

Nie musiała. Wiedziała, że jej posłucha, dlatego też wcale nie zdziwił jej odgłos otwierania drzwi.

Gdy skończyła przygotowywać śniadanie, podeszła do okna i z kubkiem parującej mięty zaczęła obserwować poczynania dzikiego.

Szło mu zdecydowanie lepiej niż wczoraj, ale widać było, że wciąż się opiera przed swoją naturą.

Lepiej dla niego, żeby jak najszybciej zaakceptował wilczy gen płynący w jego żyłach.

Z tą myślą Laura zrezygnowała z podglądania i usiadła przy stole, by zacząć powoli konsumować posiłek.

Zamyślona gryzła chrupiący bekon, gdy chłopak wrócił do środka.

— Czułem, że na mnie patrzysz. — rzucił, siadając obok niej — Jak mi poszło?

Miał zadyszkę, jakby przebiegł spory dystans.

— Zaczynam rozumieć powiedzenie głodny jak wilk. — i na potwierdzenie jego słów zaburczało mu w brzuchu.

Dziewczyna roześmiała się i podsunęła mu talerz z jedzeniem.

— Wcinaj. Ja idę się naszykować.

Po paru minutach zeszła na dół ponownie ubrana w luźną sukienkę.

— Nie będzie ci zimno? — spytał zdziwiony, że w październiku zdecydowała się na taki strój.

— Powinieneś zauważyć po sobie, że wilkołakom rzadko bywa zimno.

— To fakt. Jeszcze nie ogarniam do końca, co się wlicza w ten specjalny gen.

Laura parsknęła cicho śmiechem na użyte przez chłopaka określenie.

Weszła do kuchni, chcąc posprzątać po śniadaniu, ale zauważyła, że Fabian już to zrobił.

— Nie musiałeś.

— Przygotowałaś wszystko sama, to przynajmniej posprzątałem.

— Niech będzie — roześmiała się lekko.

Zebrali rzeczy i po zakluczeniu drzwi ruszyli do szkoły.

— Ale jestem zmęczony — mruknął, gdy po raz kolejny ziewnął.

— O to chodziło. Teraz nie będziesz miał siły na zbędne przemiany.

Pokiwał głową z uznaniem.

— Widzę, że masz wszystko obmyślone.

Roześmiała się delikatnie, po raz kolejny przyciągając spojrzenie chłopaka. Fabian stwierdził, że dziewczyna ma bardzo ładny śmiech, zresztą cała była ładna.

Ogarnij się — zganił się w myślach — I tak nic by z tego nie wyszło, ona ma być alfą, a ty jesteś nikim. Łączą was tylko czysto praktyczne relacje.

Pogrążył się w myślach do tego stopnia, że nie zwrócił uwagi na ukradkowe spojrzenia Laury.

Jednak podobnie do chłopaka i ona po chwili uznała swoje zachowanie za nieodpowiednie.

Interesujesz się nim, bo to dziki — tłumaczyła sobie — Przystojny powiew świeżości w tym nudnym mieście.

Weszli do szkoły i rozdzielili, pożegnawszy się jedynie bladymi uśmiechami.

Magiczni: Krwawa PełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz