14.

7 2 0
                                    

Gdy chłopcy wyszli, Laura otworzyła drzwi na taras w kuchni i wstawiła wodę na kolejną herbatę. Wyjęła z szafki dwa kubki i spokojnie czekała, aż chłopak czający się od kilku godzin przy linii drzew postanowi w końcu wyjść z ukrycia. Wyczuła go, jak tylko się pojawił — miała lepszy węch niż Kuba czy Fabian— myślała, że do nich dołączy albo zaraz odejdzie, ale ten zdecydował inaczej.

Został.

Dla niej.

A fakt ten mile łechtał jej ego. Może nawet bardziej niż powinien.

Świst gotującej wody wytrącił ją z zamyślenia.

Nikodem wszedł do środka, w momencie gdy gotowe napary postawiła na stole.

— Nie spieszyłeś się — odezwała się, mimochodem spoglądając na jego nagie ciało.

Minęło kilka miesięcy, a ona wciąż pamiętała, jakie było w dotyku i ile ciepła potrafiło jej dać.

Ale nawet najpiękniejsza róża posiadała kolce. A ten okaz miał je wyjątkowo ostre.

Nim zdążył się odezwać, wyszła na korytarz i sięgnęła do stojącej tam szafy. Jedna z półek była przeznaczona na ubrania dla stada. Większość należała do Kuby i Nikodema.

W każdym domu wilkołaka były ubrania dla reszty stada, w razie gdyby któryś z członków znalazł się tam pod postacią wilka.

To przypomniało jej, że Fabian powinien przynieść tu jakieś swoje.

Wróciła do kuchni i bez zbędnych ceregieli rzuciła mu w twarz starymi dresami i jakąś spraną koszulką.

Przyjął je z kpiącym uśmiechem, ale posłusznie się ubrał. Po czym zajął jedno z krzeseł.

— Długo jeszcze zamierzałeś się tak czaić jak świr pod moim domem?

Westchnął.

—Nie chciałem wam przeszkadzać. No i nie byłem pewny, czy w ogóle chcesz mnie widzieć — rzucił na pozór lekkim tonem.

— Sama się nad tym długo zastanawiałam — przyznała — Ale za bardzo byłam ciekawa, co cię do mnie sprowadza.

Założyła ręce na piersi i oparła się o blat, mimowolnie przybierając postawę obronną.

— Musiałem sprawdzić, jak się trzymasz. To nigdy nie był dla ciebie łatwy dzień, martwiłem się, jak sobie poradzisz, zwłaszcza że...

Prychnęła cicho, przerywając mu.

— Jakoś wcześniej cię to zbytnio nie obchodziło. Nawet kiedy... — głos jej zadrżał. Nie była w stanie tego powiedzieć.

— Wiem — szepnął miękko — Wiem i Lauro naprawdę niczego tak bardzo nie żałuję. Posłuchaj mojego serca. Musisz słyszeć, że nie kłamię. — w jego głosie pobrzmiewała desperacka nuta.

Poruszyła się niespokojnie, ale skinęła głową.

— Tylko co to zmienia? — spytało gorzko — Nie było cię! Nie było cię przy mnie, gdy najbardziej cię potrzebowałam!

Na tafli jeziora, jaką zazwyczaj była, pojawiły się pierwsze zmarszczki.

— Rzuciłaś mnie! Jak miałem być przy tobie, skoro mnie odtrąciłaś?! — nie wytrzymał. Nikodem nawet nie próbował uspokoić swojego wybuchowego charakteru.

— Dobrze wiesz, dlaczego cię rzuciłam! Odtrąciłeś mnie dużo wcześniej! Jeszcze zanim zachorowała! A potem było tylko gorzej — ostatnie zdanie, choć wypowiedziane szeptem, wybrzmiało najgłośniej — Gdy babcia... miałam tylko Kubę. To on praktycznie z nami mieszkał i pomagał mi w opiece nad nią. Opiekował się nami, mną! A ty? Mój chłopak?! Co ty właściwie wtedy robiłeś, co? Przez cały ten czas mnie unikałeś! Nawet na pogrzebie... nawet na pogrzebie cię nie było! Stanąłeś w tych drzwiach kilka dni później i to jeszcze zalany w trupa, a ty się dziwisz, że z tobą zerwałam?!

Magiczni: Krwawa PełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz