Rozdział III - 15 października 1911 roku

3.7K 117 35
                                    

Margaret chodziła w kółko po bibliotece, nie mogąc uspokoić swoich myśli. Nie lubiła hucznie obchodzić swoich urodzin, lecz Tristan zawsze nalegał na uroczyste kolacje z tej okazji. Nie chciała się o to spierać z synem, ponieważ wiedziała, że spędzenie tego wieczoru w gronie najbliższych poprawi jej nastrój.

Wzięła do ręki książkę, do której dwa dni temu, wsunęła kartkę z rozpoczętym listem. Otworzyła wolumin, odnalazła zapisaną kartkę i zgniotła ją. Przez moment zastanawiała się, czy rzeczywiście chce ją wyrzucić, ale jej ręka samoistnie cisnęła nią do rozpalonego kominka. Papier momentalnie zajął się ogniem i strzelił kilka razy niewielkimi iskrami. Margaret patrzyła przez chwilę w jego kierunku, po czym usiadła przy sekretarzyku i wyjęła nową kartkę.

Miała zamiar napisać odpowiedź na zaproszenie Brodie'go. Doszła do wniosku, że list, zamiast monologu, będzie o wiele łatwiejszy. Zbyt mocno się krępowała, żeby powiedzieć mu to wprost, co ją dziwiło, bo nigdy nie miała problemów w kontaktach z ludźmi.

Głowiła się, jak zacząć. Nie chciała od razu, w euforyczny sposób, napisać na pół kratki wielkiego "TAK!". Brodie ułożył to w tak czuły sposób, że wypadało odpowiedzieć mu przynajmniej w zbliżonym stylu, zwłaszcza, że odwzajemniała jego uczucia.

Wzięła głęboki wdech, po czym zrobiła, tak samo długi, wydech. Zamoczyła pióro w kałamarzu
i zaczęła pisać.

Mój najdroższy Brodie,

otrzymałam Twój list i nie ukrywam, że Twoje słowa wypełniły moje serce ciepłem i radością. Tak bardzo nie mogę uwierzyć w to, że nadarza się okazja, by znów być blisko Ciebie.

Podniosła głowę i spojrzała przez okno w dal. Słowa, które przed chwilą napisała ciągle dźwięczały jej w głowie. Była przekonana, że kompletnie do niej nie pasują. Mimo to nie skreśliła ich, lecz dokończyła list. Wycierając pióro z atramentu i wkładając go do ozdobnego pudełeczka, czuła satysfakcję z napisanej wiadomości.

***

Brodie McGregor dzień wcześniej otrzymał, przez posłańca z Grayswood House, informację od hrabiego Kinghorn, że uroczysta kolacja z okazji urodzin lady Margaret McFarlane odbędzie się dzisiaj, punktualnie o godzinie dwudziestej w posiadłości i że wymagany jest Black Tie*.

Przeczytał tę wiadomość kilka razy, by być pewnym, że będzie przygotowany jak należy. Wybrał na tę okoliczność dopasowany smoking, a do kieszeni spodni wsunął welurowe pudełeczko. Liczył na to, że Margaret zgodzi się towarzyszyć mu podczas rejsu do Nowego Yorku. Chciał na nowo odbudować relacje, które ich kiedyś łączyły i które nie minęły mimo małżeństwa lady McFarlane oraz wielu lat ich rozłąki. Zależało mu na niej i na tym, żeby była szczęśliwa.

Uważał jednak, że najlepiej będzie zacząć wszystko od nowa, w innym, neutralnym miejscu. Mimo słusznego wieku nadal pracował. Do Ameryki wybierał się w celach zawodowych, ponieważ był inżynierem i niedawno otrzymał propozycję współpracy z jedną
z renomowanych, amerykańskich fabryk, która zajmowała się produkcją silników wysokoprężnych. Do tej pory Brodie miał kontrakt z White Star Line** na zaprojektowanie silnika i maszyn dla RMS Titanic. W nagrodę za kreatywność i wytrwałość podczas pracy, otrzymał zaproszenie na dziewiczy rejs od Thomasa Andrewsa***, z którym blisko współpracował nad szkicami, koncepcją i architekturą maszynerii.

Kiedy ostatniego dnia maja 1911 roku, tuż po wodowaniu, okazało się, że z przyczyn technicznych, pierwszy rejs Titanica musi zostać przesunięty z lutego na kwiecień 1912 roku, McGregor uświadomił sobie, że powinien zaprosić w tę podróż lady McFarlane. Dręczyło go sumienie, że stracił ją na dwadzieścia długich lat, więc nie mógł pozwolić, żeby teraz zniknęła z jego życia już na zawsze. Myślał o niej każdego dnia, tęsknił za nią nieustannie, wiernie czekając na każdą wspólnie spędzoną chwilę. Zawsze, kiedy mógł zanurzyć się w jej oczach, wszystko inne traciło sens. Nie wyobrażał sobie, że mógłby resztę życia spędzić bez niej. Powinien zrobić ten krok, już siedem lat temu, kiedy zmarł jej mąż, ówczesny hrabia Kinghorn, ale chciał pozwolić Margaret na ułożenie życia na nowo. Nie chciał być natarczywy względem niej, poza tym całkowicie pochłonęła go praca dla liverpool'skiej linii żeglugowej. A teraz, kiedy jego umowa z armatorem budowanego statku powoli dobiegała końca, postanowił wrócić do Kinghorn, żeby odszukać swoją miłość i postarać się odbudować relacje. Wszystko szło po jego myśli, a Margaret wyglądała na zainteresowaną odnowieniem tej znajomości. Tak przynajmniej wydawało się McGregor'owi.

Lady McFarlane (zakończone / v. 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz