42. Kto mówi?

1.6K 141 20
                                    

[Widzisz błędy, popraw mnie. Dziękuje. ]

Filippo

Zdradzę ci sekret. 

Może i żyję krótko na tym świecie, ale dosięgnąłem szczytu w swojej hierarchii. Tam gdzie od dawna chciałem się znaleźć. Złożyłem przysięgę i żyłem tylko dla niej. Widziałem wiele, uczyniłem jeszcze więcej. Jestem obrzydliwie bogaty, a pieniędzmi mógłbym wycierać sobie dupsko. Niewiele zadowala mnie w życiu, jeszcze mniej może mnie przerazić. 

Ale nie jestem magikiem. Nie mam pierdolonego wehikułu czasu by cofnąć się i dokonać innych decyzji. Ojciec oddał za nas życie, byśmy mogli żyć, swoim szczęśliwie. A ja to spierdoliłem.

 Czas był moim wrogiem. Odkąd wszystko się posypało  zniszczyłem wszystkie zegary w mieszkaniu. Uderzałem w nie dopóki nie przestały odliczać tego zasranego czasu. Bo każda sekunda bez niej odbierała mi sekundę szczęścia jakie mogłem mieć przy niej. 

Myślałem że moi wrogowie są potworami, dopóki nie odarłem ich ze skóry. Nie zdarłem z z nich całej tej otoczki grozy. Potem zdałem sobie sprawę, że pod powierzchnią, pod tą całą otoczkę okazuje się, że jesteśmy tacy sami. Niczym się od siebie nie różnimy bo wszyscy jesteśmy potworami. 

Miałem na sobie garnitur, czarny jak moja dusza. Od pogrzebu tylko one zajmowały miejsce w mojej garderobie. Każdy idealnie skrojony. W odcieniach czerni i szarości. W niepamięć odeszła skórzana kurtka i dżinsy. Nie pamiętam kiedy ostatni raz siedziałem na swoim motocyklu. Sam ograbiłem się z tego co kochałem i spaliłem to na stosie wszystkiego na czym kiedykolwiek mi zależało. 

Teraz jednak nie miało to znaczenia. Najważniejsza była ona. Musiałem ją odnaleźć i sprowadzić do domu. 

Zawiązałem czarny krawat i poprawiłem kołnierzyk koszuli. Ponownie opuściłem wzrok na kartkę z wypisanym ciągiem cyfr. Myślała o mnie? Zostawiła mi wskazówki jak się odnaleźć. Ale Paul powiedział, że może być już za późno. Zbyt długo zwlekałem. Zbyt dużo zajęło mi to czasu.

Zaczesałem włosy i związałem je w kucyka. Potem zapiąłem guziki czarnej marynarki I poprawiłem mankiety.

Spóźniłem  się? Wziąłem głęboki wdech i chwyciłem komórkę. Wpisałem numer i wstrzymałem oddech gdy wybrzmiał pierwszy sygnał. Każdy z nich zdawał się być przedłużeniem uderzenia moje serca.
Bum.. bum.. bym...

— Halo?

Łagodny kobiecy głos wybrzmiał w słuchawce. A ja wszędzie bym go poznał. Głos, który koił kiedyś moje nerwy. Głos którego nie słyszałem od tak dawna. 

— Śnieżko?

Zapadła pełna napięcia cisza. Gdybym posiadał jakiś zegar może byłoby słychać jego tykanie. Teraz była przeładowana napięciem i strachem.

— Odezwiesz się. 

Zazgrzytałem zębami i zacisnąłem palce jednej dłoni na stoliku, o który się opierałem.
Może i nigdy się nie modliłem ale teraz moje myśli formowały się w błagalne modlitwy. 
Proszę, proszę odezwij się do mnie skarbie. Zrób to.

— Kto mówi? — Jej głos staje się zimny i obcy.

I stało się. Zatkało mnie. Wpatruję się w ścianę przede mną i tak po prostu nie wiem co mam powiedzieć. Wciągam do płuc powietrze, niemal się dławiąc. Wypełnia mnie frustracja i gniew. Mam ochotę rozwalić wszystko wokół siebie i to na zegarach by się nie skończyło. Zastanawiam się przez chwilę, głośno przełykając. 

— O czym myślisz? — Ponowne pytanie wydostaje się z słuchawki. 

Dobrze wie kim jestem. Słyszę jej oddech w słuchawce. Spodziewałem się wybuchu złości. Krzyku. Wypominania. Ale jest tylko obojętność. Zastanawiam się co czuje. Rozerwałbym sobie klatkę piersiową i wyrwał serce jeśli tylko to by sprawiło, że mi wybaczy. Przecieram twarz dłonią. 

Złożona przysięgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz