43. Coś ty najlepszego zrobił?

1.7K 158 34
                                    

[Widzisz błędy, popraw mnie. Dziękuję]

Katherine

Sekrety, każdy z nas je ma. Jedne zbliżają do siebie ludzi, gdyż wspólnie muszą je skrywać. Bądź ich od siebie odsuwają bo ukrywają je przed sobą. Kiedyś w jakiejś książce przeczytałam, coś do czego często wracam; "Sekret wart jest tyle, ile warci są ludzie, przed którymi powinniśmy go strzec." 

Mój najdroższy sekret właśnie biegał po parku. Były chwile, że patrzenie na niego sprawiało mi ból, tak silny jak otwieranie rany na nowo i posypywanie jej solą. Ale ten ból był tym dobrym. Starałam się go nakierowywać na dobre wspomnienia. Na czasy, w których byłam szczęśliwa.

Jego dziecięcy śmiech rozpalał moje serce. Ja śmiałam się z nim. To było jak lekarstwo na wszystko. Na każdy ból i smutek. 

Bywało naprawdę ciężko. Nikt nie przygotował mnie do macierzyństwa. Zostałam rzucona na głęboką wodę. Czasami tonęłam, czasami tylko dryfowałem na powierzchni, ale było też  tak, że pływałam jak zawodowiec. Nigdy nie marzyłam o byciu matką. Zapewne nigdy bym się nie zdecydowała z własnej woli nią być. Oczywiście kochałam mojego syna, kochałam nade wszystko. Miłość do niego była jak uderzenie pioruna, nagła i bez ostrzeżenia. 

— Nico! - Podbiegłem do syna i kucnęłam przed nim. — Nie wolno wkładać patyków do buzi. To jest fe. — Skrzywiłam się, tłumacząc mu z uśmiechem.

Ares, nas owczarek, krążyły cały czas wokół mojego syna. Dostałam go od Paula, uważał że będzie nas strzegł. I tak było. Każdy obcy, który zbliżał się do chłopca był ostrzegany głośnym warknięciem. Został wytresowany na obrońcę, ale równie dobrze sprawował się jako maskotka do przytulania. Nico lubił zasypiać wtulony w jego sierść. Nieraz znajdowałam go leżącego na dywanie z sierściuchem. Wydaje mi się, że byli dla siebie stworzeni, jakby ten na górze stworzył Aresa specjalnie dla mojego syna.  

— Mama, tam — Nico pociągnął mnie za rękaw skórzanej kurtki i pokazał swoim małym, pulchnym paluszkiem na gołębia, który właśnie przyfrunął i usiadł na trawniku.

— To jest ptaszek. — Wytłumaczyłam mu.

— Ptasek — Powtórzył.

Z uśmiechem usiadłam i posadziłam sobie chłopca na kolanach, przytulając do siebie. Potem wyciągnęłam z podręcznej torby, wafle ryżowe. Jeden wręczyłam do rączki Nico zaś drugi połamałam na drobne kawałki.

— Chcesz go nakarmić? — Zaproponowałam maluchowi.

Nico spojrzał na mnie i pokiwał głową.

— Dobrze, ale ten jest dla ciebie i ty go teraz zjesz — wskazałam na jego rączkę — a ten — wyciągnęłam dłoń, na której był połamany wafel — jest dla ptaszka.

Oczy odziedziczył po mnie były tak intensywnie niebieskie, że niemal przypominały niebo w najbardziej upalny dzień lata. Patrzyły na mnie ufnie i z ciekawością. Nie mogłam nadziwić się jak bardzo był mądry.

Włożył wafel do ust i zaczął go jeść. Gdy zjadł połowę wyciągnął do mnie rączkę bym oddała mu wafelek dla gołąbka.

— Mama, daj.

Uśmiechnęłam się i podałam mu przekąska dla naszego nowego przyjaciela. Ares grzecznie siedział koło nas i czuwał.

Nicolas wstał i popędził do gołąbka, który pod wpływem ruchu spłoszył się i odleciał. Synek odwrócił się w moją stronę i z łzami w oczach wrócił do mnie. Położył główkę na moich udach i zapłakał. Był taki maleńki. Taki bezbronny. Pogłaskałam jego blond loczki. 

Złożona przysięgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz