25. Kris

731 107 222
                                    

Mlaskam w nadziei, że odrobinę nawilżę wyschnięty język. Czy ja zasnąłem z otwartą gębą chrapiąc, co jest? Ponownie mlaskam, ale to nic nie daje. Próbuję otworzyć oczy, w efekcie stękam z bólu i zamykam je ponownie. Wszystko mnie drażni, szczególnie światło. Przyprawia o dodatkowy ból głowy. Próbuję dotknąć dłonią czoła, lecz nawet nie mogę unieść ręki. Podejmuję się drugiej próby, ale coś stawia opór. Ze stęknięciem przekręcam głowę, unoszę powieki i zamieram.

Czy to porwanie? Dlaczego mam przywiązane łapy do łóżka?

– Wracamy do żywych, Szymański – odzywa się znajomy głos brzmiącym barytonem. Z odmętów pamięci próbuję sobie przypomnieć kim jest. Tym po naszej stronie, czy po stronie wroga.

– Pić – skrzeczę z ledwością i ponownie robię mlaśnięcie.

– Nawadniamy cię, to na razie wystarczy – odpowiada twardo, wskazując głową kroplówkę.

– Pić – powtarzam się nieco łagodniej. – Bardzo, proszę.

– Nic ci nie będzie, Szymański – mężczyzna śmieje się w głos. – Od tego się nie umiera.

Czyli... od czego? Nie mam sił zapytać. Przymykam oczy i próbuję zasnąć, ale tępy ból w głowie nie pozwala mi na kolejną wizytę w ramionach Morfeusza.

Po stu dwudziestu trzech uderzeniach serca, ktoś otwiera drzwi. Słyszę jak zbliża się do łóżka, przykłada jakby patyk owinięty czymś miękkim do moich ust, nawilża spierzchnięte wargi, lecz gdy próbuję ów patyk złapać zębami, ten ktoś go oddala.

– Spokojnie Kris, spróbuj zasnąć – poleca łagodnie. Znam ten głos, miły dla ucha, kobiecy, spokojny, chociaż w przeszłości zawsze radosny i zadziorny.

– Misia – skrzeczę i robię dziubek ryby domagając się wody. – Misia, pić.

– Idź po wodę w butelce z dozownikiem, albo niech Majka da coś ze smoczkiem – Michalina poleca mężczyźnie, który na słowa, śmieje się w głos, aż oczy przymrużam od dźwięków.

– Majka – szepczę z ulgą. A więc to nie jest porwanie!

– Wszystko w porządku, Kris – Misia odpowiada na niezadane pytanie. – Spróbuj to jeszcze przespać. Podam ci wodę, napijesz się i spróbuj się jeszcze wyciszyć.

Potakuję jedynie i w głowie zacieram ręce na wieść, że za chwilę dostanę coś do picia. Po czterdziestu siedmiu uderzeniach serca, do pomieszczenia ktoś wchodzi, ale nie unoszę powiek. Świadomość, że jest tu Michalina, działa na mnie uspokajająco. Wieść, że w pobliżu przebywa Majka, jest dodatkowym potwierdzeniem. Nic mi nie grozi.

– Qbek polecił, żeby mu podać elektrolity – miły dla ucha baryton odzywa się tuż po wkroczeniu do pomieszczenia. – Daj mu butlę ze smoczkiem – rży bezczelnie, przez co ponownie przymrużam oczy.

Czy ja mam, kurwa, kaca? I skąd kac, do cholery?

– Weź, Daro, nie bądź chamem, chłopak cierpi – Michalina przekomarza się z „barytonem". Już wiem kim jest, to brat Anny Gawrońskiej.

Już mam zadać pytanie, ale Michalina podsuwa mi pod usta smoczek, więc łapię zębami i piję łapczywie, aż kobieta chichocze rozbawiona powtarzając „Pomału" z niby przyganą w głosie, chociaż wyczuwam ulgę.

– Misia – odzywam się czując, że już mi wystarczy. – Misia, co...

– Zaśnij, Kris, chociaż na dwie godziny.

Czuję, że więcej nic mi nie powie, więc potakuję. Wsłuchuję się w bicie własnego serca, słyszę jak ktoś otwiera drzwi, dochodzą mnie różne głosy z przestrzeni domu, ale zanim zdążam zapytać, drzwi się zamykają. Nie sprawdzam czy jestem sam, czy nadkomisarz Struzik sprawuje wartę. Odpływam zgodnie z instrukcją w nadziei, że szybko mi to wyjaśnią.

7. KRÓLESTWO Z PIASKU - FilarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz