Od zawsze razem z Gopim obiecaliśmy sobie ze nic między nami nie będzie. W podstawówce byliśmy najlepszymi przyjaciółmi skoczylibyśmy za sobą w ogień. Od pierwszej klasy gimnazjum zrozumiałam ze zakochałam się w nim. Starałam się dużo o tym nie myśleć bo wiem ze Gop'y ma dziewczynę i za szybko z nią nie zerwie.
W drugiej klasie gimnazjum mieliśmy coraz słabszy kontakt. Znienawidziłam go jak powiedział mi ze wyjeżdża i nie chce utrzymać ze mną kontaktu. Po tym wydarzeniu koszmarnie byłam załamana chodziłam do psychologa chociaż nic mi nie pomagało. Nikt nie umie mi pomóc każdy mówił że to Żałoba po stracie bliskiej osoby ale to było coś więcej. W wewnątrz odeszła jakaś cząstka mnie lecz wiedziałam że to nie może być prawda. Czułem że jeszcze kiedyś na pewno się spotkamy i że to nie jest taki koniec chociaż mijały lata a ja nie wiedziałam co dzieje się u Gapiego. Kilka miesięcy po tym jak wyjechał zaczęłam więcej imprezować poznałam chłopaka który bardzo zmienił moje życie okazał się złodziejem a ja zepsułam sobie przez niego rok mojego życia. Zaczęłam brać używki a o dłuższym czasie nawet narkotyki. Kochałam go więc nie chciałam nigdy z nim zerwać ale on chyba nie czuł tego co ja. Później zrozumiałam że to było tylko uczucie które miały zastąpić mi osobę która mnie opuściła. Pewnej nocy dostałam telefon ze Rain został złapany za zabójstwo kasjera i okradniecie kasy. Nie miałam się komu wygadać najlepszą przyjaciółkę zostawiłam dla niego. Mame zawiodlama na swoich błędach i nie mogłam się z nią spotykać ani pogadać. Tak bardzo bym chciała zadzwonić do taty, jeśli mogłabym powiedzieć mu to ale jest jeden problem. Wyjechał gdy miałam osiem lat. Byłam sama pierwszy raz odczułam ze nie mam nikogo.Ostatnie tygodnie były dla mnie tragedią zrozumiałam że zaczynam się zmieniać nie tylko pod względem wyglądu, ponieważ miałam bardzo podkrążone oczy od płaczu ubrana byłam jak nie ja. Natomiast charakter-owo też bo coraz więcej rzeczy miałam po prostu wyjebane. Tak jak zawsze wszystko było dla mnie trudne do zaakceptowani to teraz miałam po prostu to w dupie. Pierwszy dzień liceum był dla mnie bardzo ciekawy a jednocześnie miałam ochotę na pierwszej lekcji iść do domu. Klasyczna przerwa na której poszłam do pobliskiego sklepu kupuje sobie bułkę a w zasadzie paczka z nadzieniem czekoladowym chociaż nie lubię czekolady. Wracamy do szkoły kolejna przerwa ide na Palarnie z moim nieszczęściem zawsze nauczyciel musi tam być. Wszystkie moje Nałogi które zaczęłam przez ostatnie lata pozbawiły mnie całkowicie kasy więc jestem całkowicie spłukana a mama mi nie przeleje.
Wstałam o 13 jak zawsze przeglądam instagrama zobaczyłam wiadomość od Rain'a
(brzmiała ona tak)
-Jeśli nie wpłacisz kaucji 50tyś. to jak wyjdę porzegnaj się z swoim słodkim życiem.
Byłam kurwa w szoku dawno nie miałam tak powiększonego pulsuje po przeczytaniu tej wiadomości. Nie mogłam się ruszyć a w uszach zaczęło mi piszczeć. Ja się go bałam. Dlatego nie chciałam z nim zerwać. Miłość hahaha... to był strach. Tak bardzo wolałabym żeby to była wiadomość od Gopiego, ale nie mogłaby być bo ja muszę zawsze mieć to co najgorsze. Zeszłam na dół i zastałam matkę w kuchni. Jak zwykle musiała się do mnie przypierdolić.
-O księżniczka wreszcie wstała- powiedziała to takim tonem jak by zaraz miała zwymiotować.
-Tak wstałam, masz do mnie kolejny pierdolony problem- powiedziałam to w końcu się postawiłam mojej matce
-Jak ty się do mnie wyrażasz?-zapytala z zdziwieniem
-kolejna kłótnia... Czy naprawdę jestem aż tak złą córką? Chcę tylko od ciebie usłyszeć czasem „Jestem z ciebie dumna" albo w tej sytuacji „Jak tam śpioszku" A no tak zapomniałam... przecież kurwa ja jestem najgorsza...- uciekłam szybko z kuchni po wykrzyczenia tych słów a łzy spływały mi po policzkach jak oszalałe. Dostałam cholernego ataku paniki-idź sobie do swojego kochani się wyżalić bo o tacie tez już zapomniałaś.- chciałam do taty... zawsze w takich sytuacjach chciałam do taty on zawsze mnie rozumiał.
Nie potrafię mówić o uczuciach. A jak już mówię to czuję się jak pizda, nie umiejąca poradzić sobie w życiu. Przypomniało mi się co zawsze mówiła moja przyjaciółka „mała wyluzuj, złap buszka. I złap tych zjebów jebanych za ich dwu centymetrowe chuiska." Przypomniałam to sobie i wpadłam w większą rozpłacz. Przypomniały mi się wszystkie monety które spędziłam z nią z prawdziwym szczęście na twarzy. Usłyszałam mocne otwieranie drzwi była to moja mama z pustym opakowaniem tabletek na sen. Które szybko wzięłam z kuchni. Zaczęła się chyba przejmować. Następnego dnia obudziłam się w szpitalu. Myślał że już koniec z tym wszystkim. Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam cała zmartwiona mamę i tatę. Pierwsze co zaczęłam płakać i rzuciłam się na ojca z taką siłą że prawie mógł się udusić. Spojrzałam na matkę i miałam wielką ochotę na nią nakrzyczeć czemu mnie tu przywiozła. Zrezygnowałam z tego planu i podeszłam i mocno ją przytuliłam. Leżałam tak przez tydzień do póki moje wyniki się nie unormalizowaly. Jedynym plusem, który mogłam wtedy dosyć to całodzienny pobyt z tatą. Z tego jak rozmawiałam z mamą trudno było się do niego dodzwonić, lecz w końcu się udało. Układał on sobie już życie. Słysząc jednak to co miałam sobie w planach zrobić prosto z USA przyleciał do mnie do Texasu. Nie widzilam go przez ostatnie 9lat jednak nie zmienił się tak bardzo jak myślałam. Dobrał on kilka kilogramów, miał lekko dłuższe włosy i delikatny zarost. Wszystkie dni spędziłam z nim z matką i z moim młodszym trzyletnim bratem. Początkowo czułam ból patrząc ze trafił na takiego tatę który też jest mój nie był on taki zły jak się zdawało ale złapałam z nim dobry kontakt.
Będąc już od miesiąc w domu nic się nie zmieniło. Tata nas tylko odwiedził i ma przyjechać podobno za dwa tygodnie jestem pewna że to stchórzy. Warto jednak wierzyć.