Rozdział 44

6 0 0
                                    

Zastyga pomiędzy nami cisza. Siedzimy. Napawamy się widokiem. Być może widzimy się po raz ostatni, jeśli mój plan wypali. Zależy też czy ojciec na niego przystanie, czy wręcz przeciwnie, będzie chciał mnie od tego odwieźć. Może mi nie zaufać. Nie będę na niego zły. Jakbym mógł od niego żądać zaufania, skoro sam go nie mam w stosunku do siebie.

-O czym ty mówisz?-pyta w końcu- Mam cię zabić?

-Nie nawet tego od ciebie nie oczekuje-mówię nie potrafiąc powstrzymać powracających łez.

-To czego oczekujesz?-płacze na pełnego.

Wciągam powietrze. Nie mogę się teraz rozkleić jak on.

-Uśpij mnie jedną ze swoich strzykawek-tłumacze- Gdy usnę zabierz mamę i Sabę. Wyjedźcie gdzieś.

-Ale...-głos mu się rwie- Dlaczego?

Kładę mu rękę na ramie.

-Tylko będąc sam, dojdę do siebie-odpowiadam- Nie mogę ryzykować, że coś wam zrobię.

-Przecież jesteś moim dzieckiem-mówi ojciec, nie rozumiejąc konieczności-Nie mógłbyś mnie zabić. Nie mogę pozwolić ci umierać w samotności.

Więc o to chodzi. Źle zrozumiał moje intencje.

-Nie mam zamiaru się zabić-uspokajam go- Zostawisz mi pigułki i strzykawki. Będę je przyjmował codziennie, aż wszystko się we mnie unormuje.

Ojciec patrzy na mnie. Widzę, że targają nim skrajne emocje. Łzy ciekną z niego jak woda w kranie. Zbliża się do mnie. Obejmuje mnie.

-Jesteś pewny?-szepcze mi do ucha.

-Tak, trzeba-mówię-Nie ma innego wyjścia.

-Kocham cię, zawsze o tym pamiętaj.

To ostatnie słowa, jakie słyszę przed ukłuciem.

Kim jestem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz