23. Miłość

1.9K 121 2
                                    

Otrząsnąłem się, musiałem działać. Zapaliłem światło, dzięki któremu nareszcie mogłem zidentyfikować postać. Schyliłem się i natychmiast wytrzeźwiałem.

To była moja Mary!

Nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście.

- Mary, kochanie?! - wziąłem jej delikatne ciało na ręce, po czym wszedłem do domu.

Powoli położyłem przemarzniętą dziewczynę na sofie i próbowałem ją obudzić.
Wtem moja kobieta zaczęła szybko mrugać. Złapałem ją za dłoń i bez przerwy powtarzałem jej imię. Jakbym był pod wpływem hipnozy.

- J-Justin? - wyszeptała.

- Tak, to ja, skarbie. Zadzwonię na pogotowie. - chciałem wstać po telefon, ale dziewczyna przyciągnęła mnie do siebie.

- Nie trzeba.

- Jesteś pewna? - spytałem z troską. Martwiłem się o nią.

- Tak, jestem po prostu zmęczona, przeszłam naprawdę bardzo długą drogę. - powiedziała, delikatnie się uśmiechając. Nareszcie widziałem jej uśmiech.

Po chwili usiadła.

- Nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłam. - miała łzy w oczach, a przez jej słowa ja również.

- Tak samo mocno ja tęskniłem za tobą, kochanie. - usiadłem obok niej i pocałowałem jej pulchne usta.

Nie wyrażę w słowach jak bardzo mi tego brakowało.

-*-

Mary's POV

Jak niesamowicie było znów zobaczyć Justina, słyszeć jego spokojny głos.
W tamtym momencie byłam już pewna, że to on jest moim jedynym.
Tylko on i nikt inny.

Po pocałunku Justina, rozmawialiśmy jeszcze trochę. Musieliśmy sobie wyjaśnić kilka spraw.
Chwilę po tym ruszyłam się wykąpać. Musiałam zmyć z siebie ciężar tej całej podróży.

Gdy wyszłam z łazienki i przeszłam do sypialni, wszystkie dobre wspomnienia do mnie powróciły. Z uśmiechem na ustach położyłam się na łóżku i okryłam swoje ciało kołdrą. Niewiele później do pomieszczenia wszedł Justin z tacą pełną jedzenia.

- Smacznego, kotku. - zachichotał i położył tacę na stoliku nocnym obok mnie.

- Nie zjem tyle. - zaśmiałam się.

- Po takim czasie na pewno jesteś głodna. - stwierdził, a ja wzięłam się za jedzenie.

-*-

W ciągu nocy nie potrafiliśmy opanować swoich emocji, pożądania. Okazaliśmy sobie tęsknotę chyba na każdym możliwym polu.

Po wszystkim Justin zadał mi nieco dziwne pytanie. Dziwne ze względu na okoliczności.

- Kochanie, przefarbowałaś włosy? - mówiąc to, starał się unormować oddech.

- To oni. - powiedziałam, przykrywając swoje ciało kołdrą.

- Oni? - zmarszczył brwi.

- Mhm. - zamruczałam. - Nie chcę teraz o tym mówić, proszę cię, nie niszcz tej cudownej chwili. - zaśmiałam się nerwowo.

- Dobrze. - po tym słowie niespodziewanie mnie odkrył.

- Co ty robisz? - spytałam zdziwiona.

- Nie zakrywaj swojego pięknego ciała. - szepnął mi do ucha.

Nie czułam się zbyt komfortowo, bo nie uważałam swojego ciała za piękne, ale pocieszający był fakt, iż było ciemno.

Zaśmiałam się.

- Dobranoc, Justin. - szepnęłam.

- Dobranoc, mój skarbie. - pocałował mnie w czoło, a ja przymknęłam oczy. Moment później już spałam.

-*-

Obudziłam się bardzo późno, bo o około dwunastej. Wspaniale było znowu spać w swoim miękkim i ciepłym łóżku.
Odwróciłam się, ale Juss'a nie było obok. Pomyślałam, że musiał już dawno wstać. Nie znosił robić tego o wczesnej porze, jednak zdarzały się wyjątki.

Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki, wykonując codzienne poranne czynności.

Gdy po porannym prysznicu podeszłam do szafy i ją otworzyłam, zauważyłam jedynie puste półki. Nie było moich ubrań, zabrałam je. Zajrzałam do szafy Justina, skąd wyciągnęłam jedną z moich ulubionych koszulek i włożyłam ją na siebie. Zeszłam na dół, gdzie zastałam mojego ukochanego.

Cały dzień spędziliśmy w swoim towarzystwie.

-*-

Od pewnego czasu nie było dnia bez wymiotów. Dochodziło do tego naprawdę często, co nie budziło we mnie dobrych skojarzeń. Spodziewałam się najgorszego.
Tak samo czułam się, gdy byłam w ciąży.

Tego dnia, dwa tygodnie po moim powrocie, postanowiłam powiedzieć o moich podejrzeniach Justinowi.
Gdy Juss wrócił już ze studia nagraniowego, poprosiłam go o rozmowę.

- Coś się stało, kochanie? Dlaczego jesteś taka smutna? Nie.. Nie mów tylko, że chcesz się wyprowadzić. - złapał mnie za dłonie i mocno je ścisnął.

- Nie o to chodzi, Justin. - zachichotałam.

- To o co? - zmarszczył brwi i patrzył mi głęboko w oczy.

- Bo.. Chodzi o to, że.. Słuchaj. Od jakiegoś czasu bardzo źle się czuję, ciągle wymiotuję.. Tak samo czułam się podczas.. No wiesz, ciąży. - powiedziałam nieśmiało.

Nagle młody mężczyzna puścił moje dłonie, a po mojej głowie przeleciały najgorsze myśli.

Skrzywdzona // Justin BieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz