Znowu za dużo myśli
Ponownie za dużo scenariuszy co żaden się nie ziści
Po co to sobie robię ponownie
Myśleć tylko po to by czuć się bardziej okropnie
Samoocena ku polepszeniu zmierza
I tak runie niczym z kart wieża
Jakie to ma niby znaczenie?
Wszystkie me nadzieje nikną niczym oka mgnienie
Zwyczajnie jestem nie przystosowany
Do relacji miłosnych zbyt zjebany
Nikt nie chce uszkodzonego towaru
A tylko taki mam w swoim zaoferowaniu
Chce tej jebanej bliskości
Odmianę dla samotności
Drobne gesty po prostu
Źródło uciech mych stu
Marzenie ściętej głowy
Nie dla mnie takie życia osłody
Marzyć se mogę bo kto mi zabroni
I tak moje życie od czułości stroni
Nie rozumiem emocji swoich
Tyle wątpliwości widać w oczach moich
Nie wiem czy oddam uczucie
To powoduje tylko bolesne ukłucie
Jak nie mam pewności
Nie dla mnie zew miłości
Proste to się wydaje
A jednocześnie całej prawdy nie oddaje
Nie istotne to w całości
Zwyczajnie brak we mnie do czegokolwiek namiętności
Myśli pozostaną nie wesołe
Będę udręczony przez nieustanne dywagacje me
Rozczarowuje i martwię innych
Tylko i wyłącznie z powodu ułomności mych
To co dla mnie ma znaczenie
Dla innych to drobnostka jak śmieć czekający na wyrzucenie
Sam sobie to zafundowałem
Żniwa własnych decyzji zbierałem
Noc wypełniona ciszą
Ale moje myśli nie milczą
Sam w ciemności
Bez szans na ożywienie namiętności
Trwać w apatii
Coraz mniejszej do siebie sympatii
Tyle znaczenia nadaje
Że brak odwzajemnienia mnie nie rusza udaje
Chuj z tym jak i z moimi myślami
Dręczącymi mnie dniami i nocami
Nie wart uwagi ani przejmowania
Moja osoba jest do wyjebania