Rosie
Mała przymknęła oczka w idealnym momencie. Skończyłam. Przez dłuższą chwilę patrzyłam na Mel. Lecz nie trwała ona zbyt długo, bo moje obserwowanie przerwał głos.-zaśpiewałaś ją- głos mojego brata dotarł do moich uszu
Popatrzyłam w kierunku gdzie powinien stać i przeżyłam niemały szok.
Nie stał tam sam. Obok niego stali moi rodzice, Andersonowie i rodzina Blacków. Liamek stał obok mnie, opierając się o mój bok. Tony stał troszkę dalej uśmiechając się do telefonu.
-ja..em- zaczęłam, ale przerwała mi Ana
-pięknie śpiewasz słoneczko- zaczęła do mnie podchodzić, jednak przerwał jej dźwięk mojego telefonu
-przepraszam- chciałam wyciągnąć telefon, jednak śpiąca kruszynka mi w tym przeszkodziła
Spała tak słodko, że nie byłam w stanie poruszyć się chociażby na krok.
-ja ją wezmę- odezwała się Mia podchodząc do mnie, a przechodząc obok pani Black- pięknie śpiewasz, mam nadzieję że częściej mała będzie mogła cię słuchać- szepnęła i uśmiechnięta odeszła do swojego męża
Wyciągając telefon i odchodząc troszkę dalej, wcisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha.
-halo ?- odezwałam się
-oh rosie, jak ja cię dawno nie słyszałam- usłyszałam dziewczęcy głos czy to była luna ?
-luna ? to ty ?- spytałam radośnie
-tak, to ja!- krzyknęła do słuchawki- przyjedziesz po mnie na lotnisko ? Tony mówił że już przylecieliście, a nie chce aby on wiedział że sama przyleciałam- mówiła
-czekaj, sama ?! a ciocia ?- zaczęłam pytać ją o wszystko
-ma przyjechać jutro, ale spokojnie przyleciałam prywatnym samolotem. Tylko nie mam jak do was dojechać- prychnęła
Tak bardzo się zmieniła.
Zastanawiałam się dlaczego przyjeżdżają do Moreton o tej porze. Ale później przypomniałam sobie, że za 4 dni są święta. Masakra.
-dobra, zaraz będę- rozłączyłam się i popatrzyłam się na resztę- muszę się zbierać zaraz wrócę- popatrzyłam na kuzyna- nie, nie jedziesz ze mną
-ktoś cię musi pilnować- wytknął mi
Oczywiście, że wiedziałam o co mi chodzi. Nie da się o tym zapomnieć.
-ja z nią pojadę- odezwał się wysoki głos Blaise
-nie jestem małą dziewczynką, poradzę sobie sama- popatrzyłam na swojego tatę
-blaise, pojedziesz z nią- zarządził
-serio?!- krzyknęłam- nie potrzebuje nikogo do pomocy, nie jadę na koniec świata. Chociaż tam wreszcie bym od was odpoczęła.- burknęłam
-myślę, że tyle odpoczynku ci wystarczy. Nie sądzisz że trochę za długo przeżywasz żałobę?- odezwał się barczysty głos, należący do ojca Blaise'a
A to sukinsyn.
Podeszłam do niego i stanęłam przed nim.
-tato przesadziłeś- powiedział Joe
-jeśli pan zapomniał, to było moje dziecko!- krzyknęłam- nie stracił pan żadnego z syna. Więc nie wie pan jakie jest to bolesne. Jedyną osobą która wie, jak się czuje jest moja mama- wskazałam na nią- więc myślę, że nie jest pan idealną osobą, do mówienia ile mogę, a ile nie przeżywać żałobę- odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę auta- jadę sama, choćby miał mnie ktoś porwać, nie wsadzę się do jednego samochodu z nim- wskazałam na bruneta- przepraszam Mia, zgadamy się później, pa Chris - pomachałam przyjacielowi
-ciociu !!- krzyknął liam- zapomniałaś o mnie ?
-o tobie nigdy smyku, ciocia się bardzo spieszy, ale zobaczymy się jeszcze.- przytuliłam go i odeszłam nie patrząc na resztę
Kocham cię Leo.
Wsiadając do samochodu, zdążyłam napisać do Luny, że troszkę się spóźnię. Zaczęła wypytać mnie dlaczego, ale nie odpowiedziałam.
***
Droga do lotniska minęła mi szybko. Bez żadnych przeszkód. Co bardzo mi się podobało.Wyszłam z pojazdu, wcześniej zabierając torebkę i weszłam do ogromnego budynku. Serio ogromnego.
Znam już go na pamięć. Dość często tutaj byłam.
W tłumie osób zaczęłam szukać kuzynki, lecz nigdzie nie mogłam jej znaleźć.
Zaczęłam się martwić, dlaczego nie ma jej w miejscu, gdzie ustaliliśmy że ma stać.
Zaczęłam do niej wydzwaniać. W oczach pojawiły mi się łzy. Wyszłam przed budynek i znów zaczęłam wypisać.
Za setnym razem, dziewczyna raczyła odebrać.
-halo ? luna?- szepnęłam płaczliwie
-rosie ? płaczesz ? stoję koło twojego auta, z Blaise'm
Japierdole
-nie ruszaj się- nakazałam i ruszyłam w tamtym kierunku
I rzeczywiście, stała tam. Z brunetem. Dziewczyna zaczęła biec w moją stronę. Gdy udało jej się do mnie dobiec rzuciła mi się w ramiona.
-jak dobrze, że nic ci się nie stało- szepnęłam
-przepraszam, nigdzie cię nie widziałam. I pomyślałam że zacznę cię szukać. Ale szybciej znalazłam twojego chłopaka- powiedziała, ale doszło do niej jak go nazwała przeraziła się- Blaise'a. przepraszam- wygadała na smutną
I dobrze, niech wie że ma tak nie robić
Rosie, co się z tobą dzieje ?!
-nic się nie stało Lu- zapewniłam ją- ale nigdy więcej mi tak nie rób. Bardzo się bałam
Nie zwracałam kompletnej uwagi na chłopaka. Po tym wszystkim, nie chciałam na niego patrzeć. Każde słowo, które muszę do niego powiedzieć, mnie boli. Jego widok, sprawia że chce mi się płakać.
A najgorsze jest to, że nadal coś do niego czuje
CZYTASZ
Nie zapomnij o mnie
Teen FictionW życiu każdego człowieka, przychodzi czas zwątpienia i odcięcia się do swojego świata. Tak było w przypadku Rosaline (Rosie) Blackwell. ❗ Wszelkie prawa zastrzeżone ❗ ❗NIE PRZYJMUJE KOPIOWANIA ROZDZIAŁÓW ❗