Rozdział 15

751 45 0
                                    

Wszyscy zebrali się na trybunach, uważnie obserwują przebieg pierwszego zadania. Krum, Delacour i Diggory zdobyli złote jajo. Teraz czas na Harry'ego. Esteria siedziała pośród innych Ślizgonów. Niedaleko Draco Malfoya i jego goryli.

- Mówię wam, on nawet minuty tam nie przetrwa, nic nie potrafi. - powiedział swoim ignoranckim tonem, a w Esterii się zagotowało. To ona uczyła Harry'ego, a więc poczuła, jakby obrażał również ją.

Chociaż mało rozmawiała z Malfoyem wiedziała, że nie pała do niej sympatią. Wkurzało go to, jak wiele Ślizgonów przestaje przez nią wyrażać poglądy o czystości krwi. Od Ingrid i Ophelii słyszała, jak mówił o niej — Ta Grindelwald myśli, że zmieni cały Slyhterin w zdrajców krwi, nie jest godna być w naszym domu.

Mimo to Malfoy nie zaczepiał jej. Słyszał plotki na temat jej zdolności, jego tchórzostwo wzięło górę, więc uznał, że bezpieczniej będzie gadać o niej za plecami. Przypomniała sobie jak profesor Moody zmienił go we fretkę. W tamtym momencie żałowała, że nie uwieczniła tego mugolską kamerą.

Harry wyszedł do zadania. Esteria cały czas mocno ściskała ręce o balustradę. W końcu smok zaczął atakować zielonookiego. W oddali słyszała głos Hermiony krzyczącej z całej siły. - Różdżka Harry! Różdżka!

Krzycz głośniej Granger. - pomyślała.

Przywołał miotłę, ale nadal nie było jej widać w zasięgu wzroku. Smok skradał się do chłopaka i zionął ogniem, na szczęście Harry powstrzymał go zaklęciem Aquamenti. Esteria odetchnęła z ulgą, że jej nauki nie poszły na marne. W końcu chłopak wskoczył na miotłę i wyminął smoka, zdobywając jajo. Cały Gryffindor skakał z radości, ona również miała ochotę krzyknąć ze szczęścia.

Widziała, jak bliźniacy Weasley zgarniają swoje wygrane z zakładów. Wszędzie widzieli biznes. Naprawdę ich podziwiała. Widać, że to, co robią sprawia im radość.

Szła kawałek za Gryfonami w stronę ich dormitorium. Chciała pogratulować Harry'emu i przy okazji dać bliźniakom składniki do eliksiru. Stanęła przez wejściem do Pokoju Wspólnego domu lwa. Nie znała hasła, wiec schowała się za winklem i czekała aż jakiś Gryfon przyjdzie i otworzy drzwi. Tak też się stało i gdy drzwi zaczynały się powoli zamykać, Esteria rzuciła na nie zaklęcie spowalniające, które pozwoliło jej wślizgnąć się do środka.

W pokoju wrzało od krzyków zadowolenia. Stanęła z boku ściany, aby nie rzucać się w oczy. Nie chciała na razie psuć tej chwili. Bliźniacy unieśli Harry'ego w górę, sadzając na swoich barkach i głośno wiwatując. Ktoś rzucił do chłopaka złote jajo, a ten otworzył je. Wszyscy nagle zatkali uszy, pisk wydobywający się z jaja prawie ogłuszył wszystkich w Pokoju Wspólnym.

- Zamknij to! - krzyknęła Esteria.

Nastała cisza i wszyscy spojrzeli się w stronę dziewczyny przy ścianie. Teraz czuła się dość nieswojo, nie była u siebie. Wtargnęła tu bez pytania.

- Co ona tu robi? - powiedziała Spinnet.

- Nazywam się Esteria, nie ona. - odpowiedziała pewnie w stronę dziewczyny.

- Dobra, wszyscy rozejść się. - powiedział nagle George.

- Wystarczy zabawy na dziś. - dopowiedział Fred.

Esteria podeszła do Harry'ego.

- Chciałam ci pogratulować. Świetnie sobie poradziłeś, cieszę się, że użyłeś zaklęć, których cię uczyłam.

- Dzięki, bardzo mi pomogłaś i nie wiem, jak się odwdzięczę.

Uśmiechnęła się lekko w stronę chłopaka. - Pogodziłeś się już z Ronem.- odpowiedziała widząc, że wcześniej ze sobą rozmawiali.

- Tak, nie wierzył mi, że nie wrzuciłem swojego nazwiska do czary, ale chyba do niego dotarło.

Esterie zamurowało. - Jak to, nie wrzuciłeś swojego nazwiska do czary?

- Nie, nawet o tym nie myślałem.

Dziewczyna była zdezorientowana. Czyli to nie była jej wina, że Harry wylądował w turnieju. To znaczy, że ktoś inny również rzucił na Czarę Ognia zaklęcie Confundus. Poczuła ulgę, jednak mimo to była zaniepokojona, dlaczego ktoś tak bardzo chciał, aby Harry znalazł się w turnieju?

- Harry, ja.. - nie zdążyła dokończyć, bo właśnie podeszli do nich bliźniacy. Fred położył ramię na barkach Harry'ego, a George na Esterii.

- Przepraszamy, że przeszkadzamy w naszej zakochanej parze... - zaczął Fred.

- ale potrzebujemy porwać Ester na moment. - dokończył George.

Odeszli kawałek dalej, była na nich wściekła, że przerwali jej rozmowę z Harrym w tak ważnym momencie. - Czego?! - warknęła.

- Oj już nie denerwuj się tak, później wrócisz do swojego wybranka. Widzieliśmy, jak się przejmujesz, gdy walczył ze smokiem. - powiedział Fred.

- Gnom cię pokąsał? Nie ma nic między mną a Potterem, nie lecę na niższych.

- Dobrze wiedzieć w takim razie, że na nas lecisz. - odparł George, puszczając jej oczko na co dziewczyna zmrużyła oczy i zmierzyła go wzrokiem.

- Zdobyłaś te składniki? - zapytał Fred.

- Tak. - odpowiedziała i podała je bliźniakom. - Mało brakowało i Filch by mnie nakrył.

- Jak udało ci się uciec? - zapytał George.

- Powiedzmy, że jestem przekonująca. - odparła z dozą tajemniczości w głosie.

- Pocałowałaś go?

- Nie no zwymiotuje. Nie ma za co rudzielce. - odpowiedziała i skierowała się w stronę wyjścia.

George ruszył za nią mając, do niej jeszcze jedno pytanie.

- Ester poczekaj! Mamy do ciebie jeszcze jedną prośbę.

- Co takiego znowu?

- Pomyślałem, że skoro tak dobrze szło nam z tym eliksirem u Snape'a to moglibyśmy spróbować jeszcze raz go uwarzyć, razem.

- To będzie wymagało następnej zapłaty.

- Zabierzemy cię do Hogsmade na piwo kremowe.

- Proponujecie to po raz trzeci.

- Jak to się mówi do trzech razy sztuka, my łatwo się nie poddajemy.

Zastanowiła się chwile, mama mówiła jej, że koniecznie musi spróbować tego przysmaku w Hogsmade, wiec się uznała, że to będzie idealna okazja.

- Zgoda.


***

Esteria wróciła do dormitorium, nadal nie mogła przestać myśleć o tym, dlaczego Harry znalazł się w Turnieju, jednak nie miała zamiaru tego zostawić i postanowiła, że przy najbliższym spotkaniu z Harrym poruszy z nim ten temat.

- Ester! Cześć! - powiedziała Ophellia, czym mocno zaskoczyła dziewczynę.

- O nagle się do mnie odzywacie? - spojrzała po Ingird i Ophelli.

- Chciałyśmy cię przeprosić. - zaczęła Ingrid. - Nie potrzebnie na ciebie naskoczyłyśmy, powinnaś sama zdecydować, kiedy powiesz nam o Ilvermorny. Poznałyśmy cię trochę i wiemy, że nie zrobiłabyś nam krzywdy.

Esteria ucieszyła się. Nie lubiła konfliktów, chociaż przyciągała je jak magnes.

- W porządku, ja też was przepraszam. Za to, że powiedziałam, że nie jesteśmy przyjaciółkami. Po prostu nigdy ich nie miałam i nie wiedziałam, po jakim czasie można tak o sobie mówić.

- Zgoda? - zapytała Ingrid.

- Zgoda. - odpowiedziała i zamknęła dziewczyny w uścisku. Była od nich wyższa to też musiała się trochę pochylić w ich stronę. Cieszyła się, że wszystko powoli wraca do normy.

- Marcella i Adrian wygadali to całej szkole.

- Mam ich gdzieś, razem tworzą wspaniały duet.

- Malfoy cieszył się, że większość przestała z tobą rozmawiać. Uważa, że buntujesz Slytherin przeciwko idei czystej krwi.

- Nie mogę się z nim nie zgodzić. To szkodliwa ideologia, a ja nie mam zamiaru patrzeć, jak inni męczą się udając, że w ogóle ich to obchodzi w obawie przed rodzinami i innymi Ślizgonami w szkole.

- Co chcesz zrobić?

- Wywinąć całej trójce psikusa.

Dziewczyny aż zatarły dłonie i z ciekawością chciały wysłuchać Esterii, co ma w planach.

- Znacie ulubiony kolor Marcelli?

- Chyba żółty. - odpowiedziała Ingrid.

- Czemu pytasz o kolor? - zapytała Ophellia.

- Chciałabym całą trójkę uczynić nieco bardziej kolorową.

- Jak ty chcesz to zrobić? - tym razem zapytała Ingrid.

- Znam dwóch urwisów, którzy chętnie wypróbują nowy produkt.

W pułapce pochodzenia - Esteria Grindelwald • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz