- Harry! - krzyknęła Esteria do Harry'ego po kolacji w Wielkiej Sali. - Musimy pogadać.
- Cześć Ester. Wiem, że ostatnio mało trenujemy, ale..
- Nie o to chodzi, chodź. - zaciągnęła Harry'ego na Wieże Astronomicza, aby mieć pewność ze nikt, że usłyszy ich rozmowy.
- Harry, jest coś, o czym ci nie powiedziałam wcześniej. - zaczęła. - Wysłuchaj mnie teraz uważnie do samego końca. Gdy Czara Ognia cię wylosowała sądziłam, że to moja wina. W nocy, przed wyborem reprezentantów rzuciłam na nią zaklęcie Confundus.
- Co!? - wrzasnął Harry.
- Daj mi dokończyć. Zaczarowałam ją po to, aby sama się do niego dostać i obniżyłam wiek. Myślałam, że coś poszło nie tak, gdy wylosowała ciebie. Potem w pokoju wspólnym Gryffindoru po wygranej pierwszego zadania powiedziałeś, że nie wrzuciłeś swojego nazwiska do Czary. Sądzę, że ktoś przede mną rzucił zaklęcie, aby wybrała cię celowo.
- Moody powiedział to samo, ale po co chciałaś się dostać do turnieju? Sama wiesz, że to niebezpiecznie.
- Bo chciałam sprawdzić swoje umiejętności. Sądziłam, że to będzie idealna okazja.
- To dlatego chciałaś mnie uczyć?
- Tak do pierwszego zadania czułam się winna. Myślałam, że to ja nieudolnie rzuciłam zaklęcie.
- Cieszę się, że mi o tym powiedziałaś. Jesteś inna niż wszyscy Ślizgoni.
- Ciszę się, że to mówisz. Harry uważam, że ktoś z Hogwartu wrzucił twoje nazwisko do Czary nie bez powodu. Dlatego musisz się przygotować na najgorsze.
- Co chcesz zrobić?
- Przede wszystkim już od następnych wspólnych ćwiczeń zacząć zaklęcia obronne i oszałamiające. I chce znaleźć osobę, która wrzuciła twoje nazwisko, tamtej nocy.
- Skoro ta osoba potrafi rzucić zaklęcie tak potężne, jakim jest Confundus, to podejrzewam, że równie dobrze potrafi się ukryć.
- Tak, ale ja równie dobrze potrafię być przebiegła.
- W porządku tak zrobimy.
Esteria kierowała się do zejścia, lecz Harry jeszcze ją zatrzymał.
- Ester......m....masz partnera na bal? - zająknął się chłopak.
- A co ty teraz?
- Nie mam z kim pójść i...
- Jestem ostatnią deską ratunku?
- No tak jakby. - rzucił niepewny uśmiech w jej stronę.
- Chociaż jesteś szczery. Dobrze, pójdę z tobą, ale jak podepczesz mi nogi, to ja podepcze ci twarz.
- Zaryzykuję, w końcu wygrałem ze smokiem.
- Ale nie z Grindelwadem.
Esteria udała się na ostatnie zajęcia w tym miesiącu (grudniu) z Flitwick'iem. Profesor miał zająć się przygotowywaniem sali do balu i jego organizacją. Nie przeszkadzało to Ślizgonce, cieszyła się, że teraz będzie miała więcej czasu dla siebie. Postanowiła przyznać się profesorowi, że zauważyła u siebie przejawy silnej niewerbalnej magii, na co ten oznajmił, że będą nad tym pracować więcej po balu, a na ten moment, Esteria ma nie dopuszczać do sytuacji, w których bierze udział wiele emocji.
***- Gdzie wy jesteście do cholery? - powiedziała sama do siebie czekając przed wejściem do tajnego pomieszczenia bliźniaków.
- Cześć chrapaczu! - zaszedł ją od tyłu jeden z bliźniaków.
- Gdzie drugi egzemplarz?
- Zarobił szlaban u Snape'a, także przez pierwszą godzinę musimy radzić sobie sami.
Esteria tym razem nie mogła rozpoznać, z którym z bliźniaków rozmawia. Wcześniej czuła to po charakterystycznym zapachu George'a. Teraz jednak głupio było jej zbliżyć się do bliźniaka, wcześniej miała zadanie ich rozpoznać, a teraz jakie miałaby wytłumaczenie? Ale to była Esteria, wiedziała, że coś wymyśli. Chłopak wydawał się widzieć jej zakłopotanie.
- No dobra zabierajmy się do roboty, bo jeszcze czeka nas produkcja cukierków farbujących.- powiedziała, zakasując rękawy do pracy i siadając do stołu.
- Tak jest pani minister! - wykrzyczał bliźniak i zajął miejsce obok niej.
- Pani minister? No bez jaj. - odparła, drobno siekając serce krokodyla.
- Nie podoba ci się? - chłopak zajął się rozgniataniem z owoców dzikiej róży w moździerzu.
- Nie na tym stanowisku siebie widzę. Wymieszaj teraz.
- A gdzie w takim razie siebie widzisz? - zapytał i zaczął mieszać pierwsze składniki.
Zastanowiła się, wrzucając w tym czasie do kociołka kłącza arniki oraz opium. - Myślałam nad byciem aurorką, lubię rzucać zaklęcia i myślę, że całkiem nieźle mi to wychodzi.
- Wychodzi ci to niesamowicie. - odpowiedział, nadal mieszając, ale przy tym zerkając na dziewczynę.
- Dzięki, ale to będzie trudne, aby dostać się do ministerstwa. Wiesz, nazwisko. Teraz dodaj porcję bazy ze szmaciakiem gałęzistym.
- Myślę, że jak zobaczą, co potrafisz, to będą żałować, że oceniali cię po nazwisku.
- To mam zamiar im udowodnić. - uśmiechnęła się cwaniacko.
Zauważyła, że po stronie bliźniaka leży pancerzyk chitynowy, który trzeba dodać do eliksiru. Był akurat odwrócony lekko tyłem, patrzył w stronę drzwi, najwyraźniej oczekując brata. Esteria wykorzystała tę okazję i sięgnęła po pancerzyk, w samym czasie chłopak z powrotem obrócił głowę w jej stronę i teraz ich twarze dzieliły jedynie milimetry. Już wiedziała, z którym bliźniakiem rozmawia i tym razem nie domyśliła się po zapachu.
- Na chwile się odwracam, a tu już chcesz mnie całować? - zapytał George, a jego usta wygięły się w delikatny chłopięcy uśmiech.
Poczuła, że zaczyna się czerwienić.
- W przeciwieństwie do ciebie skupiam się na robieniu eliksiru. - powiedziała, pokazując mu pancerzyk w ręce, nadal trzymając twarz blisko chłopaka. Już wiedziała, z którym bliźniakiem rozmawia.
Nagle przejście rozsunęło się, Esteria natychmiast wróciła do robienia eliksiru, a George nadal się jej przyglądał.
- Matko cały śmierdzę eliksirami. - oburzył się Fred.
- Braciszku, w końcu przynajmniej śmierdzisz czymś innym.
- Wal się. Następnym razem dam Snape'owi lipną różdżkę, byle nie czuć tego zapachu kolejny raz. - odparł i spojrzał na całą czerwoną na twarzy dziewczynę. - A ty Ester co tak cicho siedzisz?
- Próbuje się skupić. - odparła, nie odrywając wzroku od kociołka. - Wiem, że ciężko ci to zrozumieć, to obca dla ciebie czynność.
- Oho! Chyba masz dobry humor.
- Jesteśmy w połowie robienia eliksiru, pomogę wam go dokończyć, ale któryś z was musi zrobić te cukierki. Zależy mi na czasie.
- Dobra pani minister już się robi. - odparł Fred i wziąć z półki torbę cukierków zasiadając przy drugim stole.
- Nie cierpię was.
- Nadal tu jesteś, więc przeczysz sobie. - powiedział George, a dziewczyna posłała mu spojrzenie mówiące ,,Przycisz się Weasley''.
Siedzieli przy eliksirze i cukierkach jeszcze dobre dwie godziny. Gdy skończyli, byli wykończeni.
- Udało się! Myślałam, że nigdy tego nie skończymy.
- Trzeba teraz przetestować eliksir i cukierki. - powiedział George.
- Cukierki przetestuje zaraz z dziewczynami w dormitorium, jeśli będą działały, to na pewno przekonacie się już jutro, a do eliksiru wy kogoś znajdziecie.
Bracia spojrzeli po sobie i skinęli głowami - Niech będzie. - odpowiedzieli równocześnie.
- Teraz podejdzie i powiedzcie czy coś czujecie, na ten moment możemy go przetestować w ten sposób.
Bliźniacy pochylili się nad kociołek po dwóch stronach stołu. Esteria nadal siedziała na stołku, Fred podał jej cukierki, które schowała do torby.
- Co czujesz Freddie?
- Na pewno drewno, aż mam ochotę wskoczyć na miotłę i iść pograć w Quidditcha. Czuje też cukierki, a ten trzeci to chyba cynamon.
- Ja czuje o wiele mocniej zapachy niż ostatnio, jak warzyliśmy ten eliksir na zajęciach. To chyba dobry znak. - odparł George.
Teraz Esteria pochyliła się nad kociołkiem i poczuła te same zapachy, co na lekcji, czyli książka i deszcz, nawet ten ostatni przybrał na sile, na co dziewczyna zdębiała.
Czekolada z pomarańczą.
- Litości.. - powiedziała pod nosem.
- Czujesz litość? Nie wiedziałem, że to ma zapach. - powiedział George, uśmiechając się szeroko do Esterii.
- Pewnie do tych do ubiła w Ilvermorny. - zapędził się Fred.
Nie zwróciła uwagi na komentarz Freda, bo nadal była w szoku. - Pójdę już. - pognała szybko w stronę wyjścia.
- Czekamy na efekty cukierków! - krzyknął za nią Fred i spojrzał z powrotem w stronę brata. George siedział z zamyśloną miną. - A tobie co nagle?
- Zmęczony jestem, ten zapach amortencji jest strasznie mocny.
- Genialnie, to znaczy, że będzie skuteczny.
- Na pewno. - odpowiedział.
George zastanawiał się, dlaczego cały czas czuje perfumy Esterii. Ten słodki zapach wanilii z bzem.
- Jezu, Ester musi przyhamować z perfumami, całe pomieszczenie daje wanilią.
- To ty też to czujesz?
- No tego nie da się nie czuć. Chyba nie chciała śmierdzieć eliksirami.
- Pewnie tak. - odpowiedział. Skoro Fred też czuł ten zapach stojąc po drugiej stronie pomieszczenia, to znaczy, że nie był to zapach z amortencji.
Nie był prawda?
CZYTASZ
W pułapce pochodzenia - Esteria Grindelwald • George Weasley
FanficEsteria Grindelwald to potomkini największego czarnoksiężnika w historii całego świata. Przez swoje owiane złą sławą nazwisko dziewczyna nie ma wokół siebie nikogo oprócz rodziców. Wszyscy pałają do niej strachem i nieufnością. Po wywołaniu tragiczn...