[ 20 ]

66 6 7
                                    

RADA Tsaritsy była głupia.

To znaczy, Dottore nie widział sensu w przeszukiwaniu laboratorium, skoro robił to aż trzynaście i pół razy. I szczerze wątpił, by to ostatnie pół cokolwiek zmieniło, bo okej, miał tam nieporządek, ale idealnie się w nim odnajdywał i znał położenie każdej rzeczy, składnika czy ksiąg. Po prostu nie wierzył, że ta rada jakkolwiek była w stanie mu pomóc.

Mimo to, wszedł do laboratorium i zaczął sprzątać. Rzecz jasna, zaczął od dokumentów, bo je najłatwiej było ułożyć, a potem wziął się za wszelakie noże, skalpele, lejki, próbówki i inne tego typu rzeczy, które włożył do jakieś komody stojącej obok drzwi. Nawet nie wiedział skąd ją miał.

Jego najgorszą zmorą było ułożenie składników — nie wiedział, czy segregować je kolorami, właściwościami czy miejscem pochodzenia. Stwierdził więc, że najpierw ułoży te płynne, w końcu wystarczyło je ustawić wszystkie na szafce na przeciw drzwi. Dotarł do krwi, której użył robiąc eliksir miłości i stwierdził, że najbezpiecznej byłoby ją wyrzucić, więc podszedł do kosza na śmieci.

— O kurwa.

Spojrzał na fiolkę raz jeszcze — to było może z dziesięć mililitrów krwi łabędzi niemych z Fontaine. Dokładnie tyle, ile powinien wlać do eliksiru. Dokładnie tyle, ile teoretycznie zużył, robiąc eliksir. Tej krwi w ogóle nie powinno już być w laboratorium, bo nie prosił nikogo o uzupełnienie zapasów. Ścisnął mocniej fiolkę, postanawiając, że jej nie wyrzuci i ruszył w stronę drzwi, czując, że zaczęło mu się kręcić w głowie.

Nie pamiętał kiedy ostatnio biegał jak pojebany po całym zamku, ale w naprawdę krótkim czasie znalazł się pod drzwiami do pokoju Welli i nawet potknął się w progu, gdy już otworzył drzwi. W ostatniej chwili złapał równowagę i stanął prosto.

— Czy ty uzupełniałeś jakieś moje zapasy w laboratorium od wyjazdu Signory? — spytał dość szybko, gdy tylko Wella pojawił się w zasięgu jego wzroku i uniósł brwi.

— Nie? Dottore, czy wszystko w porządku? Zachowujesz się tak, jakby piorun w ciebie pierdolnął — alchemik niemal do razu do niego poszedł i złapał, by ten przeklęty pajac się nie przewrócił. — Źle wyglądasz. Co się stało?

— Signora się stała — mruknął, gdy usiadł przy stole i zaczął miętolić w dłoniach fiolkę z krwią. — Rozejrzyj się dookoła, Wella. Zobaczysz ludzi, bez których ten świat byłby lepszy. Jedną z takich osób jest ta przeklęta blondyna.

— Ty znowu o tym? — wtrącił się Anubis, siadając na stole tuż obok niego.

— Czekaj, daj mi dokończyć — parsknął Dottore, stawiając przed sobą butelkę z krwią. — To był główny składnik eliksiru, bez niego nie miał prawa zadziałać. Ale jakimś cudem go jednak nie dodałem, co znaczy, że...

— Że i tak nie zakochałbyś się w Signorze, bo eliksir był bezużyteczny — dokończył za niego Wella trochę oszołomiony tym, czego się dowiedział. — Co z kolei oznacza, że... O kurwa.

Dottore jedynie uśmiechnął się smutno, bo jakby Tsaritsa z nim porozmawiała wcześniej to mogliby uniknąć każdej kłótni z tym związanej, a sam Doctor z kolei zrozumiałby o wiele szybciej swoje uczucia. To oczywiste, że eliksir nie byłby w stanie stworzyć aż tak rozbudowanej emocji jaką jest miłość, jedynie jakąś jej namiastkę lub przekształciłby to uczucie w obrzydliwie chorą obsesję na punkcie danej osoby. A on... Po prostu się zakochał. Tak o. W Welli Luo.

Cóż za komedia.

***

To oczywiste, że to Tsaritsa jako pierwsza ich nakryła, miała ten swój cały miłosny radar i pewnie od samego początku wiedziala, że eliksir nie zadziałał, tylko czekała na odpowiedni moment.

Rozmowa z Wellą na początku była niekomfortowa, tym bardziej z komentującym wszystko obok Anubisem (Dottore obiecał sobie, że go przerobi na kiełbaski przy najbliższej okazji), ale w końcu Wella zasugerował rozmowę na kanapie i chyba Doctor go zanudził, bo zasnął. Przytulił się do Dottore tak, jakby ten był co najmniej jakimś olbrzymim, pluszowym misiem i jeszcze obślinił mu całą koszulę przez sen, cholera jedna.

— Proszę, obudź Wellę. Mamy pilne zebranie wszystkich Zwiastunów — powiedziała, wyglądając na bardziej zmartwioną niż zazwyczaj, po czym uśmiechnęła się lekko, najprawdopodobniej z przymusu. — Uroczo razem wyglądacie, wiesz?

Tak więc Dottore obudził Wellę, który — gdy tylko zobaczył, że zrobił sobie z Doctora poduszkę —zrobił się czerwony jak piwonia. Pomógł mu nawet związać włosy (zasugerował skrócenie tych białych kudłów, ale Wella wyglądał, jakby miał zamiar go conajmniej zabić, więc nie ciągnął dłużej tematu) i poszukał sobie jakieś czyste ubranie, stwierdzając, że nie wypada przychodzić na zebranie w mokrej koszuli.

— Jak myślisz, o co może chodzić? — zapytał go w końcu alchemik, gdy szli przez zimny, marmurowy korytarz. — Może to coś związanego z Electro Gnozą? A co jeśli Scaramouche...

— Zaraz najprawdopodobniej wszystkiego się dowiemy, nie twórz za dużo teorii — odpowiedział mu jedynie, czochrając włosy na czubku głowy, na co Wella trzepnął go w dłoń, bo przecież dopiero co je związał w kucyk. — I przebieraj szybciej tymi krótkimi nóżkami, bo zaraz będziemy spóźnieni.

— Zaraz to ja cię kopnę.

— Chyba w kostkę, bo wyżej nie dosięgasz.

— Jesteś bezczelny.

W sali oprócz Tsaritsy siedział już Pierro, Pulcinella i Capitano. Obydwoje mężczyzn dyskutowało o czymś, podczas gdy kobieta opierała głowę o stół i wyglądała na przygnębioną. Dottore i Wella stwierdzili, że usiądą z boku, gdy do pomieszczenia weszły Sandrone i Arlecchino. Po chwili zjawiła się też pozostała dwójka Zwiastunów, Tartaglia i Pantalone.

Brakowało więc La Signory i Scaramouche'a, co oznaczało, że pilne zebranie najprawdopodobniej będzie dotyczyło ich.

— Dziękuję, że wszyscy przyszliście tak prędko — oznajmiła Tsaritsa, gdy tylko Childe jako ostatni usiadł przy stole. — Dostałam właśnie raport z Inazumy. Niestety nie jest on... Pozytywny. Z żalem więc was informuję, że La Signora i Podróżnik stoczyli walkę przed tronem Raiden Shogun, na mocy której nasz ukochany Numer Ósmy został stracony. Obawiam się, że będziemy musieli pochować pustą trumnę.

Wella kopnął lekko Dottore, który naprawdę musiał powstrzymywać się przed uśmiechem.

— Niestety jednak to nie jest koniec złych informacji — kontynuowała Tsaritsa. — Scaramouche zdobył Electro Gnozę, lecz od tamtej pory go nie widziano. Spekuluje się, że postanowił zachować ją dla siebie.

Ta informacja trochę ożywiła wszystkich znajdujących się w sali. Nawet Pantalone szeptał coś do Tartaglii, czego z reguły zwykł nie robić. Tsaritsa odchrząknęła, próbując skupić ich uwagę z powrotem na sobie.

— Wiem, że jest to powód do zażartej dyskusji, jednakże prosiłabym o jeszcze chwilę spokoju. Tartaglio — rudzielec na dźwięk swojego imienia spiął się nieznacznie — przydzielam ci misję. Wyruszysz do Inazumy i rozejrzysz się tam, potrzebuję dokładnego raportu od Zwiastuna. Dottore, twoja misja do Sumeru w takim wypadku zostaje przesunięta na późniejszą datę. O dokładniej dacie pogrzebu La Signory poinformuję was później. To wszystko, możecie się rozejść.

Wella spojrzał na Dottore. To był właśnie moment, gdy dla nich wszystkich zaczynała się inna, zupełnie nowa era. Trudniejsza. Na dodatek niektórzy (przykładowo Columbina i Sandrone) byli zdecydowanie oburzeni tym, że to akurat Tartaglia miał za zadanie wyruszyć do Inazumy, a dla Dottore wydawało się to zupełnie normalne. Tsaritsa wolała się upewnić, że może mu ufać.

Jedynie Anubis miał wszystko gdzieś.

———
ok, kto zauważył, że cytat z opisu (i jednocześnie ten z tego rozdziału) to cytat z death note? 🥰 stwierdziłem, że idealnie pasuje jako coś, co wypowiedziałby dottore

ars amandi. ▬ dottore x ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz