👑 9 (+) 👑

133 6 16
                                    

Czerwiec, A.D. 1388
Kraków

Spodziewał się większej dziury, a jednak miasto nie wyglądało na tak zapuszczone. Przeciwnie, prezentowało się całkiem godnie. Widocznie nowa władza musiała przynosić korzyści. To dawało jednoznaczny sygnał, że Korona pod rządami Piastów miała się lepiej, niż chociażby pod Węgrami. Gdy przejeżdżał przez miasto, ściągał uwagę przechodniów. Zdążył się do tego przyzwyczaić, nie mniej tutaj spojrzenia zdawały się dwa razy bardziej uporczywe. Pod ich wpływem wygładził kaftan na piersi, jakby oni wszyscy byli mu równi stanem i oceniali. Przejechał przez miasto, odprowadzany podszeptami i badawczym wzrokiem mieszkańców, i skierował się prosto na Wawel.

Zsiadł z konia na dziedzińcu, rozglądając się za jakimś sługą, któremu mógłby polecić, by zapowiedział go królowi. Nie zobaczył jednak nikogo, prócz ciekawych przybyłego gościa dworzan. Grupka niewiast zatrzymała się na jego widok i zaczęła coś gorączkowo szeptać między sobą, patrząc na niego zalotnie. Posłał im grzeczny uśmiech, rozglądając się nerwowo po otoczeniu. W końcu ktoś musiał donieść ważnej osobistości na zamku, że ktoś znaczny pojawił się na Wawelu i należałoby się nim zająć. Wysoki mężczyzna z lekką już siwizną we włosach podszedł do niego, mierząc badawczym wzrokiem.

- Czego tu szukasz, panie? - spytał.

- Chciałbym rozmawiać z królem Wilhelmem - oznajmił.

Krystyn przyjrzał się swojemu rozmówcy, szukając oznak jego pochodzenia. Na pewno był południowcem, zważając na jego ubiór i coś w postawie, co kazało mu sądzić, że płynie w nim gorąca krew. Z twarzy wyglądał na młodego. Miał gęste, ciemne włosy, zarost i wąsik, który Krystynowi kojarzył się tylko z Italią. Zmrużył oczy.

- Jak cię zwą?

- Luka Visconti - uniósł dumnie podbródek - Przybywam z Wiednia, z polecenia księcia Wilhelma Habsburga.

***

Królowa przyjęła posłańca w sali tronowej. Chciała zyskać tę namiastkę władzy, którą zabierał jej mąż, gdy tylko był na Wawelu. Nie brał pod uwagę tego, że to ona została królem, a on zyskał tytuł iurie uxoris - z prawa żony. Tylko z jej prawa dotarł tam, gdzie dotarł. I nigdy nie usłyszała od niego wyrazów wdzięczności. Poprawiła się na tronie, gdy sługa zapowiedział księcia Viscontiego. Nie musiała się zastanawiać nad powodem, dla którego tu przyjechał. Włoch wszedł dumnym krokiem do sali. Zilustrowała go uważnie, od czubków butów po wymyślny kapelusz, których w jego stronach pewnie było mnóstwo. Kątem oka zauważyła, że zrobił też wrażenie na jej dwórkach. Spojrzały po sobie, Margit przestąpiła z nogi na nogę, Małgorzata rzuciła jej porozumiewawcze spojrzenie.

- Królowo - Luka stanął przed tronem, kłaniając się nisko z kapeluszem w dłoni.

- Książę - skinęła głową, uśmiechając się przyjaźnie - Co cię sprowadza do Krakowa?

Mężczyzna wyprostował się, obdarzając Annę czujnym spojrzeniem. Zilustrował ją od stóp do głów, podobnie jak ona wcześniej. Kojarzył ją z Budy, gdy ten jeden raz przyjechał tam z kuzynem. Już wtedy ona i Jadwiga były wyrosłymi dziewczynkami, bardzo też urodziwymi. Czas podziałał korzystnie na królową Polski.

- Przysyła mnie mój kuzyn Wilhelm. W wiadomej sprawie - dodał, zniżając odrobinę głos.

- Nie musisz się obawiać, książę - uspokoiła go - Chyba, że o czymś nie wiem - uniosła brew.

Pokręcił głową, pochylając się z dłonią na piersi. Anna zeszła z tronu, zbliżając się wolnym krokiem do Luki. Mężczyzna wyprostował się, nabierając głęboko tchu.

Jej przeszłość... Ich przyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz